O tej sprawie było głośno od kilku miesięcy. Po długim czasie oczekiwań na reakcje LPP, dotyczące poprawy warunków pracy i bezpieczeństwa w bangladeskich fabrykach, polski koncern przystąpił do ważnego porozumienia. Tym samym dołączył do listy 100 firm odzieżowych, które dużo wcześniej zajęły stanowisko w sprawie tragedii w Bangladeszu. Niewątpliwie, do podjęcia działań przyczyniły się polskie media, blogerzy, jak również organizacje pozarządowe.
Dla przypomnienia, 27 kwietnia b.r., w Bangladeszu miała miejsce tragedia, w której zginęło 1127 osób. Na przedmieściach Dhaki, doszło do zawalenia dziewięciopiętrowego budynku Rana Plaza, w którym znajdowały się fabryki odzieżowe. Wśród nich, były również te szyjące odzież dla zachodnich koncernów. Na miejscu tragedii znaleziono metki polskiej marki Cropp, należącej do gdańskiego LPP, największego producenta odzieży w Polsce.
Katastrofa przemysłowa w Bangladeszu wywołała falę krytyki dotyczącą fatalnych warunków pracy w fabrykach. Na reakcje koncernów nie trzeba było długo czekać. Podpisano porozumienie dotyczące poprawy bezpieczeństwa pracy, a do powyższej inicjatywy przystąpiło ponad 100 firm odzieżowych z całego świata. Wśród nich znalazły się m.in. takie koncerny jak H[&]M, Inditex, Primark, Marks [&] Spencer, Tesco i Espirit, jednak na długiej liście zabrakło podpisu polskiego LPP, właściciela marek takich jak Reserved, Cropp, House, Promostars, Sinsay i Mohito.
Miesiąc po tragedii, spółka poinformowała wszystkich, że rozważa przystąpienie do światowego porozumienia. A jednak na zdecydowane działania próżno było czekać. Brak jakiejkolwiek reakcji nie umknął uwadze mediów, które nie szczędziły ostrych słów krytyki lekceważącego stanowiska gdańskiego koncernu. Sprawę wystarczająco nagłośniła Gazeta Wyborcza, która umieściła na pierwszej stronie artykuł opisujący ciężkie warunki pracy Banglijczyków.
Dariusz Pachla, wiceprezes LPP oświadczył- „Nie ponosimy winy w związku z katastrofą w Dhace. Nie mamy własnych fabryk, zlecamy produkcję zewnętrznym firmom za pośrednictwem agentów i nie mamy wpływu na to, gdzie nasze ubrania zostaną uszyte. Agent, który ulokował produkcję w jednej z fabryk w Rana Plaza, zapewniał, że panują tam odpowiednie warunki”.
Sprawę skomentowała Maria Huma, koordynatorka Clean Clothes Polska, nieformalnej koalicji organizacji pozarządowych działających na rzecz poprawy warunków pracy w globalnym przemyśle odzieżowym – „Jest dla nas nie do przyjęcia, że śmierć ponad tysiąca pracowników z powodu nieprzestrzegania standardów pracy w budynku, gdzie miała miejsce produkcja ubrań Cropp, nie powoduje żadnej reakcji firmy. Żądamy podjęcia przez LPP działań na rzecz zapobiegania podobnym tragediom w przyszłości”.
Lekceważącą postawę LPP, skomentował na swoim blogu Michał Zaczyński, w tekście „W roli ofiary”. Ostrych słów krytyki nie szczędził również osobom związanym z polską branżą mody: „Redaktorzy, dziennikarze, blogerzy, styliści. Wasze nadęte ego, wasz galopujący materializm i głupi snobizm zwolnił was z działania. I myślenia. Choć raz moglibyście zrobić coś, co przeczyłoby opinii o próżności naszego zawodowego środowiska. Więc proszę, zróbcie”.
Jego apel sprowokował do dyskusji innych blogerów. Na temat fałszywej moralności konsumentów, wypowiedział się Tobiasz Kujawa z Freestyle Voguing, w tekście „Między Polską a Bangladeszem”. Swoje stanowisko wyraziła również Harel we wpisie „Ten ohydny konsumpcjonizm”. Problemu nie zignorowała Gosia Boy w podsumowaniu „Blogerzy kontra LPP kontra zło całego świata – o co warto walczyć?”. Mimo różnych punktów widzenia, dyskusja osiągnęła pożądany efekt – problem został skutecznie nagłośniony, a do inicjatywy przyłączyły się inne osoby z modowej branży.
Kilka dni po burzliwej rozmowie w sieci, Ewa Kosz z Ultra Żurnalu wystosowała list otwarty do LPP, nawołujący polski koncern do skomentowania problemu. Pojawiły się w nim pytania dotyczące wewnętrznych działań firmy w związku z poprawą warunków pracy w azjatyckich szwalniach. Chociaż list nie zebrał imponującej ilości podpisów, był wyjątkowo ważnym głosem w całej sprawie. Nie pozostało nic innego, jak czekać na reakcje drugiej strony.
21 paździenika, na oficjalnej stronie LPP, pojawiła się informacja dotycząca przystąpienia do porozumienia na rzecz poprawy warunków pracy i bezpieczeństwa:
Zarząd LPP SA informuje, że w dniu dzisiejszym, jako pierwsza firma odzieżowa w Polsce, staliśmy się sygnatariuszem porozumienia mającego na celu poprawę bezpieczeństwa w fabrykach produkujących odzież w Bangladeszu (Accord on Fire and Building Safety in Bangladesh). Jest to pionierska umowa firm odzieżowych, a także międzynarodowych i lokalnych organizacji pozarządowych, na rzecz zapewnienia trwałej poprawy bezpieczeństwa oraz warunków pracy.
Porozumienie tworzy ponad 100 firm z branży odzieżowej, głównie z Europy. Zostało ono zawarte na pięcioletni okres, w którym prowadzony będzie szereg działań naprawczych, począwszy od niezależnej kontroli fabryk, po ich modernizację. W ciągu trwania programu, LPP SA opłaci składki członkowskie, które zapewnią możliwość prowadzenie działań kontrolnych i szkoleniowych w wysokości do 2,5 mln USD oraz poniesie inne koszty związane z poprawą bezpieczeństwa w fabrykach.
Niezależnie od przystąpienia do Porozumienia, LPP SA zmieni w najbliższym roku swój model zlecania produkcji dostawcom z Bangladeszu, zwiększając konsolidację i ograniczając pośrednictwo niezależnych agentów. Ma to na celu sprawowanie bardziej efektywnej kontroli nad przestrzeganiem zasad współpracy dostawców z LPP SA określonych w ramach zapisów Code of Conduct.
Mamy szczerą nadzieję, że przystąpienie do porozumienia oraz szereg alternatywnie podjętych działań wpłynie na poprawę bezpieczeństwa i warunków pracy, a tym samym na uniknięcie tragedii podobnych do tej, która miała miejsce w budynku Rana Plaza.
Zarząd LPP SA
Cieszymy się, że LPP zajęła wyraźne stanowisko w tak poważnej sprawie i nie pozostała obojętna na całą tragedię. Choć problem już dawno wymagał podjęcia tego rodzaju działań, najważniejsze jest to, że efekt został osiągnięty. Jak widać, kropla drąży skałę.