To, że moda miewa sentymenty i co jakiś czas sięga do swojej przeszłości, nie jest dla nikogo żadnym zaskoczeniem. Wielu niedowiarków nie spodziewało się jednak, że zacznie cytować lata 90. Jeszcze kilka lat temu, można było usłyszeć opinie, że jest to jedyna dekada, do której nie da się powrócić, bo: po pierwsze – działa krzywdząco na kobiece proporcje, po drugie – niektóre z popularnych trendów kojarzą się bardziej z tanim przepychem, niż luksusową modą. A jednak lata 90. zdominowały jesienno-zimowy sezon i nie mają zamiaru rezygnować ze swojej pierwszoplanowej roli również wiosną i latem.
Widzieliśmy już neonowe kolory, przeskalowane sylwetki i uniseksowe fasony, które błyskawicznie znalazły miejsce w naszej garderobie. Później pojawiły się niepochlebne opinie o grungowej kolekcji Hediego Slimane’a, a kiedy już wszyscy oswoili się z estetyką garażowego rocka z Seattle, z otwartymi rękami przyjęli modę na podarte swetry, martensy i kraciaste koszule. Skoro lata 90. czują się dobrze w dzisiejszej modzie, nie powinniśmy być zaskoczeni, że na światowych wybiegach pojawił się również kolejny z dominujących trendów początków tamtej dekady. A mianowicie bogactwo i przepych we włoskim stylu, z całym sztafażem nitów, ćwieków, łańcuchów, błyskotek i panterkowych wzorów, przeniesionym jeszcze z estetyki lat 80.
W tym kierunku poszły właśnie projektantki marki Rodarte – Kate i Laura Mulleavy. „Los Angeles” – skwitowały swoją najnowszą wiosenno –letnią kolekcję znane siostry. Na wybiegu pojawiły się kontrowersyjne zestawienia zebry, panterki, wężowej skóry, srebrnych nitów, ćwieków oraz utrzymanych w stylu lat 80. skórzanych frędzli i falban. W towarzystwie zwierzęcych motywów pojawiły się prążki, czarne, skórzane spódnice mini, błyszczące topy oraz staniki, a stylizacje uzupełniały dodatki takie jak czapki z daszkiem, paski i szelki z ćwiekowymi aplikacjami. To jeszcze nie koniec całego szaleństwa. W kolekcji Rodarte pojawił się również akcent kratki oraz błyszczące żakardy i satyna. Całość jest mieszanką ekstrawaganckiego, krzykliwego stylu dwóch wspomnianych wyżej dekad.
Wyobraźnia sióstr Mulleavy nie zna granic, o czym niejednokrotnie mogliśmy się przekonać, oglądając ich kolekcje z poprzednich sezonów. Tym razem, mamy jednak spore wątpliwości, czy ich fantazje poszły we właściwym kierunku. Jeżeli zamożne klientki zamarzą o wyglądzie latynoskich dziewcząt z kalifornijskich gangów, kolekcja może okazać się strzałem w dziesiątkę. Pod względem estetycznym, nowe propozycje Rodarte to jednak chybiony strzał.