Mary MCartney, najstarsza córka Paula i Lindy McCartney, prywatnie matka 4 dzieci, żona producenta filmowego Simona Abouda, filantropka od lat działająca na rzecz zrównoważonego rozwoju. Zawodowo – uznana fotografka, słynąca szczególnie z licznych portretów, m.in. Helen Mirren, Kate Moss czy Morgana Freemana, a także pierwszego oficjalnego portretu syna premiera Tony’ego Blaire’a i Cherie Blair – Leo Blaire’a. Wystawa „Hands up if you wear fur” była manifestem jej niezgody na wykorzystywanie naturalnych futer w przemyśle modowym oraz chęcią zwrócenia uwagi na potrzebę ochrony środowiska naturalnego i walki na rzecz ochrony praw zwierząt. Słynne zdjęcie przedstawiające rękę ociekającą krwią – to tylko jeden z mocnych elementów tej wystawy.
Z Mary McCartney spotykamy się w Sztokholmie przy okazji premiery zrównoważonej kolekcji marki KappAhl, którą współtworzyła i sfotografowała. Okazuje się rozmówczynią charyzmatyczną, otwartą, niezwykle profesjonalną, ale przy tym ciepłą. Przy okazji tego wywiadu mam okazję osobiście przekonać się o jej niezwykłej umiejętności obserwacji. To spotkanie z rodzaju tych, które inspirują i na długo pozostają w pamięci.
Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie związane z fotografią?
Mam piękne wspomnienie z tym związane. Myślę, że miałam wtedy 7 lub 8 lat. Mieszkaliśmy w Londynie, mama (Linda McCartney – przyp. red.) była fotografką i pamiętam, jak zabrała mnie do ciemni fotograficznej, gdzie pracowała nad zdjęciami. To było wyjątkowe, ponieważ wówczas wywoływała niewiele swoich odbitek. Dobrze pamiętam ten moment: wkładasz do kuwety z wywoływaczem białą kartkę papieru fotograficznego i obraz powoli wyłania się z niczego. Prawdziwa magia, szczególnie dla dziecka przyglądającego się temu procesowi. Pamiętam, że tamto doświadczenie zdecydowało o późniejszym postrzeganiu przeze mnie fotografii i nadało jej taki właśnie magiczny wymiar.
Czy to właśnie wtedy zdecydowałaś, że zostaniesz fotografem?
Zdecydowałam o tym dopiero jako dwudziestokilkulatka. Wcześniej wydawało mi się, że robienie zdjęć to powszechna umiejętność, którą posiadają wszyscy, szczególnie, że dorastałam w twórczej atmosferze i w artystycznym domu. Pamiętam jednak taką sytuację, kiedy zobaczyłam zdjęcia koleżanki z wakacji, które nie należały do najlepszych i olśniło mnie „aha, chyba jednak nie każdy potrafi fotografować” (śmiech).
Które zdjęcie ze swojej twórczości wskazałabyś jako szczególnie ważne?
Trudno byłoby mi wskazać konkretne zdjęcie, natomiast jest jeden projekt, który ma dla mnie szczególne znaczenie – A Photographic Study of the Royal Ballet After Hours. Praca nad nim trwała dość długo – ok. 8,5 tygodnia co pozwoliło mi zbliżyć się z fotografowanymi tancerzami, stać się częścią ich teamu, podejść z obiektywem naprawdę blisko; dało również szansę na nawiązanie pewnego rodzaju bliskości, intymności, co jest widoczne na zdjęciach i z czego jestem naprawdę dumna. Lubię fotografować osoby, o których wiem, że mi ufają. To buduje szczególną atmosferę, powoduje, że fotografowany jest zrelaksowany przed obiektywem, co z kolei pozwala mu ujawnić prawdę o sobie, a mnie uchwycić ją na zdjęciu.
fot. Kate Jabłońska/LAMODE.INFO
W jednym z wywiadów wspominałaś, że w fotografii kluczowe jest dla Ciebie uchwycenie momentu. Czy bardziej skupiasz się na sportretowaniu emocji, czy udokumentowaniu określonego zdarzenia, chwili?
To, co jest dla mnie najważniejsze, to sportretowanie kogoś takim, jaki jest naprawdę. To niezwykle trudne zadanie, ponieważ człowiek wiedząc, że jest fotografowany, przybiera różne pozy. Lubię momenty, które rodzą się spontanicznie, są niezaplanowane i niekontrolowane. Najczęściej jednak sytuacja, w której mają powstać zdjęcia jest wcześniej zaaranżowana. Natomiast to, co mnie szczególnie interesuje, to właśnie te momenty, które wymykają się spod kontroli i wcześniej ustalonemu biegowi rzeczy, powstają jakby poza planem. Takie zaplanowane, wyreżyserowane od A do Z sytuacje są po prostu nudne (śmiech).
Na Twoim Instagramie możemy obserwować zdjęcia z hasztagiem #someone. Czy w tym cyklu chodzi o człowieka jako takiego, czy o pokazanie go w określonym kontekście i co najbardziej fascynuje Cię w fotografowaniu ludzi?
To, co uwielbiam w zdjęciach, które wrzucam na Instagram, to właśnie to, że są spontaniczne. Także sposób ich powstawania jest dla mnie wyjątkowy: fakt, iż używam telefonu, zamiast kierować w czyjąś stronę obiektyw, nadaje tej sytuacji nieformalny charakter. Natomiast to, czego szukam, to zawsze jest człowiek. Każdy jest indywidualny, wyjątkowy w szczególny, charakterystyczny dla siebie sposób i to jest to, co mnie pociąga. Mój styl pracy polega na tym, że szukam ujęcia. Gdziekolwiek jestem, w taksówce, w drodze, rozglądam się i widzę konkretne kadry. Czasem patrzę na kogoś i widzę oczami wyobraźni portret tej osoby. Innym razem pozwalam takiej chwili umknąć, odpuszczam, nie wyciągam aparatu. Moją naczelną zasadą w pracy i w ogóle jest szacunek względem drugiego człowieka. Poza tym pasjonuje mnie wielość i różnorodność aktywności, na jakie pozwala mi medium fotograficzne – z jednej strony Instagram, a z drugiej realizacja projektów wykonywanych wielkoformatowym cyfrowym aparatem czy też praca analogiem.
W twojej twórczości pojawia się również motyw łóżka…
Tak, to jeden z moich ulubionych motywów. Łóżko to wyjątkowe miejsce z rożnych względów. To najbardziej intymna przestrzeń, która pozwala na maksymalny relaks, otwarcie się, w której powstaje portret nawet bez fizycznej obecności portretowanego. Poza tym jest to też motyw bardzo silnie oddziałujący na moją wyobraźnię – patrzę na zdjęcie łóżka i widzę przed oczami całą historię…
Ty, jak i Twoja siostra Stella jesteście mocno zaangażowane w idee zrównoważonego rozwoju i inne prośrodowiskowe inicjatywy. Jakie miejsce w twoim życiu zajmuje ta aktywność, na ile ważna jest dla ciebie w życiu taka postawa?
To dla mnie ogromna wartość, że zostałyśmy wychowane w świadomości i poszanowaniu natury. Wykształciło w nas to szczególne podejście polegające na powstrzymywaniu się od aktywności, która mogłaby negatywnie odbijać się na naturze. Osobiście uważam, że trzeba być świadomym wpływu, jaki wywiera się na środowisko i poprzez swoją twórczość staram się zwracać uwagę na tę kwestię. Co więcej, uważam, że w dzisiejszych czasach to wyjątkowo „nie cool” przyjąć obojętną postawę względem środowiska naturalnego. Poza tym jestem wegetarianką i przykładam dużą wagę do pochodzenia produktów, które kupuję. Daleko mi do ideału, ale myślę, że generalnie chodzi o przyjęcie pewnej postawy i robienie w tym kierunku najwięcej, jak to tylko możliwe, o życie ze świadomością wagi tych zagadnień. Mam też poczucie, że powinniśmy zjednoczyć siły i wspólnie podejmować działania na rzecz ochrony środowiska naturalnego i jego zasobów. W gronie rodziny wzajemnie wspieramy się w tym obszarze.
fot. Kate Jabłońska/LAMODE.INFO
Czy jako dziecko czasami buntowałaś się przeciwko takiej postawie?
Nie, nie było we mnie buntu. Myślę, że wynikało to z faktu, iż zawsze byłam bardzo związana z moją rodziną, dla której idee zrównoważonego rozwoju i życia w zgodzie z naturą były i wciąż są bliskie. Byłam też mocno związana z mamą, która była dość nietypowa jak na tamte czasy – ogromnie inspirująca, z artystyczną duszą, wychowująca nas z dala od typowych wychowawczych zakazów i nakazów, co z kolei wydawało mi się bardzo pociągające i powodowało, że chętnie podążałam za jej pomysłami. Mama ogromnie inspirowała mnie, więc naturalnie próbowałam ją naśladować.
Tytuł zrównoważonej kolekcji KappAhl, którą sfotografowałaś brzmi „Dreams through a lens”, czy możesz wyjaśnić jego znaczenie, co za nim stoi?
Ten tytuł jest ogniwem wiążącym mnie jako fotografa z tą kolekcją. Firma KappAhl, która przygotowała nową linię ubrań, zwróciła się do mnie z prośbą o stworzenie do niej kampanii reklamowej. Do pracy nad tym projektem chciałam przemycić temat, który bardzo mnie interesuje – obserwację ludzi, przyglądanie się im – zamiast ukazania kolekcji jedynie w aspekcie pro-środowiskowym. Kampania odwołuje się więc do takich pojęć jak przyjaźń, bliskość czy wspólne spędzanie czasu, ponieważ głęboko wierzę, że kiedy te potrzeby człowieka są zaspokojone powstaje przestrzeń na podjęcie działań.
Co chciałabyś przekazać osobie, która nie zetknęła się wcześniej z ideą zrównoważonej mody?
Jest to zagadnienie często poruszane ostatnimi czasy, w związku z czym jest duża dostępność informacji i materiałów na ten temat na stronach internetowych związanych z modą lub markami promującymi te idee. Poleciłabym także cały cykl poświęcony temu zagadnieniu na portalu„Business of Fashion”. To temat rzeka, sama cały czas uczę się nowych rzeczy w tej kwestii, zwracam uwagę na nowe aspekty związane ze zrównoważonym środowiskiem. Trudność polega jednak na przejściu od uświadomienia sobie wagi problemu, do podjęcia konkretnych działań w swoim życiu.
Jesteś zaangażowana w różne projekty. Jak udaje ci się pogodzić czasowo tak wiele działań i czy są jeszcze jakieś obszary, które chciałabyś eksplorować?
Ograniczony czas powoduje, że działasz bardziej efektywnie i maksymalnie wykorzystujesz ten, przeznaczony na pracę. Jeśli chodzi o nowe projekty, jestem w trakcie pracy nad nową książką oraz wystawą. Inne inicjatywy, w które się zaangażowałam to blog kulinarny pforpeckish.com, który zaczęłam prowadzić jako wegetarianka, a który ruszył dokładnie wczoraj, oraz książka kucharska mojego autorstwa, opatrzona moimi fotografiami. Można powiedzieć, że jako fotograf eksploruję obecnie temat jedzenia. Jednak to właśnie fotografia jest moją największą pasją i zakładam, że nigdy mi się nie znudzi.