Kto był Twoim pierwszym modowym wzorem do naśladowania?
Pewnie nie będę oryginalna, ale pierwszym wzorem do naśladowania pod względem stylu była moja mama. Wciąż ją podglądam i się inspiruję. Zawsze miałam wrażenie, że potrafiła wyczarować coś z niczego, nie bała się zwracać na siebie uwagi, czerpała z mody prawdziwą przyjemność. Dzięki niej z domu wyniosłam też szacunek do ubrań i chęć dbania o posiadane rzeczy. Myślę, że przez przeglądanie jej zdjęć z lat 70. i to, że zachowała niektóre ubrania z tego czasu, ukształtował się mój styl, który najchętniej czerpie z tamtej dekady.
Czy w Twojej szafie można znaleźć ubrania vintage, z którymi wiążą się szczególne historie i trzymasz je z sentymentu?
Mam wrażenie, że większa połowa mojej szafy opowiada historie. To dziesiątki ubrań, które tworzą kolejne łańcuchy opowieści u nowej właścicielki. Mam ponad stuletnią sukienkę z czasów edwardiańskich podarowaną przez wspaniałą Magdalenę z vintage shopu Waste and Closet – jakby była szyta na miarę. Noszę ręcznie wykonane koturny na prawdziwym korku po mojej babci. Spoglądam przez okulary mojego taty z lat 70. Lubię przywozić vintage z podróży – w szafie drzemie yukata z Japonii, żakiet Lagerfelda z Korei, peasant dress z Paryża, zamszowa skóra z frędzlami z Bari i wiele innych. Każda z tych rzeczy jest jak perfumy – kiedy ją zakładam od razu przywołuje wspomnienia i daje mi poczucie posiadania czegoś jedynego w swoim rodzaju.
Przeczytaj również wywiad z Kamilą Szawińską – polską modelką z 23. letnim stażem w branży.
Pamiętasz swój studniówkowy look?
Pamiętam go doskonale – ba, jako nieuleczalny przypadek sentymentalności swoją studniówkową sukienkę mam wciąż na dnie garderoby. Glamour lat 30. zawsze wydawał mi się oszałamiająco elegancki – w pierwszy prawie dorosły wieczór zainspirowałam się syrenią zmysłowością złotej ery Hollywood. W czasach koków z brokatowym lakierem i rozłożystych spódnic postawiłam na gładko zaczesane włosy i czerń od stóp do głów. Wtedy nie było mowy o zakupie kreacji od ręki – musiałam sama znaleźć materiał i zdać się na projekt osiedlowej krawcowej. Sukienka z nieelastycznego materiału była tak obcisła, że musiała mieć na plecach głębokie sznurowanie. Była bez ramiączek, wykończona delikatną koronką. Dodatki znalazłam w szafie mamy. Teraz ubrałabym się zupełnie inaczej, ale wspominam z sentymentem to, jak niesamowicie się wtedy czułam.
Jaka była pierwsza markowa rzecz, którą miałaś w swojej szafie?
Pamiętam, że moje trzy pierwsze rzeczy znanych domów mody są dziełem cudownego przypadku – każdą znalazłam w second handzie. Pierwsza to zapinany na złote guziki granatowy płaszcz Moschino z lat 80. Druga to czarna torebka Celine. Trzecia to klasyczny trencz Burberry. Nie był to moment boomu popularności rzeczy z drugiej ręki, bez social mediów świadomość wielu marek była również mniejsza – nieco łatwiej było namierzyć prawdziwe perełki.
Gdybyś miała do końca życia nosić tylko jedną rzecz, którą masz w swojej szafie, co by to było i dlaczego?
Wahałam się pomiędzy białą koszulą a długim, czarnym płaszczem o pudełkowym kroju. Sądzę, że finalnie postawiłabym właśnie na płaszcz. Uwielbiam pięknie podkreślone ramiona, wydłużenie sylwetki i czystą siłę płynącą z minimalistycznego, porządnego, ciężkiego krawiectwa. Moment, kiedy wiatr rozwiewa poły płaszcza zawsze sprawia, że czuję się jak postać z filmu.
Jak opisałabyś swój styl? Co jest dla ciebie ważne w modzie?
Mój styl to absolutny eklektyzm z nutą nostalgii. Przez to, że uwielbiam vintage i kolekcjonuję cieszące mnie kąski, często widać inspirację przeszłością, którą łączę z nowymi rzeczami. Mój styl to z jednej strony nuta romantyzmu, ale z drugiej ciągoty do mocnych, prostych sylwetek. Wyrosłam z potrzeby określenia swojego stylu jednym słowem i cieszę się żonglowaniem tym, co wpadnie mi do głowy.
Najbardziej w modzie cenię sobie możliwość wyrażania siebie bez słów. To często czytelny komunikat, który jak rękawiczka dopasowuje się do mojego nastroju i sytuacji, w której noszę dane rzeczy. Wygodę – to zawartość szafy ma dostosować się do mnie, nie odwrotnie. Nieustanną zmianę – uwielbiam przyglądać się temu, jak ewoluuje znaczenie poszczególnych rzeczy. Nadawane na nowo przez kontekst czasów – albo nas samych.
Masz na swoim koncie jakieś modowe faux pas, które szczególnie zapadło Ci w pamięć?
Moje modowe faux pas jest dość świeże i czerwienię się na samą myśl. Zwiewna czarna sukienka, która wydawała się nieprzezroczysta w domu, okazała się pokazywać aż za dużo w świetle dziennym. To mała lekcja dla mnie, żeby przyglądać się delikatnym tkaninom w różnym świetle (śmiech).
Skąd czerpiesz inspiracje na stylizacje?
Z ulicy – wiecznie się rozglądam i zapamiętuję charakterystyczne elementy. Z filmów i pokazów mody, współczesnych lub nie. Z własnej szafy – lubię układać ubrania rotacyjnie – na najwyższej półce często drzemie coś, po co długo nie sięgam i po czasie wydaje się być zupełnie nową rzeczą. Chłonę otoczenie jak gąbka – na to, co założę danego dnia może mieć wpływ zarówno inspirujący edytorial, jak i muzyka, której aktualnie słucham. To świetne ćwiczenie kreatywności.
Po więcej wywiadów z ciekawymi osobami z branży wejdź na fashionbiznes.pl
Zdjęcie główne: IG @freakery