Piotr zaprosił swoją przyjaciółkę Irminę do eleganckiej restauracji przy Teatrze Wielkim. Zarezerwował stolik, pojechał po koleżankę i razem z nią wszedł do restauracji. To znaczy nie do końca razem: oczywiście, hołdując zasadom etykiety towarzyskiej, Piotr w każdym momencie ustępował Irminie pierwszeństwa. Jedynie w dwóch sytuacjach zachował się nieco inaczej: kiedy trzeba było przytrzymać drzwi (a te otwierały się do środka) i poprowadzić przyjaciółkę do stolika – wtedy Piotr szedł pierwszy. Zanim jednak to uczynił, w obu przypadkach Irmina mogła usłyszeć: „Pozwól, że otworzę drzwi” czy „Pozwól, że poprowadzę”. Te krótkie zdania – niby tylko nic nie mówiące formułki – są wielce wymowne. Po pierwsze, świadczą o znajomości dobrych manier, a po drugie, są wyrazem dbałości o gościa. Zresztą, jedno z drugim jest zawsze powiązane.
Para usiadła do stolika. Kelner podał menu i oddalił się od gości. Po chwili odebrał telefon i zagłębił się w rozmowę. Piotr, kiedy uzyskał informację od przyjaciółki na temat wyboru dań, próbował „złapać” kontakt wzrokowy z kelnerem, aby przywołać go do stolika. Co chwilę zerkał w kierunku kelnera. Najpierw bardzo dyskretnie, ponieważ nie chciał skupiać się na obsłudze, ale z czasem, mniej więcej po dwudziestu minutach, które w tych okolicznościach wydawały się wiecznością, wręcz wbił wzrok w kelnera. Ten jednak nie reagował. Piotr zauważył, że w takiej samej sytuacji są goście przy jeszcze czterech sąsiadujących stolikach.
I co w tej sytuacji zrobić? Zacząć pstrykać palcami jak w tańcu flamenco i zostać wyrzuconym z lokalu? Ostentacyjnie wskazać zegarek czy może podejść i zrobić awanturę? W efekcie to gość okaże się bardziej niegrzeczny, a nie obsługa. A poza tym, gdyby gość w ten sposób coś wskórał, to najprawdopodobniej dostanie danie z „niespodzianką”.
rys. Katarzyna Walentynowicz
W podobnej sytuacji radziłabym dwa wyjścia: albo podejść do kelnera i jak najgrzeczniej poprosić go o przyjęcie zamówienia, albo zmienić lokal i przekazać znajomym opinię o miejscu. Niełatwo jednak o zmianę lokalu, kiedy już się przyjechało, wybrało dania i kiedy soki trawienne zaczynają już intensywniej pracować. Wcale jednak nie łatwiej podejść z uprzejmym wyrazem twarzy do kogoś, kto wyprowadził nas z równowagi. Decyzja należy do nas.
Gdyby jednak udało się zapanować nad swoimi emocjami, to przy regulowaniu rachunku nie może zabraknąć napiwku. Może on być bardzo niski, jednak nie może być całkowicie pominięty. To wysokość napiwku jest wyrazem poziomu zadowolenia. Natomiast jego całkowity brak będzie pozbawieniem pracownika wynagrodzenia, co jest niegrzeczne. Tak więc przy podjęciu decyzji, czy pozostać, czy nie, ten czynnik powinien pomóc.
Niestety, niezadowoleni klienci, zamiast opuścić restaurację, decydują się skorzystać z usługi z postanowieniem zemsty na kelnerze przy płaceniu rachunku. Ale po wyjściu pozostanie niesmak.
Irena Kamińska-Radomska