noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0
(1,0)foreachslotdata->visible_adsense:0
Warto odwiedzićAdvertisement
(1,0)foreachslotdata->visible_adsense:0
Logotyp serwisu lamode.info
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0

MARKA HEXELINE – WYWAŻONA STRATEGIA DZIAŁANIA

O kulisach powstania polskiej marki Hexeline, planach rozwoju i aktualnej sytuacji na polskim rynku rozmawiamy z Panią Katarzyną Zawadzką, Brand Managerem.

MARKA HEXELINE – WYWAŻONA STRATEGIA DZIAŁANIA 3684 131114
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0

Czy pamięta Pani, jak narodził się pomysł stworzenia Hexeline? Firma powstała w 1981 roku – to musiał być trudny czas dla rozwoju własnej działalności…

 

Moda od samego początku była pasją mojej mamy – Haliny Zawadzkiej, założycielki i prezes naszej firmy. Od dziecka szycie sprawiało jej niezwykłą przyjemność, nauczyła się tego od swojej mamy, czyli mojej babci. Choć skończyła Politechnikę Łódzką, to jej pasja była tak silna, że moda zwyciężyła.  Fakt, to były trudne czasy i ogromne wyzywanie, ale chyba determinacja, miłość do mody i pragnienie odmienienia polskich ulic dały jej siłę.

 

 

Skąd wzięła się nazwa Hexeline?

 

Nazwa wzięła się od niemieckiego słowa „hexe”, oznaczającego czarownicę. Nam jednak chodziło o to, by kobieta mogła swoim wyglądem czarować, a zakładając nasze ubrania, poczuć się odmieniona, inna.

 

 

A jak rozpoczęła się Pani współpraca z marką?

 

To się stało naturalnie. Uczestniczyłam w życiu firmy, w domu rozmawiało się o pomysłach na nowe kolekcje, jeździłam także z rodzicami na targi mody. Miałam 12 lat, kiedy pierwszy raz czynnie zaangażowałam się w pomoc właśnie przy targach, które odbywały się w Poznaniu. To nie było nic skomplikowanego, ale w ten sposób zaznaczyłam swoją obecność w firmie.

 

Skończyłam marketing i zarządzanie na Uniwersytecie Łódzkim, ale czułam pewien niedosyt, więc wyjechałam na studia do Florencji, do Polimody. Tam wybrałam kierunek zarządzania markami luksusowymi.

 

 

Wybrała zatem Pani studia z myślą o pracy w Hexeline?

 

Chyba wtedy nie myślałam o tym w taki sposób. I, choć Hexeline, jest częścią mojego życia, to nie zamykam się na inne propozycje. Po studiach wyjechałam do Dubaju na praktyki – tam pracowałam w międzynarodowej korporacji zajmującej się luksusowymi brandami odzieżowymi. Ta firma zajmowała się dystrybucją takich marek, jak Marc Jacobs czy Michael Kors na rynek wschodni. Jednak wróciłam – wolałam Polskę.

 

 

A jak pracuje się w rodzinnym gronie? Czasem chyba bywa ciężko…

 

Trudnych chwil nie brakuje – to jest jednak niezależne od tego, gdzie się pracuje. Jesteśmy rodziną i mamy wspólny cel. Nie zapominamy o tym, staramy się wspierać i słuchać nawzajem. Mamy satysfakcję, że tworzymy coś razem.

 

 

Będąc tak blisko mody i procesu twórczego nigdy nie pomyślała Pani, by spróbować sił w tej dziedzinie?

 

Zdecydowanie lepiej czuję się w roli menadżera firmy. Nigdy nie myślałam poważnie o projektowaniu. Jednak nie jest to tak, że nie mam wpływu na kształt kolekcji. Mama zawsze pyta mnie o zdanie na temat nowych linii.

 

 

Wróćmy na chwilę do tematu, który już Pani poruszyła, czyli do Pani pobytu w Dubaju. To niezwykle interesujący rynek – zderzenie zamożności i niemal skrajnego konserwatyzmu musi mieć jakiś wpływ na sprzedaż w tamtym regionie?

 

To społeczeństwo nie jest tak konserwatywne, jak nam się wydaje. Kobiety noszą najnowsze kolekcje – jedyne, co je od nas różni to to, że skrywają się pod burkami. Widać to także po butach i torebkach – potrafią kupować niezliczone ilości garderoby, i to często tej z najwyższej półki.

 

Ich podejście do mody jest z naszego punktu widzenia dość niezwykłe. Tamtejsze kobiety kupują coś wyłącznie dla siebie, to, w czym czują się najlepiej, ale nie robią tego na pokaz, bo przecież poza domem muszą skrywać się pod burką.

 

tl_files/info/Rynek/HEXELINE – JAKOSC I STYL W POLSKIEJ MODZIE/alpaka 1.jpgfot. materiały prasowe/ kampania Hexeline jesień-zima 2011/12


 

Wróćmy zatem na rynek europejski – jak przedstawiają się plany ekspansji marki Hexeline?

 

Oczywiście, myślimy o ekspansji na rynki zagraniczne – jesteśmy jednak dopiero na etapach rozmów. Myślę, że jest za wcześnie, by o tym mówić. To proces, który może trwać bardzo długo.

 

 

A jaki region Państwa interesuje najbardziej?

 

Wschód – ale nie Rosja, nie Litwa. Raczej powinniśmy myśleć o Azji – tam dziś wkraczają właściwie wszystkie marki. Polskie także powinny postawić sobie za cel zdobywanie tamtej części świata.

 

 

Czy pojawiały się pomysły, by rozszerzyć linię marki – stworzyć kolekcje dla mężczyzn, dzieci, a może produkty do wystroju wnętrz?

 

Tak, pojawiały się. Natomiast, by z sukcesem podjąć taką inicjatywę, potrzeba wielu inwestycji. Nie mówię wyłącznie o kapitale, chodzi przede wszystkim o zespół i o czas. Z jedną linią przy stworzeniu sezonowej kolekcji mamy mnóstwo pracy. Druga linia wymagałaby podwójnych nakładów.

 

Gdyby nie kryzys, być może udałoby się takie plany zrealizować. Teraz jednak raczej należy stanąć znów pewnie na nogach, dopiero potem zaczniemy myśleć o czymś nowym.

 

 

Wróćmy zatem do teraźniejszości. Jakie inspiracje przyświecają projektantom przy tworzeniu kolekcji?

 

Inspiracje przychodzą właściwie z każdej strony. Moja mama, pracująca w modzie już od trzydziestu lat, zwykła mówić, że one przychodzą naturalnie, a ona jest na nie wyczulona. Mama czerpie także z potrzeby zmian, które jako kobieta sama wyczuwa – na tym w końcu polega moda.

 

Polska moda jest trochę w tyle w stosunku do trendów, które widać w zagranicą. Z jednej strony warto wyprzedzać trendy, z drugiej jednak – istnieje ryzyko, że nikt nie będzie chciał tego kupić. To wielki dylemat marek – one są zawsze kilka kroków naprzód, ale klientki chcą mody tu i teraz.

 

 

Jak się zapowiada zatem kolejna, letnia kolekcja, czyli na sezon wiosna-lato 2012? Co będzie nosić kobieta za rok?

 

Mimo eksplozji koloru, wciąż triumfuje minimalizm. Wszystko jest stonowane i proste. Nowoczesna klasyka to przepis niezawodny w modzie.

 

 

A jak w takim razie prezentuje się pokazana podczas łódzkiego Fashion Week kolekcja na jesień-zimę 2011/12?

 

Dominują kożuchy, alpaki, dzianiny, pojawiają się też futrzane kołnierze. Pojawiają się proste formy, trochę koronki, przeźroczystości – czyli to co, najmodniejsze.

 

 

tl_files/info/Rynek/HEXELINE – JAKOSC I STYL W POLSKIEJ MODZIE/alpaka 6.jpgfot. materiały prasowe/kampania Hexeline jesień-zima 2011/12



Intrygujący jest też pomysł na kampanię. Nie biorą w niej udziału modelki, ale alpaki…

 

W każdej kolekcji używamy swetrów z domieszką wełny z alpaki, która ma znakomite właściwości – jest lekka i świetnie izoluje. To bardzo drogi materiał. Wiele osób nie jest do końca świadomych co do pochodzenia tej wełny – w ten sposób przybliżamy trochę materiał,  z którego tworzymy.

 

 

Nie myśleli Państwo o zaangażowaniu popularnej osoby do promowania marki?

 

Absolutnie nie – to obosieczna broń. Twarz przyciąga, ale i potrafi odpychać. Można bardzo wiele na tym stracić. Nigdy nie była fanką takich posunięć. Do tego potrzebna jest bardzo silna pozycja – na rynku międzynarodowym ta sytuacja wygląda zresztą trochę inaczej. Rynki lokalne są nadal bardzo czułe i niepewne. My wolimy nie ryzykować takiego posunięcia.

 

 

Dziękujemy za rozmowę i życzymy zatem wielu sukcesów.

 

W naszej galerii zdjęcia kolekcji na sezon jesień-zima 2011/12 pokazanej w ramach FashionPhilosophy Fashion Week Poland w Łodzi.

noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0
noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0
podobne artykuły

noSlotData noSlotDataButCampaignVisibility:0