Zasada regulowania rachunku w restauracji jest dosyć prosta: płaci ten, kto zaprasza. Ta, podobnie jak i większość norm etykiety, wynika z rozsądku. Osoba zapraszająca wie, czy dysponuje w danym momencie odpowiednimi ku temu środkami, i też zaprasza w takie miejsce, które ma sprawdzone, więc zapraszając i biorąc tym samym odpowiedzialność za spotkanie, nie narazi siebie ani gości na ewentualne nieprzyjemności wynikające z nieodpowiedniej atmosfery w lokalu czy nieprofesjonalnej obsługi, jeśli restauracja będzie przypadkowa.
Niewątpliwie mogą być od tej zasady odstępstwa, jednak powinny być z góry ustalone. Przypatrzmy się trzem różnym sytuacjom.
Mężczyzna czy chłopak zaprasza dziewczynę na obiad. To bardzo tradycyjny scenariusz, w którym nie powinno być żadnych wątpliwości, kto płaci. Jeśli w tym przypadku mężczyzna nie zapłaci rachunku, popełnia podwójne faux pas: jedno wynikające z niewywiązania się z roli gospodarza i drugie wynikające z tradycyjnej polskiej etykiety, według której mężczyzna nie powinien pozwolić kobiecie na płacenie za siebie rachunku.
W drugim przypadku dziewczyna zaprasza chłopaka na obiad. To bardziej współczesny scenariusz. Według norm nieco starszej etykiety już sam fakt zaproszenia mężczyzny przez kobietę był nie do pomyślenia i źle o tej kobiecie świadczył. Wprawiłoby to też w zakłopotanie kelnerów, którzy niegdyś podawali gościom płci żeńskiej kartę bez cen. Jednak czasy się zmieniły. I teraz przy większym zrównaniu praw mężczyzn i kobiet również mężczyzna czy chłopak mogą być gośćmi swoich koleżanek i wówczas kobiety płacą rachunek. Dobrze jednak z góry poinformować obsługującego kelnera, kto na tym spotkaniu jest gospodarzem.
rys. Katarzyna Walentynowicz
Trzecia sytuacja – biznesowa: menedżer zaprasza klienta na lunch. Tutaj bez żadnych wątpliwości menedżer jest odpowiedzialny za uregulowanie rachunku, bez względu na to, czy będzie to kobieta czy mężczyzna.
Jeśli po zjedzonym obiedzie zdarzy się, że któryś z gości zaproponuje uregulowanie rachunku, nie radziłabym korzystać z takiej propozycji, ponieważ nigdy nie wiadomo, czy gość nie robi tego tylko kurtuazyjnie. I jeśli gospodarz w takim przypadku skwapliwe skorzysta z hojności gościa, narazi się na duży nietakt. Gdyby jednak ten sam gość wyszedł z tą propozycją w momencie zaproszenia, sytuacja powinna się zmienić. Przypuśćmy, że Jan Nowak wychodzi z inicjatywą zjedzenia wspólnie lunchu z panem Kowalskim (już sama inicjatywa ustawia Jana Nowaka w roli gospodarza) i Kowalki wyraża zgodę, jednak pod warunkiem, że to on płaci, wówczas wypada się zgodzić, ale warto dodać: „Dobrze, ale następnym razem ja płacę”.
Osoba zaproszona może też zaproponować wspólne zapłacenie rachunku, ale tu znowu taka inicjatywa musi być uzgodniona w momencie przyjęcia zaproszenia. W tym przypadku mogą być dwie wersje: kelner przygotowuje jeden rachunek, który w równych częściach regulowany jest przez gości, lub każdy z gości otrzymuje oddzielny rachunek, ale o tym należałoby poinformować kelnera na początku spotkania, ponieważ widok gości, którzy pochylają się nad jednym rachunkiem, aby obliczyć wysokość swojej zapłaty, jest mało elegancki i może stać się żenujący, jeśli wkradną się błędy.
Irena Kamińska-Radomska