Rozpędzone pojazdy z różnych zakątków świata ścigały się jak szalone na autostradzie. Ich drogi skrzyżowały się w Paryżu i w efekcie doszło do wypadku. Nie martwcie się – solidna kraksa to tylko pomysł projektanta Riccardo Tisci, punkt wyjścia do opowiedzianej przez niego historii o wielkim spotkaniu tradycji różnych kontynentów. „To zderzenie dwóch kultur – delikatności Japonii i drapowań Afryki” – wyznaje projektant.
Podczas pokazu najnowszej kolekcji Givenchy, na środku wybiegu pojawiły się wraki samochodów. Charakter scenografii przypominał tę znaną nam z pokazu „Horn of plenty” Alexandra McQueena. W tym jednak wypadku „postmodernistyczny śmietnik dawnej mody” zamienił się w artrecycling różnych kultur i tradycji. Z ciemności wyłonili się bębniarze, którzy wybijali na afrykańskich instrumentach energiczne rytmy. Ich koncert przypominał charakterystyczne dla Czarnego Lądu obrządki żałobników. Po chwili pojawiły się tajemnicze sylwetki, które wolno sunęły po wybiegu, a ich krokom wtórowała smutna, nostalgiczna muzyka.
Postaci miały na sobie stroje, będące mieszanką stylów różnych kontynentów. I tak japońska surowość odnalazła się w towarzystwie afrykańskiego bogactwa motywów. Kimonowe kroje pojawiły się obok wzorów z Czarnego Lądu, a etniczne hafty znalazły się wśród skórzanych pasków i uprzęży. My, w kolekcji zauważyliśmy również sporo indyjskich wpływów – jak chociażby wariacje na temat tradycyjnego stroju sari. Ten charakterystyczny dla hinduskiej kultury pas materiału, może być drapowany na kilkanaście sposobów. Najpopularniejszy to noszenie go zawiniętego wokół talii i przewieszanie go przez ramię. Oprócz niego, w kolekcji Givenchy pojawiają się również inne wariacje – część konstrukcji niektórych sukienek podtrzymują skórzane uprzęże, najrozmaitsze wiązania i pierścienie.
Uwagę skutecznie przyciągają błyszczące maski na twarzach niektórych modelek. W swoim charakterze przywodzą na myśl te znane nam z przedstawienia bóstw w hinduskiej ikonografii. Maska w wierzeniach Indii symbolizuje przede wszystkim proces transformacji. Niebieskie maski przynależne są bogom – dzięki nim można odróżnić ich od zwykłych śmiertelników (skoro pochodzą z nieba, muszą mieć twarze w odpowiednim kolorze). Oprócz masek błyszczą również długie, cekinowe suknie w palecie ciepłych czerwieni, brązów i złota.
Nasz raport drogowy? Obyło się bez ofiar. Wnioskujemy jednak, że wkrótce naliczymy zastraszającą ilość ofiar mody, które następnego lata będą biegać po ulicach w modnych sari i afrykańskich tunikach. Riccardo Tisci doskonale wie jak wstrząsnąć modowym rynkiem.