Można go kochać albo nienawidzić, potępiać daleko idącą ingerencję w tradycyjny wizerunek Saint Laurent Paris (łącznie ze zmianą nazwy!) lub zachwycać się innowacyjnością jego pomysłów, ale jedno jest pewne: mimo zalewającej go zewsząd fali krytycznych recenzji oraz mocno dyskusyjnych wyborów na gwiazdy kampanii reklamowych, kontrowersyjny Hedi Slimane z sukcesem kieruje paryskim domem mody. Przynajmniej, gdy chodzi o wyniki sprzedaży.
W artykule, który ukazał się w zeszłym tygodniu na łamach The New York Times, Eric Wilson stawia tezę, jakoby taktyka szoku chętnie stosowana przez Slimane była w rzeczywistości świetnie zaplanowaną strategią marketingową i na poparcie swoich słów przytacza dane, z których wynika, że projekty Saint Laurent Paris (wcześniej pod nazwą YSL) nigdy jeszcze nie cieszyły się takim powodzeniem wśród klientów.
Najnowsza kolekcja marki na sezon jesień zima 2013/2014, która według wpływowej Kathy Horyn „(…) przedstawiaja sobą mniejszą wartość niż pudełko metek Saint Laurent”, nie tylko znajduje się obecnie na drugiej pozycji najczęściej oglądanych pokazów portalu style.com, ale i stanowi prawdziwy hit sprzedażowy w luksusowych domach towarowych. Nowojorski Bergdorf Goodman przygotowuje specjalny dział przeznaczony wyłącznie dla produktów sygnowanych logo marki, zaś rzecznik Barneys donosi, że w połowie sezonu w tym prestiżowych sklepie została ona wyprzedana już w 60%.
fot. Daft Punk w muzycznej kampanii Saint Laurent Paris/ Hedi Slimane dla Saint Laurent Paris hit sprzedażowy
„Gdy zamawialiśmy poszczególne projekty z kolekcji Hedi’ego Slimane, przed
oczyma widziałem już pliki dolarów” – obrazowo ujął sprawę buyer Jeffrey Kalinsky
(cyt. za: nytimes.com).
Co sądzicie o pracy Hedi’ego Slimane i jego projektach dla Saint Laurent Paris? Kupilibyście skórzane grunge’owe sukienki i flanelowe koszule sygnowane logo słynnego domu mody?