Podwórko w sercu Starej Pragi, ze wszystkich stron otoczone kamienicami z czerwonej cegły, w chłodny piątkowy wieczór nagle stało się sceną niezwykłego wydarzenia. Tym wydarzeniem był pokaz kolekcji Gosi Baczyńskiej, który projektantka zatytułowała Pre Collection 2012.
Stworzona na bazie kolekcji inscenizacja zabrała publiczność w modowy świat pełen dystansu i humoru, osadzony gdzieś w połowie lat 60. XX wieku. Bowiem Baczyńska, zafascynowana modą retro oraz vintage, postanowiła dodać tu coś od siebie. Wszystko zaczyna się od chłopaka siedzącego na dachu i bawiącego się piłką. Nagle otwierają się drzwi i wybiega przez nie modelka ze związanymi sznurkiem pakunkami, za nią kolejna – niesie bukiet kwiatów. Jeszcze inna – Tola Szlagowska – niczym rozkapryszone dziecko skacze po łóżku, włazi na krzesło i rzuca papierowymi samolocikami. Małgorzata Niemen idzie pewnym krokiem i potyka się tak przekonywająco, że publiczność wstrzymuje oddech, akrobata staje na głowie, młoda para całuje się namiętnie, a czarnowłosa, pulchna dziewczyna – łudząco podobna do samej projektantki, ze znudzoną miną wkłada cienki jak pajęczyna szlafroczek do pralki…
Piękny, pełen ironii spektakl oddawał – jak nam się wydaje – burzliwy proces twórczy. Nazwa Pre Collection zastosowana została zupełnie celowo – zupełnie jakby Baczyńska mówiła nam „to się dzieje tylko w mojej głowie”. Motywów jest bowiem kilka i są pomiędzy sobą dosyć luźno powiązane – z jednej strony mamy zachwycające wariacje na temat kimona, z drugiej – skórzane sukienki. Natomiast precyzyjne w formie lata 60. projektantka przeciwstawiła rockowym koronkom.
Niedopowiedzenia są jednak mocną stroną – zarówno kolekcji, jak i samego pokazu. Choć przypuszczamy, że projektantka co do samego performance zainspirowała się pokazami Ani Kuczyńskiej i Zuo Corp., to udało jej się stworzyć coś własnego, co jeszcze wyżej stawia poprzeczkę kolejnym tego typu wydarzeniom modowym. Same projekty nieco zginęły w natłoku postaci poruszających się „scenie” i trudno było skupić się wyłącznie na nich. Być może o to właśnie chodziło – by pokazać, że mody nie należy brać zupełnie dosłownie, że nie trzeba jej się nazbyt przyglądać, że warto wpuścić doń odrobinę poczucia humoru. Wówczas jest przecież znacznie ciekawiej…!