Organizowana przez The Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku głośna wystawa Schiaparelli and Prada: the impossible conversations nie była aż tak wyczekiwanym wydarzeniem, jak głośna ekspozycja Alexander McQueen: Savage Beauty. Jednakże, nikt nie spodziewał się, że wystawa ta przyciągnie tak niewielu zwiedzających.
Zgodnie z relacja dziennika The New York Times, wystawa zakończyła się w ubiegła niedzielę z liczbą zwiedzających stanowiących niecała połowę wszystkich, którzy w 2011 roku poszli zobaczyć dzieła zmarłego samobójczą śmiercią McQueena. Należy oczywiście nadmienić, że to smutne wydarzenie wpłynęło na wzrost zainteresowania jego twórczością i że liczba osob, która zobaczyła wystawę Savage Beauty stanowiła absolutny rekord: sprzedano ponad 660 tysięcy biletów, a sama ekspozycje przedłużano dwukrotnie. Tymczasem The Impossible Conversations zobaczyło niecałe 340 tysięcy osób, zostając daleko w tyle za innymi „hitami” nowojorskiego muzeum – Superheroes: Fashion and Fantasy (576 tysięcy biletów), Jacqueline Kennedy (prawie 560 tysięcy zainteresowanych) oraz Coco Chanel (463 tysiące).
Oczywiście, trudno będzie przebić rekord McQueena, tym niemniej nikt nie spodziewał się, że Prada (ta, która ubrała niejednego diabła mody) nie wzbudzi zainteresowania publiczności. Ku zmartwieniu krytyków, wielu twierdzi, że zestawienie sylwetki Miucci Prady z Elsą Schiaparelli miało na to duży wpływ. Jeden z kuratorów wystawy, Andrew Bolton, podkreśla, że ich zamiarem była wystawa o zakresie szerszym i dużo bardziej intelektualnym niż przepełniona bólem straty Savage Beauty.
Czyżby krótka „era” modowych wystaw miała się tym samym ku końcowi? Mamy nadzieję, że nie!