Największa zmiana rzucająca się w oczy w czasie kilku ostatnich Tygodni Mody? Obok stałych bywalców pokazów, w pierwszych rzędach królowały chińskie redaktorki, stylistki, buyerki i it-girls. Już od pewnego czasu Chiny stanowiły jeden z głównych rynków zbytu produktów z górnej półki, w tym kreacji i dodatków wielkich domów mody, a biorąc pod uwagę najnowszy raport Bloomberg, z którego wynika że Państwo Środka przegoniło Stany Zjednoczone jako największy nabywca dóbr luksusowych na świecie, nie dziwi fakt, iż w ostatnim czasie wszystkie znane marki masowo otwierają filie na Dalekim Wschodzie.
Ostatnie badania pokazują, że już 25% ogółu sprzedawanych dóbr luksusowych wędruje do chińskich nabywców. O tym jak chłonny jest rynek azjatyckiego tygrysa, najdobitniej świadczy proste zestawienie: Vogue China sprzedaje większą liczbę kopii niż połączony nakład niemieckiej, francuskiej, włoskiej i brytyjskiej edycji biblii mody! Nie milkną także plotki, sugerujące, że niemały wpływ na głośną nominację Alexandra Wanga na stanowisko nowego dyrektora kreatywnego Balenciagi, miały chińskie pochodzenie i kontakty projektanta.
W jaki sposób, prócz tworzenia sieci sklepów na Dalekim Wschodzie, rynek mody może dostosować się do zmiany profilu nabywcy? Czy orientalne motywy, będące jednym z głównych trendów sezonu jesień zima 2012/2013 oraz wiosna lato 2013, to tylko początek długotrwałej rewolucji? A może w przyszłości Szanghaj zastąpi Paryż jako światową stolicę mody? Wszystko okaże się z czasem.