Taktyka szoku i kontrowersji niejednokrotnie bywała doskonałą strategią marketingową i kluczem do sukcesu danej marki. A jednak takiemu zadaniu potrafią sprostać jedynie wprawieni w boju gracze. Szum medialny to jednak za mało, by skutecznie poruszyć wszystkie trybiki sprzedaży. Kilka lat temu w powyższą pułapkę wpadła amerykańska marka Abercrombie [&] Fitch, której poglądy wywołały ogromną falę krytyki ze strony mediów i klientów.
Kontrowersyjna selekcja A[&]F, polegająca na wyłączeniu z grona swoich klientów, ludzi z nadwagą oraz zawężeniu grupy docelowej do pięknych, bogatych i szczupłych, diametralnie zmieniła sytuację niegdyś cieszącej się sporym powodzeniem marki.
„W każdej szkole są ‘fajne’ i popularne dzieciaki. Są też te nie do końca ‘fajne’. Szczerze, chcemy trafić tylko do tych ‘fajnych’. Zależy nam na atrakcyjnych, amerykańskich dzieciakach, pozytywnie nastawionych do życia, które mają dużo przyjaciół. Wielu ludzi nie pasuje do naszych ubrań i nie może do nich pasować. Czy jesteśmy wykluczający? Oczywiście, że tak.” – powiedział w 2006 roku, dyrektor generalny A[&]F, Mike Jeffries.
Okazuje się, że tego rodzaju zuchwałość nie przekonała do siebie nawet wymarzonych klientów marki. Firma stała się obiektem żartów, a wszystkie jej starania związane z odzyskaniem dawnej pozycji na rynku, nie przysporzyły jej żadnych sprzedażowych sukcesów. Rozpoczęła się desperacka walka o klienta, a żadna metoda nie potrafiła zmienić fatalnego wizerunku Abercrombie [&] Fitch.
Ironia losu bywa okrutna. Niedawno, media obiegła informacja o całkowitej zmianie polityki A[&]F. By uchronić się od bankructwa, marka zamierza poszerzyć grupę docelową swoich klientów, wprowadzając na rynek rozmiary większe, niż standardowe 38. Jak informuje Reuters, oprócz tego, w ofercie firmy znajdą się nowe kolory ubrań, a w kolekcjach pojawi się także obuwie.
Widać, że marka Abercrombie [&] Fitch w swoim upartym dążeniu do „fajności”, nie wywołała podobnego wrażenia u potencjalnych klientów. Czy nowa polityka firmy uratuje ją od bankructwa? Tonący brzytwy się chwyta, a czas podobno leczy rany. Czy ta ostatnia deska ratunku zmieni wizerunek marki? Poczekamy, zobaczymy.