Do tej pory polskie uczelnie artystyczne kształcące projektantów mody zapominały nieco o tak ważnych aspektach, jak technologia czy sam marketing, które jak się okazuje są niezbędne, by świadomie budować i tworzyć markę na rynku mody. Dziś ta tendencja się zmienia, a wiedza teoretyczna zostaje uzupełniona o tę praktyczną. Przykładem tego jest VIAMODA INDUSTRIAL, uczelnia, która za ambitny cel postawiła sobie wykształcenie elity polskiego rynku mody. O założeniach, różnicach w stosunku do innych uczelni, kierunkach kształcenia oraz o modowej machinie i najnowszych technologiach rozmawiamy z Panią dr inż. Marzanną Lesiakowską-Jabłońską, prorektorem do spraw kształcenia VIAMODA INDUSTRIAL Szkoły Wyższej w Warszawie.
Czym VIAMODA INDUSTRIAL różni się od pozostałych szkół w Polsce?
VIAMODA INDUSTRIAL kładzie w procesie kształcenia bardzo silny nacisk na aspekty technologiczne i bussinesowe. Z założenia chcemy kształcić projektantów, którzy znajdą swoje miejsce w przemyśle mody. Przemyśle, który już zaczyna wyglądać i ma wyglądać w UE nieco inaczej. Nie ma już miejsca na europejskim rynku na „wielkie szwalnie”, jak to miało miejsce jeszcze do niedawna. W Europie pozostają działy projektowe, marketingowe, buduje się tu marki, strategie rozwoju firm. Powstają duże organizmy projektowo–handlowe z wzorcowniami, działami pierwszych przeszyć weryfikujących poprawność działań projektowych, ale już tylko rzadko szwalnie. Kształcenie projektantów musi być dostosowane do tych przemian. Większość z absolwentów uczelni kształcących projektantów dla branży mody musi sobie zdawać sprawę, że nie będą oni funkcjonować w obszarze wzornictwa unikatowego, ale zajmować się projektowaniem na potrzeby przemysłu ze zrozumieniem aspektu technologiczności czyli podatności wyrobu na obróbkę przemysłową oraz poza cechami estetycznymi, które są oczywiście bardzo istotne przy zakupie odzieży, umieć nadać swoim pomysłom projektowym cechy użyteczności i funkcjonalności. Bardzo ważną cechą ubiorów, które nosimy jest ich użyteczność rozumiana jako wszelkiego rodzaju aspekty biofizyczne, aspekty związane z konserwacją tych wyrobu, z ich zachowaniem się w procesie użytkowania, a nawet z późniejszą utylizacją. Mówi się o czymś takim, jak design zrównoważony – czyli w momencie projektowania świadomy projektant, a w zasadzie zespół projektowy, ma za zadanie przewidzieć i uwzględnić wszystko – od badania rynku, znalezienia grupy docelowej lub wręcz klienta indywidualnego na produkt, poprzez technologię wytworzenia i koszt wyrobu, aż po przewidywany proces utylizacji. Dopiero takie świadome działanie, z ogromnym naciskiem na ekonomiczność procesu produkcyjnego, no i oczywiście możliwość sprzedania zaprojektowanego produktu to pełen cykl projektowo-produkcyjny, gdzie synergicznie łączy się design, marketing i technologia oraz względy ekologiczne, ma sens rynkowy. I nasza szkoła właśnie odpowiada na takie zapotrzebowanie rynku oraz przemysłu, który, aby przetrwać w tej części współczesnego świata zmienia się z kiedyś masowego w przemysł, który odpowiada na potrzeby indywidualizacji produktu. Nasz absolwent-projektant ma mieć świadomość tego wszystkiego i umieć sprawnie poprowadzić proces projektowania, współpracować z technologiem, ze szwalniami, które zwykle są daleko i do których dokumentacja odpowiednio przygotowana dociera drogą elektroniczną, znajdować rynki zaopatrzenia i zbytu, mieć rozeznanie w nowych technologiach projektowania i wytwarzania, tendencjach wzorniczych, ale i trendach materiałowych, technologicznych, produktowych, przemianach społecznych i kulturowych w społeczeństwach, dla których działa zawodowo. Takie właśnie ambitne cele wyznaczyła sobie nasza szkoła.
fot. VIAMODA INDUSTRIAL
Jak na tą chwilę oceniłaby Pani nasz rodzimy rynek mody – mam na myśli i marki i projektów, biorąc pod uwagę wszystkie wspomniane aspekty? Czy my mamy pełen pogląd na tworzenie produktu czy robimy to raczej po omacku?
Obserwuję rynek odzieżowy w Polsce od wielu lat. Jestem związana z branżą od ponad 20 i wiem, jak uczyliśmy się na tzw. przeszyciach będąc „szwalnią Europy”, pracując dla marek z najwyższej półki. Dzięki temu nauczyliśmy się technologii. Polska jest jeszcze rynkiem, gdzie nie ma rodzimych marek, które byłyby tymi z najwyższej półki. To, żeby zapracować na brand, jaki mają największe światowe domy mody i najbardziej znani projektanci, wymaga często kilkudziesięciu lat tradycji, ogromnych pieniędzy na kampanie reklamowe – to nie jest możliwe do pokonania w krótkim czasie, w stosunkowo jeszcze niezamożnym społeczeństwie, z pewnymi kompleksami w ocenie własnych zdolności i możliwości w kreowaniu świata. Natomiast zawsze byliśmy rynkiem, który był świadomy pewnych potrzeb estetycznych, a z drugiej strony byliśmy zapleczem przemysłowym o wysokich umiejętnościach. Kształcimy niezłych projektantów, jeśli idzie o ich kreatywność i umiejętności plastyczne, natomiast są problemy z ich promocją oraz znajomością „modowego rzemiosła” i przemysłowej technologii. Jeśli idzie o promocję to, aby uzyskać efekt na rynku międzynarodowym, działania musiałyby być prowadzone na skalę kraju. Wiemy, że krajem, który ma duże aspiracje i ambicje, żeby wejść do świata „wysokiego krawiectwa” jest np. Turcja i tam te działania są faktycznie prowadzone na skalę kraju. Polskim markom i projektantom bardzo trudno będzie zdobyć pozycje światowych domów mody. Natomiast mamy ogromny rynek dla marek ze średniej półki. Musimy pamiętać, że nawet w świecie na haute couture się nie zarabia, a jedynie wyrabia markę, natomiast wszyscy zarabiają na pret-a-porter, akcesoriach, kosmetykach i tu jest ogromne miejsce dla naszych firm, które w ten segment średni mogą się świetnie wpasować. Mamy zaplecze projektanckie, technologiczne, nasi studenci będą mieli świadomość budowania marki, konstrukcji i promocji brandu, wprowadzania na rynek produktów odpowiednich dla danej grupy odbiorców oraz wszystkiego, co dzieje się dookoła mody. Jeśli uda nam się połączyć w odpowiedni sposób te wspomniane trzy aspekty – technologiczności, designu i marketingu świadomego, kreatywnego, nastawionego na przemysł modowy, to jest tutaj duże pole do popisu. Tym bardziej, że zmienia się nieco sposób projektowania. Tendencje, które są przez wszystkie platformy europejskie prognozowane jako szansa dla rozwoju i zachowania przemysłu w UE, to są trendy kastomizacji – indywidualizacji produktu i te tendencje wymagają innego sposobu projektowania – z zaangażowaniem, „wciąganiem” odbiorcy do tego procesu. Dobrze wiemy, że dziś nie wszyscy klienci z chęcią sięgają po gotowe propozycje projektanckie. Wielu młodych, kreatywnych ludzi chce zaaranżować swój świat według własnych potrzeb. Bo z modą mamy kontakt na co dzień, ona buduje każdego z nas, jest częścią naszej osobowości, sposobem wyrazu. Mamy tu do czynienia z designem kreatywnym, angażującym klienta w proces projektowy. I tu jest miejsce dla nowoczesnych technologii – zaczyna się od skanowania 3D sylwetki człowieka. Dodam, że mamy już w tej chwili w Polsce miejsca, gdzie możemy wykonać swój skan i mieć swojego avatara 3D.
fot. VIAMODA INDUSTRIAL
Czy któreś z polskich marek stosują te technologie?
Wiem, że Viola Śpiechowicz uruchomiła pierwszy sklep, gdzie prezentowane są jej projekty w formie 3D, ale nie jest to jeszcze prezentacja na sylwetce konkretnej osoby. Natomiast ze skanerów 3D korzystają firmy produkujące odzież związaną z zabezpieczeniem i ochroną życia ludzkiego. Wszystko jednak idzie w tym kierunku, że każdy z nas będzie chciał dobrze dopasować odzież do swojego rozmiaru, a nie szukać rozmiaru dla siebie wśród gotowych, sklepowych propozycji. Przemysł nie zawsze nadąża za zmianą figur i proporcji danej populacji. W Polsce od dawna nie były robione pomiary antropometryczne reprezentatywne dla populacji, gdyż nie ma na nie pieniędzy, a więc przemysł nie do końca ma świadomość, jak wygląda w tej chwili potencjalny klient. Ostatnie pomiary uzupełniające były wykonywane w latach 80tych ubiegłego wieku! Niedawno pomiary populacyjne przeprowadzono np. w Niemczech, właśnie metodą skanowania 3D (projekt komercyjny Size 3D Germany), a co ważne były to pomiary prowadzone z dużym zaangażowaniem marek komercyjnych, które sfinansowały te badania. W ich wyniku zostały opracowane nowe tabele wymiarów dające wyobrażenie nie tylko o obwodach i wzrostach, ale pokazujące dokładną potencjalnych klientów – konsumentów ubiorów w Niemczech. Ogólnie w naszym przemyśle, poza produkcją odzieży jeansowej, męskich koszul i garniturów, wszystko jest w zasadzie szyte na jeden wzrost, a różne rozmiary, to tylko różne obwody. Pomiary 3D będą wyjściem do całkiem innego cyklu projektowego. To nie jest mrzonka. Znajdujemy firmę, która odpowiada nam stylizacyjnie, wysyłamy do nich cyfrowy skan naszego ciała, czyli avatar i zamawiamy odzież. Bierzemy udział w procesie projektowania i wybieramy z oferty odpowiadający nam wzorniczo, spełniający nasze wymogi funkcjonalne i estetyczne. Np. Burberry jest przykładem firmy, która uruchomiła wirtualny sklep, w którym możemy zaprojektować sobie płaszcz „składając” go z wybranych przez siebie elementów. Wiele firm zaczęło już takie działania, zwłaszcza te, które projektują modele klasyczne np. koszule, garnitury, gdzie możliwości zmian elementów struktury jest mniej. Projektant zachęca klienta do spersonalizowania swojego wyrobu delikatnie proponując elementy składowe. To wszystko daje unikatowy wyrób wytwarzany metodami przemysłowymi na elastycznych liniach produkcyjnych. Takie są perspektywy mass customization w odzieżownictwie.
Czy są marki polskie, które nadążają za technologią?
Mamy takie firmy, ale to nie są często marki postrzegane jako „modowe”. One projektują odzież np. ochronną, sportową, outdoorową. Warto dodać, że produkujemy jedne z lepszych w świcie kamizelek kuloodpornych. Za granicą zaś są pokazy wykorzystujące najnowocześniejszą technologię, by projektant mógł zrobić widowisko i zadziwić publiczność. Nawet najwięksi projektanci sięgają chętnie do nowoczesnych technologii np. Hussein Chalayan i jego „mobilna” odzież, Issey Miyake i jego projekty odzieży „a-poc”, czy nieżyjący już Alexander McQueen, który w ostatniej swojej kolekcji wykorzystał bezpośredni druk cyfrowy na materiałach i komputerowe projektowanie tych nadruków zwanych „printami”.
Również zachodnie uczelnie pokazują projekty studentów, które są futurystycznymi dziełami zrealizowanymi z wykorzystaniem materiałów i technologii XXI wieku, zaś w Polsce bardzo mało jest pokazów dyplomowych, gdzie wyrób wykracza poza konwencję, gdzie jest próba wykreowania nowego produktu, czy sięgnięcia po innowację technologiczną żeby czymś zadziwić. A to świetna metoda na promowanie nazwiska czy marki.
Rozumiem, że planujecie Państwo kształcić studentów w sposób wszechstronny?
Celem naszej szkoły jest to, by kształcić projektantów nie tylko pod kątem przemysłu modowego kojarzonego z wybiegiem. Zapominamy cały czas o ogromnym rynku i segmencie przemysłu odzieżowego, który jest coraz bardziej prężny i który może być szansą na przyszłość – producentów odzieży sportowej, outdoorowej, specjalnej, tekstyliów konfekcjonowanych typu plecaki, torby, namioty, wyrobów odzieżowych zaawansowanych technologicznie. Przez większość szkół projektowych te segmenty rynku są kompletnie niedostrzegane. A przecież to tam często projektuje się nowe rozwiązania technologiczne i produktowe, z tych propozycji np. odzieży sportowej przenosimy pomysły i rozwiązania poprawiające komfort użytkowania odzieży do strojów codziennych. W przypadku takiej odzieży procesy projektowe są rzecz jasna bardziej skomplikowane, dużo więcej jest tu zagadnień technologicznych. Bo jeśli nie jest to konwencjonalna tkanina tylko np. membrana, to projektant musi być świadomy celów swoich działań projektowych tak realizowanych, aby design nie zakłócał użyteczności i funkcjonalności wyrobu, a wręcz podnosił je na wyższy poziom. Takie kolekcje dla dużych firm projektują bardzo znani projektanci – np. Stella McCartney dla Adidasa, gdzie korzysta się ze zdobyczy innowacyjnych technologii typu włókna fotooptyczne. Te technologie są w laboratoriach, wyprodukowane przez przemysł, ale duża część naszych projektantów nie ma niestety świadomości tego, co mogą wykorzystać w swoich projektach. A w procesach projektowych jest zawsze tak, że projektant musi mieć wiedzę, co oferuje mu technologia, żeby podnosić swoje projekty na nowy poziom funkcjonalności czy estetyki. Działa to mniej więcej tak – jest jakiś pomysł projektancki i wówczas sięga się do tych wszystkich rozwiązań materiałowych, technologicznych, które są i o których istnieniu posiada się wiedzę. Jest to naturalna, tańsza droga designu. Zdarzają się również projektanci, którzy mają pomysł na wyrób, ale technologia nie jest w stanie go zrealizować i wówczas my technolodzy siadamy w laboratoriach i zastanawiamy się czy jest to możliwe, wykonalne, jakie materiały należałoby zastosować, co zmienić w dotychczasowych rozwiązaniach. I tak powstaje innowacja technologiczna zainspirowana designem. I tak napędza się machina postępu. U nas nie do końca to jeszcze działa. Projektanci „modowi” często nie sięgają do zdobyczy najnowszych technologii bo po pierwsze nie zawsze mają wiedzę o nich, po drugie takie innowacyjne rozwiązania są często drogie. Ponieważ wiedza wielu projektantów i studentów nie sięga ponad to, co wymyślono i zastosowano w wieku XX, to nie są oni w stanie wymyślić czegoś nowego, żeby napędzać poprzez design rozwój technologii.
fot. VIAMODA INDUSTRIAL
Moda dysponuje pewną ograniczona ilością atrybutów, jak formy, sylwetki, materiały – i jeżeli nie następuje postęp technologiczny to krąży po zamkniętym kręgu tasując te same elementy i dobierając w różne struktury odzieży. Dopiero jak zdarzy się jakieś odkrycie technologiczne i zostanie zastosowane w praktyce przemysłowej to design dostaje nowe narzędzia oraz formy wyrazu i wtedy przenoszony jest na inny poziom. Tak było w momencie wynalezienia włókien sztucznych, a potem syntetycznych, systemów komputerowych do projektowania, mikro włókien, materiałów membranowych – one dały zupełnie inne narzędzia do realizacji potrzeb projektanckich i konsumenckich. Gdy prowadzę wykłady o innowacjach technologicznych w modzie, to zauważam, że moi słuchacze jako innowacyjne traktują rozwiązania, które wykorzystujemy w odzieży od 50 lat. Nie ma świadomości tego, co naprawdę jest nowe, co przyniósł nam XXI wiek. Chcę, aby studenci naszej szkoły mieli świadomość rzeczy dostępnych, które weszły do praktyki przemysłowej i projektanckiej oraz innowacji, które jeszcze są w laboratoriach lub wręcz są trendami prognozowanymi na przyszłość.
Czy studenci będą mieć dostęp do tych laboratoriów?
No oczywiście nie zapewnimy studentom dostępu do laboratoriów wielkich koncernów chemicznych typu DuPont, czy laboratoriów testujących najnowocześniejsze rozwiązania odzieży wojskowej, kosmicznej, czy sportowej. Gwarantujemy jednak nieograniczony dostęp do naszych laboratoriów i pracowni projektowych wyposażonych w maszyny i urzadzenia stosowane w przemyśle, tak by studenci mogli realizować swe pomysły nie „chałupniczo”, ale metodami industrialnymi. Mamy nadzieję, że wyposażenie szkoły będzie na najwyższym poziomie. W planach mamy kupno skanera 3D i systemów komputerowych do projektowania i symulacji odzieży w 3D. Mamy też dobre początki współpracy z przemysłem. Będziemy też dostarczać studentom bazy technologiczne, bo w czasie studiów często brakuje czasu na samodzielne wykonanie researchu, na zapoznanie się z technologią, dlatego studenci powinni mieć dostęp do takich wirtualnych baz danych o materiałach, dodatkach, technologiach. Studenci nie muszą być technologami, mają być projektantami, ale ze specjalizacją nakierowaną na praktykę przemysłową, technologię, promocję i budowanie marki, działania marketingowe. Mówiąc o technologii mam na myśli świadomość zarządzania procesem technologicznym pod kątem realizacji projektów. A w kontekście budowania marki również z rozumieniem brandu jako pewnej grupy produktowej, segmentu rynku – grupy docelowej i wszystkiego, co związane jest z marką – od produktu poprzez reklamę, znaki firmowe, graficzne tego, co wiąże się ze sprzedażą detaliczną czy komunikatem marketingowym. Naszym celem jest zapewnienie takich danych, by studenci mogli jak najlepiej prowadzić proces poznawczy i projektowy. Ich wiedza ma być na tyle poważna, żeby sprawnie komunikować się z technologiem, handlowcem, kupcem, klientem, zleceniodawca i zleceniobircą.
fot. VIAMODA INDUSTRIAL
Na jakich kierunkach mogą studiować Wasi studenci?
Nasze studia prowadzone są w ramach jednego kierunku: wzornictwo i zaczynają się wspólnym modułem zawierających przedmioty podstawowe dla kierunku. Dopiero potem zaczynają się specjalności. Dzięki nowym wymogom ministerialnym dla studiów wyższych: przejście ze standardów kształcenia na krajowe ramy kwalifikacji, mamy wyjątkową możliwość projektu programu autorskiego, uwzględniającego rzeczywiste wymogi rynku europejskiego w obecnych realiach. Cały program, realizujący oczywiście cele i efekty kształcenia dla kierunku, jest autorski i w inny sposób ujmuje formy i sposoby kształcenia oraz dydaktycznego przekazu. Odchodzimy np. od czystej historii sztuki, a w zamian oferujemy Historię sztuki, wzornictwa i ubioru razem, łączącą informacje, które z punktu widzenia ludzi chcących znaleźć się w świecie mody będą im potrzebne. Rezygnujemy też z malarstwa czy rzeźby, bo młody człowiek, który chce się zajmować modą nie musi mieć ochoty i zdolności wyrażania się w tych formach sztuki czystej. Będziemy uczyć form wyrazu i ekspresji plastycznej, które są bardziej użyteczne dla projektantów i znajdują późniejsze praktyczne przełożenie na działania zawodowe. Dużą wagę przykładamy do znajomości języków obcych – angielskiego i włoskiego oraz fachowego języka – również polskiego – niezbędnego do odpowiedniego komunikowania się w branży. Program autorski obejmuje, naszym zdaniem ciekawe przedmioty poszerzające horyzonty przyszłych projektantów np. Moda jako zjawisko społeczne, Innowacje technologiczne w branży. Przedmiot: Profesje w sektorach mody i planowanie rozwoju zawodowego ma pomóc naszym studentom wybrać najodpowiedniejszą dla siebie ścieżkę rozwoju zawodowego, a wcześniej najlepszą dla siebie specjalność z oferty VIAMODY. Studenci mogą wybierać Projektowanie ubioru i zarządzanie technologią, Komunikację w modzie i projektowanie marki oraz Projektowanie ubioru i rozwój nowych produktów. To są wszystko studia na kierunku Wzornictwo, a więc z solidnym przygotowaniem projektowym realizowanym na szeregu przedmiotów głównych i wspomagających proces kształcenia specjalistów: projektowanie marki, projektowanie produktu i kolekcji, projektowanie komunikacji i oddziaływań na klienta, projektowanie prezentacji i ekspozycji, badanie trendów i zmian estetyki, przygotowywanie i prezentacje portfolio i CV, innowacje technologiczne – to interesujące przedmioty, które poprowadzone przez ciekawe osobowości będą kształtować odpowiedni profil zawodowy studentów, rozwijać ich kreatywność, poszerzać horyzonty, wiedzę i umiejętności.
Kto ma szanse studiować w szkole? Jakie są kryteria przyjęcia?
Nasze studia to studia pierwszego stopnia, licencjackie, a wiec wszyscy młodzi ludzie, którzy zdadzą maturę i wykażą się dużym potencjałem intelektualnym i wrażliwością twórczą. Jest wymóg kreatywności, ale nieoceniany wyłącznie w kontekście zdolności plastycznych. My nie chcemy być uczelnią konkurencyjną dla typowych uczelni artystycznych w Polsce. Chcemy być szkołą bliżej praktyki przemysłowej i rynkowej, uzupełniającą kształcenie artystyczne. Nie wykluczamy, że absolwenci ASP będą chcieli do nas przyjść, by wzbogacić swoją wiedzę np. na specjalnościach Komunikacja w modzie i projektowanie marki czy Projektowanie ubioru i zarządzanie technologią. Pożądaną sytuacją byłoby, aby studenci np. ASP łączyli swoje studia z kształceniem na naszej uczelni np. na studiach niestacjonarnych. Sama jako wykładowca wiem, że studentom brakuje takich przedmiotów, jakie znalazły się w programie studiów VIAMODA INDUSTRIAL.
Jaka ilość studentów będzie mogła być na roku?
Nie chcemy przyjmować za dużo. Optimum to 60 osób. Zależy nam na dużym potencjale intelektualnym kandydatów, tak żeby absolwenci tej szkoły tworzyli kiedyś elitę w zawodzie projektantów mody. Chcemy zapewnić możliwość takiego rozwoju, który owocuje doświadczeniami niezbędnymi dla projektanta – obserwacja innych kultur, nacji, tego co w świecie się dzieje. Tworzenie społeczności wielokulturowej da szansę wejścia do zagadnień związanych z projektowaniem na globalny rynek mody, ale jednocześnie świadomość odrębności kulturowych, różnych skłonności konsumenckich w różnych rejonach świata. Mamy ambicje kształcenia studentów z różnych stron świata i tworzenia naszym studentom możliwości odbywania staży, praktyk, pobytów studyjnych zagranicznych. „Podróże kształcą wykształconych” i my chcemy dać naszym studentom zdolność postrzegania świata, która pozwoli im potem poprzez wyjazdy, stypendia, kontakty, wymianę osiągać inny poziom wrażliwości na otaczający świat i czerpania z tych doświadczeń inspiracji. Szerokość horyzontów zawsze daje możliwość wybrania z tego, co oferuje nam świat. Życzyłabym sobie, aby przyjeżdżali do nas ludzie z małych ośrodków, którzy często mają ogromny potencjał, ale też i niewiarę we własne możliwości utrudniającą im osiąganie ambitnych celów.
Kto znajdzie się w kadrze wykładowców?
Nasze doświadczenia, jeśli chodzi o kadrę, są budowane na podstawie Polsko – Włoskiego Instytutu VIAMODA prowadzącego od kilku lat, z ogromnym rynkowym sukcesem studia podyplomowe dla branży. Część kadry tam właśnie pozytywnie się zweryfikowała, a właściwie została zweryfikowana przez wymagających słuchaczy. Pracuję ponad 20 lat na uczelniach państwowych i wiem, że pewna stałość etatów, a jednocześnie niemotywowanie pracowników uczelni do kontaktów z przemysłem i z „żywą materią rynkową” jest pewnym ograniczeniem dla nich samych, dla ich doświadczeń oraz zawodowego rozwoju, zwłaszcza na tych wydziałach, które prowadzą studia o znaczeniu przemysłowym, aplikacyjnym. Dlatego chcemy mieć w swojej kadrze ludzi, którzy są również praktykami. Korzystamy z możliwości zatrudniania osób, które udokumentują swoją praktykę zawodową oraz mają niezaprzeczalne osiągnięcia w branży. Przykładowo długie bloki tematyczne będą rozdzielane pomiędzy specjalistów, którzy ze względu na temat będą w stanie najlepiej poprowadzić dane zajęcia. Będziemy dobierać wykładowców do naszych potrzeb i na bieżąco ich weryfikować. Oprócz kadry stałej – „szkieletu” kadry dydaktycznej szkoły, będą zapraszane dodatkowo osoby – specjaliści, praktycy, którzy chcą i mogą ciekawie przybliżyć naszym studentom dany obszar wiedzy. Chcemy organizować też spotkania z osobowościami w branży, bo z doświadczeń tych ludzi, którzy mają szeroką wiedzę praktyczną, możemy wszyscy skorzystać. W przypadku dużych uczelni, oczywiście o ogromnym potencjale naukowym i niekwestionowanym dorobku, występuje mała elastyczność, mobilność i otwartość na potrzeby rynku, co jest wynikiem wielkości tych organizacji i stałości pewnych struktur, etatów.
Jak duże jest zainteresowania szkołą?
Bardzo duże. Przeprowadziliśmy i planujemy w najbliższym czasie kilka dni otwartych dla potencjalnych, przyszłych studentów. Chcemy w niedługim czasie stać się szkołą świadomego wyboru, razem z naszymi studentami zapracować na taką markę, by młodzi ludzie wiedzieli, że dobrze zainwestowali swoje pieniądze w edukację dającą im szanse na wymarzoną karierę zawodową. Chcemy dać im takie narzędzia w toku studiów, które spowodują, że zaraz po studiach znajdą swoje miejsce na jakże trudnym rynku przemysłu mody. To są ambitne plany, ale jak pokazują doświadczenia Instytutu VIAMODA z sukcesem prowadzącego studia podyplomowe dla branży, możliwe do zrealizowania.
Dziękuję za rozmowę.