Chcesz zabłysnąć w towarzystwie? Pochwalić się czymś, czego nikt nie wie lub nie ma? Porzuć te nadzieje. Cytując klasyka „Wszystko, wszędzie, naraz” już wszyscy mamy, oglądamy i znamy. Bez wysiłku i ograniczeń. Każdą platformę i każdą nowość odhaczamy niczym taski w korporacji. Kiedyś poczucie wspólnoty budowała nam wiara i cotygodniowe zbiorowe odmawianie modlitwy w wybranym miejscu. Dziś naszą wspólnotą są kolejne sezony seriali i nominowane kinowe blockbustery, które oglądamy już niemal wszyscy jednocześnie, aby następnie rozprawiać o nich przy każdym spotkaniu towarzyskim czy biznesowym. Ale czy to fajnie? No nie do końca. Ale zacznijmy od początku…
Z cyklu “Obejrzenia” przeczytaj również: Recenzję filmu “Babygirl”
Rozważania na temat streamingu
Czy ktoś jeszcze pamięta świat przed streamingami?
To prawie jak wywoływanie zdjęć u lokalnego fotografa. 24 lub 36 sztuk. Zetki mają teraz Instaxy, namiastkę naszych retro wywołań. Jak twierdzi Wikipedia, Netflix powstał w 1997 roku, a jako serwis VOD istnieje od 2007 roku. Początki nie były łatwe, ale cierpliwość i ciężka praca zwróciły się z nawiązką. W Polsce z tej najpopularniejszej platformy streamingowej korzystamy już dziewięć lat. Od tego czasu na rynku pojawiła się cała armia serwisów oferujących video na żądanie. Z ogromnymi międzynarodowymi produkcjami, ale również tymi lokalnymi (zatrudniającymi lokalnych twórców). Na jednej z ostatnich takich premier z ust znanego aktora usłyszałem, że „Netflixowi się nie odmawia”. I jest w tym pewnie sporo prawdy. Trudno bowiem odmówić plaformom finansowego rozmachu i częstotliwości produkcyjnej. Każdego dnia, niczym z taśmy, wypadają kolejne produkcje z fenomenalną obsadą. Na życzenie, na każdy rodzaj nastroju, dostępne tu i teraz.

fot. Materiały dystrybutora
Łatwo znaczy lepiej? Szybko. Bezpiecznie. Z super rozdzielczością
Współczesny świat oferuje nam instant rozrywkę. Bez wysiłku i „marnowania czasu”. Algorytmy myślą za nas. Podpowiadają co chcemy zobaczyć. Kategoryzując bądź nie. Kino europejskie pod komediami, nowości za sugerowanymi dla ciebie. Na każdym urządzeniu, w każdym miejscu. Samolot, metro, samochód. Każdego dnia spoglądają na nas nowe postery i zwiastuny, kusząc wyjątkową (albo i nie) fabułą. To wspaniała nowa rzeczywistość. Wciągamy filmy i seriale jak kreski z lusterka. Jedna po drugiej, trochę łaskotają nas w nos, ale bez przesady. Najczęściej wpadają jednym, a wypadają innym otworem. Najczęściej na szczęście. Bo jak w każdej dziedzinie, również w tej filmowej, jest wiele produkcji, które są jak klikbajty. Zbędne. Ich główną funkcją jest zapychanie czasu. Którego zapewne nie potrafimy spędzić bardziej kreatywnie, bo nam się nie chce. Albo jesteśmy zagubieni w tej ilości opcji. Mamy zautomatyzowany tryb. Wieczorny serial jest jak mycie zębów po jedzeniu. Jeden albo dwa odcinki dla odstresowania i nyny.

fot. Materiały dystrybutora
Ja wiem, że Ty wiesz. Czyli wszyscy kochamy to samo
Wspólnotowy wymiar oglądania tych samych produkcji jest niesamowity. Teraz każde spotkanie, każda rozmowa telefoniczna zawiera w sobie elementy ping ponga filmowego. Film za film, oko za oko. Pocieszające jest jak na razie to, że jeszcze dzielą nas opinie. Choć bywają produkcje, których nie wolno krytykować. Bywają reżyserzy i aktorzy nietykalni. I cokolwiek wypuszczą: jest innowacyjne i podlega szerokiej woli interpretacji. Na każdy sezon przypada również lista przykazań filmowych, które trzeba zobaczyć. Żeby mieć zdanie i móc je zabrać w towarzystwie. Normą jest odliczanie dni i godzin do pojawienia się kolejnego sezonu. Powstają limitowane kolekcje ubrań i trendy na Tik Toku. W tej karuzeli, niczym małpy, łapiemy się kolejnych krzesełek i na siłę chcemy się utrzymać w ruchu. Mimo zawrotów głowy.

fot. Materiały dystrybutora
Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem
Czy kino jest tu niewinnym i bezbronnym podmiotem? Absolutnie nie. Gorączka nominacji i nagród trwa. Po co nam te wszystkie rankingi? Żeby za nos prowadzić nas po kinie od sali do sali. Koniecznie chcemy zobaczyć wszystkie produkcje z największą ilością nominacji. Mamy FOMO. Strach przed wykluczeniem działa w każdej dziedzinie. A grono wybrańców z prawem głosu już nie raz się pomyliło. Bez najważniejszych nominacji bowiem przed laty przeszły tak mocne produkcje jak „Pulp Fiction”, „Szeregowiec Rayan”, czy „Tajemnica Brokeback Mountain”. Po to, aby po latach stać się kultowymi pozycjami, które można oglądać po kilkanaście razy i nigdy nie mieć dosyć.

fot. Materiały dystrybutora
Czy w tych czasach możemy jeszcze być niegrzeczni? I jak to zrobić?
Absolutnie nie namawiam nikogo do torrentów i innych nielegalnych źródeł. Ani nawet do wizyty w ostatnich wypożyczalniach video/dvd w mieście. Choć to ostatnie brzmi całkiem fascynująco. Apeluję jednak do was i do siebie również. O wyjście z tych wyrobionych już tras. O stawianie oporu trendom i owczemu pędowi. Hodowanie i dokarmianie w sobie zwierzątka krnąbrnego i niegrzecznego ma w sobie daleko idące korzyści. Proponuję zaglądać częściej na drugą i piątą stronę serwisów i repertuarów kinowych. Tam często skrywają się dużo bardziej wartościowe i miłe produkcje. Czasem pokryte kurzem, czasem brakiem kasy na promocję. Sam ostatnio złapałem się na tym, że od długiego już czasu słucham tego, co sam zafunduje mi serwis z muzyką. Przed laty sam szukałem nowych wykonawców, z różnych gatunków i miejsc. Czy jest to kwestia postępu, a może po prostu poświęcam czas na inne obszary? Bzdura! Jestem leniwy i tyle.
Produkcje na 2025 rok, które warto obejrzeć
Ale żeby nie pozostawić tak tego tekstu beznadziejnie. To polecę Wam kilka łatwiejszych i trudniejszych do zlokalizowania produkcji:
- Franca: Chaos and Creation
- Ardeny
- Niech to diabli!
- El club
- The tale
- Ja, kapitan
- Lęk
- Palm Trees and Power Lines
- Chungking Express

fot. Materiały dystrybutora
“Światłoczuła” to hit polskiej produkcji! Więcej przeczytasz o nim na miumag.eu
Zbigniew Kokot – BIO autora
Filmowy cykl „Obejrzenia” prowadzi Zbigniew Kokot (IG @zbig_kokot), od blisko dwóch dekad związany ze światem mediów, reklamy i sprzedaży. Po godzinach pasjonat filmu we wszystkich odcieniach; od mocnej i efektownej rozrywki, po ambitne kino autorskie. Na co dzień pracuje w Kinoteka PKiN.
Zdjęcie główne: Materiały dystrybutora