Wybór miejsca pokazu, oddalonego od ścisłego centrum Warszawy, to ostatnio nowa reguła, która zapanowała przy okazji premier kolekcji polskich projektantów. Pokonanie tak długiego dystansu, w wielu przypadkach mogłoby się okazać grą niewartą przysłowiowej świeczki, a jednak przy okazji pokazu najnowszej kolekcji Łukasza Jemioła, warto było zdecydować się na taką wyprawę. Wystarczającą zachętą było już samo zaproszenie – estetyczne, z wyznaczonym miejscem danego sektora, co sugerowało, że każdy z zaproszonych gości znajdzie dla siebie miejsce, a ja nie spędzę wieczoru, stojąc na palcach w gęstym tłumie i notując w zeszycie jakieś przypadkowe impresje z tego, co zobaczyłam na wybiegu. Warto było się przekonać, czy tego typu sugestie rzeczywiście potwierdzą wszystkie oczekiwania. I trzeba przyznać, że wszystko doskonale sprawdziło się w praktyce.
Pokaz wiosenno-letniej kolekcji Łukasza Jemioła odbył się w warszawskim ATM Studio. Przestronna sala została podzielona na sektory, nie zabrakło również trybun – co jest już standardem większości zagranicznych pokazów, a niestety rzadkością warszawskich wydarzeń. Przy tak sprawnej organizacji, nawet dłuższe oczekiwanie na prezentację kolekcji, staje się mało istotnym problemem. Przejdźmy jednak do samej kolekcji, której zdecydowanie wypada poświęcić większą uwagę.
W zapowiedzi swojego wiosenno-letniego sezonu 2014, Łukasz Jemioł wyznał, że każda jego kolejna kolekcja jest krokiem naprzód. I trzeba przyznać, że projektant wywiązał się z powyższej deklaracji, bo choć pozostał na pewnym gruncie sprawdzonych form i krojów, to widać, że wciąż szuka twórczych rozwiązań. To już kolejny sezon, w którym projektant nie boi się eksperymentować z tkaninami, a do swoich kolekcji wprowadza nowe detale.
Powyższe eksperymenty opierają się zarówno na silnej grze kontrastów, w której nawet sztywne, grube materiały zestawione z tymi delikatnymi i zwiewnymi, nie powodują wrażenia ciężkości. Co więcej, trzymają tak nienaganne formy i na tyle korzystnie wpływają na sylwetki, że kompletnie zapominamy o ich, w gruncie rzeczy, dość trudnym charakterze. Doskonale wyważyć proporcje i stworzyć tak przyjemne dla oka kroje, to już umiejętność, której potrafią sprostać tylko dobrzy projektanci.
Na szczególną uwagę zasługują również detale – przeszycia na materiałach, rozporki, panele, zapięcia na plecach i plisy. Te ostatnie, z pewnością stanowią najmocniejszy punkt kolekcji. U Łukasza Jemioła pojawiły się w najrozmaitszych wariantach – w klasycznych krojach spódnic na kole, w modelach o bardziej nieregularnych konstrukcjach, w których zestawione zostały trzy odcienie i różne długości plisowanego materiału. Największe wrażenie robiły przede wszystkim ciemne farbowania w formie cienkich pasków podkreślających fakturę białej plisowanej tkaniny.
Zdecydowanym atutem jest również kompleksowość kolekcji, w której znajdziemy wszystkie elementy garderoby – włącznie z okryciami wierzchnimi, o których często, przy okazji wiosenno-letniego sezonu, zapomina wielu polskich projektantów. Dzięki takim rozwiązaniom, otrzymaliśmy kompletną kolekcję – ze spodniami, dzianinami, spódnicami na kole, spódniczkami mini, pudełkowymi płaszczami i sukniami wieczorowymi. Wszystko doskonale scala paleta kolorystyczna – od intensywnych odcieni różu, czerwieni i pomarańczowego, po beże, kremy, biele oraz czerń, które w kolekcji wystąpiły zarówno w monochromatycznych, jak i kontrastowych zestawieniach. Nie zabrakło również metalicznych odcieni srebra i złota, które doskonale podkreśliły charakter wyjściowej garderoby.
To zdecydowanie bardzo dobry sezon Łukasza Jemioła. Jeżeli kolejny, zgodnie ze wspomnianą przez niego zasadą, ma być jeszcze lepszy, to już w tym momencie możemy zacierać ręce i z niecierpliwością czekać przyszłe kolekcje.