Mimo, że właśnie świętuje swoje 10-lecie w branży, to w świadomości wielu osób nie miał należnego miejsca, bo zwykle jednym tchem wymienia się zaledwie kilka nazwisk jak Paprocki[&]Brzozowski, Zień czy Baczyńska. A Mariusz Przybylski wielokrotnie pokazywał swój świetny warsztat, konsekwencję i możliwości rozwoju w obrębie jednej marki oraz doświadczenie, które z powodzeniem przekazuje studentom. Jednak zapewne dzięki programowi w którym był jurorem, grono osób kojarzących jego kolekcje powiększyło się. I dobrze, bo warto uważnie śledzić, co Przybylski pokazuje sezon po sezonie.
Projektant porusza się w obrębie charakterystycznych dla siebie form, za każdym razem przedstawiając je w nowej odsłonie, czasem robiąc od nich odstępstwo i dodając do marki nowe rozwiązania – czy to z pomocą nietypowej i skomplikowanej konstrukcji czy wysokiej jakości materiałów. W swojej ostatniej kolekcji pokazał między innymi sportowe bluzy z zaznaczonymi ramionami, kurtki typu bomber, męskie garnitury, damskie ramoneski czy na język polskiej mody przełożył umiejętność noszenia wyrazistych printów na co dzień, także przez panów. Podobnego kierunku trzymał się także w najnowszej kolekcji „Wild at Heart” na wiosnę lato 2015, którą zaprezentował wczorajszego wieczora.
Jednak po kwiatowych wzorach z poprzedniego pokazu pozostało niewiele, bo i paleta barw stała się intensywniejsza, bardziej żywa i wyrazista. Tym razem bowiem projektant sięgnął po azteckie wzory, które łączyły w sobie czerwienie, róże, pomarańcze, fiolety i zielenie zwieńczone bielą i różnymi odcieniami niebieskiego. Geometrycznymi printami pokryto garnitury, sukienki, spódnice i sportowe męskie bluzy. W przypadku tych multi kolorowych total looków całość dawała momentami złudzenie optyczne – warstwy gubiły się, a nakładane na siebie ubrania tworzyły niemalże jeden projekt. Ostre zakończenia geometrycznych figur wykorzystanych w nadrukach, swoją kontynuację znalazły w cięciach będących wykończeniem bluz, czy koszul oraz w geometrycznych przeszyciach, które dawały efekt patchworku, często w obrębie jednej tkaniny, czasem łącząc kilka różnych faktur i kolorów.
fot. Katarzyna Jabłońska/LAMODE.INFO
To, co nie zawsze jest standardem na polskim rynku, Przybylski opanował do perfekcji. Spójność towarzyszy każdej jego kolekcji. W przypadku „Wild at Heart”, jeżeli nie zadrukowywał tkanin, ozdabiał je opalizującymi kamieniami, które zdobiły spodnie, kurtki czy bluzy i układały się w kształty będące dalszym ciągiem inspiracji azteckim wzornictwem. Często powtarzającym się akcentem w pokazie były także spódnice, które wzorem Jeana Paula Gaultiera, Ricka Owensa czy J.W. Andersona Przybylski proponuje także w męskiej wersji pod postacią spódnico-spodni. Noszenie tych dwóch elementów garderoby jednocześnie, to jedna z najmocniejszych tendencji sezonu w modzie damskiej.
Poza zestawami w duchu pret-a-porter, projektant nie zawiódł oczekiwań klientek, które na wielkie wydarzenia chciałby pójść w kreacji sygnowanej jego nazwiskiem. Tuż obok bardzo miejskich, codziennych sylwetek pojawiły się także opcje wieczorowe – najmocniej widoczne w masywnej, żakardowej wariacji na temat spódnicy typu syrena, którą projektant zestawił z bluzą. Bo u Przybylskiego sportowe fasony zyskiwały, dzięki trzymającym formę, materiałom świetnej jakości.
Bogate wzornictwo i ciekawa konstrukcja do niego nawiązująca – to była subtelna dzikość serca, ujarzmiona i podana w miejskiej, łatwej do noszenia estetyce. Jak odebrali ją zgromadzeni? Brawa słychać było jeszcze po zgaśnięciu świateł, kiedy projektant zniknął za kulisami.