Warto odwiedzić
Logotyp serwisu lamode.info

RICK OWENS – KOLEKCJA WIOSNA LATO 2014

Kontrowersyjny pokaz Ricka Owensa pozostał na językach całej modowej branży. Sprawdźcie, co zaprezentował w najnowszej wiosenno-letniej kolekcji.

RICK OWENS – KOLEKCJA WIOSNA LATO 2014 11774 124601

Moda to taka kapryśna i krnąbrna neurotyczka, która od zawsze lubi kręcić nosem i wykrzywiać w grymasie swoje usta. Zmienna jak chorągiewka, co jakiś czas pokazuje nam swój trudny charakterek i niczym bezwzględna despotka ustala swoje własne reguły, każąc nam tańczyć, jak sama zagra. Z jednej strony wolna, bo posługująca się swoim własnym językiem, z drugiej bardzo ograniczająca– o czym niejednokrotnie mieliśmy okazję się przekonać, śledząc jej długą i zawiłą historię. Wyzwolona od konwenansów, a jednak często skazująca swoich entuzjastów na różnego rodzaju cierpienia. Utrudniające oddychanie gorsety, krępujące szyję koronkowe, sztywne kryzy, nakrycia głowy i peruki, które nie mieściły się w karocach, za małe buty, czy za ciasne spodnie to standardy, którym bezdyskusyjnie należało się podporządkować.

 

Współczesna moda narzuciła nam nowe kanony piękna, a przepustką do bycia modnym stała się ekstremalnie szczupła sylwetka. Jeśli komuś nie podoba się narzucony przez nią rytm, musi pogodzić się z tym, że wypada z ustalonych przez nią reguł gry. Do tej pory Rick Owens podporządkowywał się powyższym zasadom. Wszystko zmieniło się za sprawą jego wiosenno-letniej kolekcji na sezon 2014, zaprezentowanej podczas Tygodnia ModyParyżu.

 

 

Rick Owens - pokaz kolekcji wiosna lato 2014

                                       Rick Owens – pokaz kolekcji wiosna lato 2014, fot. East News

 

Podczas pokazu mody amerykańskiego projektanta, na wybiegu pojawiła się grupa groźnych bab, wykrzywiających swoje twarze w grymasie udawanego niezadowolenia i wściekłości. Żadna z nich nie była modelką. Co więcej, żadna nie zamierzała takiej udawać. Bo „modelki” Ricka Owensa to umięśnione, czarnoskóre tancerki, mistrzynie tradycyjnego afroamerykańskiego tańca zwanego steppingiem, albo step-dancingiem. Jego podstawowe reguły wyznaczają ciężkie kroki, mocne uderzenia stóp i dłoni, charakterystyczne grymasy na twarzy i wykrzykiwane głośno słowa. W tym wypadku ciało nie jest biernym obiektem i synonimem piękna, którym każą nam się zachwycać. To przede wszystkim narzędzie produkujące niekończącą się ilość skomplikowanych rytmów i dźwięków, żywy instrument, którym Rick Owens wyznaczył nowy rytm swojej mody – takiej, która stara się nam przekazać inne treści. Zarówno społeczne (amerykański postkolonializm), jak i estetyczne (kult ciała).

 

Co zobaczyliśmy w kolekcji? Szereg krótkich szortów, mini spódniczek, charakterystycznych nakryć głowy oraz dopasowanych i przeskalowanych górnych części garderoby. W surowych krojach pojawiają się drapowania, a paleta ogranicza się do khaki, szarości, czerni i bieli. Wyglądająca na sztywną garderoba nie krępuje pełnych energii ruchów tancerek, co z pewnością jest atutem całej kolekcji, a zamiast wysokich butów pojawiają się sportowe sneakersy Adidasa.

 

„Chciałem w jakiś sposób celebrować ten amerykański fenomen tanecznych grup step-dancingu. Moja estetyka była zawsze amerykańską wykładnią europejskiego glamouru” – wyznaje projektant dziennikowi New York Times.

 

Po wypowiedzi Ricka Owensa dla Style.com okazuje się, że pokaz był również w jakimś sensie atakiem na ortodoksyjny charakter mody. „Odrzucamy konwencjonalne piękno, tworząc swoje własne” – mówi projektant.

 

Trzeba przyznać, że takim performansem Rick Owens zapewnił sobie długoterminowe pozostanie na językach całej modowej branży. Jego emanujące nieposkromnioną energią show, nie dość, że wzbudziło zachwyt widowni, to jeszcze wywołało niekończącą się ilość dyskusji na temat roli i charakteru współczesnej mody – łamiącej konwencje, prowokacyjnej, dającej do myślenia. Czy jednak poruszony przez niego temat potrzebuje jeszcze tego rodzaju dyskusji? Czy może wywołać szereg bardziej zaawansowanych refleksji na temat przyjętego w modzie kanonu piękna? Stawianie znaku równości między problemem wykluczenia rasowego a brakiem akceptacji rozmiarów większych, niż modne „zero”, to jednak zdecydowanie za banalny i zbyt łatwy na prowokację temat dla tak niebanalnej i ciekawej osobowości, jaką jest Rick Owens

 

 

 

podobne artykuły