Na pokaz tego domu mody całe środowisko czekało z niecierpliwością. Pierwsza kolekcja, w której zabrakło Oscara de la Renty. Gdy odchodzi głowa zespołu, jego założyciel, zawsze pojawia się pytanie czy jego następca podoła wyzwaniu zastąpienia go na tym stanowisku. Pytanie i ogromna presja, ponieważ tak naprawdę to pierwszy pokaz warunkuje opinie, potem potrzeba tytanicznej pracy, by je zmienić. W tym przypadku z wyzwaniem mierzył się Peter Copping, były dyrektor artystyczny Niny Ricci. Wiadomo jednak, że nie wystarczy by stworzył dobrą kolekcję. De la Renta był ikoną. Znany, ceniony, uwielbiany przez gwiazdy. Prywatnie i zawodowo. Przez lata wyrobił marce opinię i styl. Mimo, że dom Ricci podobnie patrzy na kobietę i modę, przejście do pracy z taką historią nie mogło być zadaniem łatwym.
Na pokazie pojawili się przyjaciele zmarłego projektanta, w tym jego wieloletnia muza, odkryta przez niego Karlie Kloss. Po obu stronach wybiegu zasiedli kupcy i przedstawiciele wielkich domów handlowych. Nadszedł moment testu. Czy Copping podołał?
Trzeba przyznać, że była to kolekcja bardzo bezpieczna. Mocno nawiązująca do historii marki, czasem może aż za bardzo. Otwierające pokaz garniturowe sukienki i płaszcze przywoływały ducha luksusu i elegancji minionych lat. Wszystkie skromnie skończone tuż nad linią kolan, stały się po pewnym czasie wręcz nudne. Sytuację ratowały, zdecydowanie, dodane przez Coppinga printy, wybór mocnej palety barw i zaznaczenie talii w niektórych sylwetkach. Jednak to, na co zawsze z utęsknieniem czekaliśmy w pokazach de la Renty, to suknie wieczorowe. Tu nowy dyrektor artystyczny eksperymentował i to się opłaciło. Ciekawa linia szyi w długiej, czarnej, jedwabnej kreacji, ciekawie podkreśliła ramiona, w kolejnej obserwujemy uderzenie barw. Połączenie fuksji i granatu w klasycznej szytej w linii A sukni, ze stanikiem podkreślającym biust, zapewniło tej sylwetce kluczową pozycję w pokazie.
Historia marki, choć pomocna, może być zgubna gdy za bardzo się na niej polega. Copping w jesienno-zimowej kolekcji balansuje na niebezpiecznej granicy. Możliwe, że chciał uhonorować zmarłego de la Renę najlepiej jak można, wtedy wielokrotne odniesienia są zrozumiałe. Byle nie zrobić z tego zasady. Czekamy na dalsze propozycje projektanta, a patrząc na jego projekty jeszcze z czasów pracy dla Niny Ricci, może światu mody wiele zaoferować.