Inspiracje odnajduje w codzienności, w otaczających go ludziach i ich emocjach. Choć aktywnym artystą jest dopiero od czterech lat, zgromadził do tej pory sporą rzeszę entuzjastów jego sztuki, którzy cenią ją za autentyczność i ekspresję. Poznajmy przepis na sukces Szymona Hołubowskiego.
Antonina Rostowska: Zajmujesz się malarstwem zaledwie od czterech lat, a udało Ci się osiągnąć popularność, na którą wielu artystów pracuje przez całe swoje życie. Twoje malarstwo jest rozpoznawalne, obrazy sprzedają się niemal momentalnie. Czy masz jakąś receptę na sukces?
Szymon Hołubowski: Mój przepis na sukces to przede wszystkim talent, ciężka praca i ambicja – te trzy rzeczy muszą się wzajemnie uzupełniać. W rzeczywistości sam talent niewiele znaczy, jeśli nie poświęcimy mnóstwa godzin na rozwój własnych umiejętności malarskich, które pozwolą nam wypracować swój charakterystyczny styl, kreskę, sposób kładzenia farby na płótno. W tym miejscu ważną rolę odgrywa również pewnego rodzaju upór, samozaparcie, konsekwentność w dążeniu do celu i cierpliwość, o którą czasami u mnie bardzo trudno…
Naprawdę? Zadziwiasz mnie! Wyglądasz na człowieka bardzo spokojnego, cierpliwego. Tymczasem dowiaduję się, że nawet młody artysta, który tyle już osiągnął miewa kryzysy twórcze!
SH: Oczywiście, że miewam – właściwie praca nad każdym obrazem związana jest z pewnym wewnętrznym kryzysem artystycznym. Jestem człowiekiem, który bardzo wiele wymaga od samego siebie. W swoim malarstwie dążę do perfekcji, nie pozwalam sobie na pomyłki. Dlatego też żaden mój obraz nie ujrzy światła dziennego dopóki sam nie będę, co do niego w stu procentach przekonany. Można byłoby powiedzieć, że stawianie względem samego siebie wysokich wymagań to bardzo pozytywna cecha, jednak tym sposobem przerwałem już długą pracę nad wieloma obrazami. Zdarzyło mi się również kilka z nich roztrzaskać o ściany pracowni…
No dobrze, mówisz o talencie, godzinach ciężkich ćwiczeń, ale wydaje się, że na Twoją wielką rozpoznawalność jako artysty wpłynął jeszcze jeden ważny czynnik, a mianowicie umiejętna komunikacja z odbiorcami za pośrednictwem mediów społecznościowych.
SH: To prawda. Mogę siebie nazwać żywym przykładem na to, że aktywna obecność w mediach społecznościowych w znacznym stopniu przyczynia się do popularyzacji sztuki. Kiedy zaczynałem przygodę z malarstwem i nie publikowałem jeszcze swoich prac w Internecie, moje obrazy pozostawały właściwie bez jakiegokolwiek oddźwięku. Dopiero gdy rozpocząłem aktywną działalność na Facebooku czy Instagramie zaczęły pojawiać się liczne propozycje kupna moich prac, organizacji wystaw czy nawet udziału w akcjach społecznych. Dziś mogę powiedzieć, że moją rozpoznawalność sprzed publikacji sztuki w sieci i tę, którą cieszę się obecnie, dzieli niezwykle głęboka przepaść. Warto, aby młodzi artyści, którzy pragną szerzej zaistnieć, docenili potencjał mediów społecznościowych.
Należy jednak zaznaczyć, że skuteczne prowadzenie mediów społecznościowych to nie jest łatwa sprawa. Gdzie Ty nabyłeś takie umiejętności?
SH: Zanim zająłem się malarstwem miałem okazję pracować w branży marketingu i public relations. Dzięki prowadzeniu fanpage’y klientom nabyłem umiejętności z zakresu komunikacji w mediach społecznościowych. Jak się okazuje, są mi one teraz bardzo pomocne.
Zdecydowanie, Twoją stronę na Facebooku obserwuje w tym momencie prawie 29 tysięcy osób! Czy Twoje obrazy trafiają wyłącznie do polskiej publiczności?
SH: Oczywiście znaczna większość osób kupujących moją sztukę pochodzi z Polski. W tym momencie jednak moje obrazy znajdują się także w prywatnych kolekcjach w wielu krajach europejskich, na przykład w Niemczech, Szwajcarii, Belgii, Anglii, Hiszpanii i Włoch.
Na swojej stronie internetowej napisałeś: Moje obrazy wiszą w kolekcjach prywatnych na terenie Europy, codziennie próbuję to zmienić na świata.” Czy masz już jakiś konkretny plan, który umożliwiłby Ci realizację tego ambitnego celu?
SH: Na pewno w 2018 roku planuję zorganizować wystawę poza granicami Polski, natomiast w 2019 roku wyjść ze swoim malarstwem poza Europę. Z uwagi na wielką fascynację Azją, moim marzeniem jest pokazywanie w przyszłości prac w Tokio lub Pekinie. Zdaję sobie sprawę z tego, że to bardzo ambitne plany, jednak wierzę, że możliwe do realizacji.
Więc już niebawem, aby zobaczyć Twoje prace będziemy musieli jechać za granicę. Ostatnimi czasy miałeś jednak większą, indywidualną ekspozycję w kraju. Opowiedz nam coś o niej.
SH: Od 9 do 23 listopada w V. A. Gallery Poland, z którą na co dzień współpracuję, miała miejsce moja indywidualna wystawa pt. „W poszukiwaniu siebie”. Tytuł pokazu wiąże się z tym, że malarstwo, każdy kolejny obraz, pozwala mi odsłaniać przed samym sobą nowe, nieznane mi dotąd oblicza samego siebie. Dlatego też, malując abstrakcyjne portrety, nie tylko dogłębnie badam emocje i osobowość modelki, ale również poznaję siebie zarówno jako człowieka, jak i jako artystę. Zaczynam dostrzagać swoje mocne i słabe strony, testuję własne mozliwości malarskie – właśnie dlatego każdy kolejny obraz traktuję jako krok w kierunku odnalezienia prawdziwego siebie.
Wydaje mi się, że Twoja sztuka jest także intensywnym poszukiwaniem najbardziej adekwatnych na dany moment środków wyrazu.
SH: Zdecydowanie. Dlatego też unikam stosowania jednaj określonej techniki czy stylistyki. Moje malarstwo można byłoby nazwać raczej mieszaką elementów rozmaitych estetyk i metod malarskich. Bo o ile w moim polu zainteresowania pozostają głównie portrety, ich kolorystyka, sposób poprowadzenia kreski czy rozprowadzania farby na płótnie czerpią już stricte w malarstwa abstrakcyjnego. Swoje obrazy zresztą nazywam „portretami abstrakcyjnymi”. Podobnie, nie ograniczam się do jednej techniki. Obok farb olejnych i akrylowych stosuję też mieszanki żywic połączone z farbami. Również klasyczny pędzel nie jest moim jedynym narzędziem malarskim. Do nakładania farby na płótno używam rozmaitych, czasami wręcz zaskakujących przedmiotów znalezionych w zakamarkach domu.
Na koniec zadam Ci być może banalne pytanie: o czym opowiadają Twoje dzieła?
SH: W największym skrócie – o codzienności. Na płótnie rejestruje to, co w moim otoczeniu interesuje mnie najbardziej, a więc ludzi ze wszystkimi ich codziennymi problemami i refleksjami. Moje portrety nie przedstawiają wykreowanych osób. Najczęściej są to kobiety znane mi osobiście, które w jakiś sposób zainspirowały mnie do pracy twórczej. Staram się oddać na obrazie ich rzeczywiste emocje, uczucia, odtworzyć elementy ich osobowości, czyli ubrać w barwy i kształty moje obserwacje codzienności.
SZYMON HOŁUBOWSKI
Szymon Hołubowski – Malarz, rysownik, idealista, obserwator codzienności. Jego barwne, wyraziste realizacje łączą w sobie dynamiczny, abstrakcyjny gest i przedstawioeniowość. W pracy twórczej inspirują go napotkani ludzie. Bohaterami twórczości Hołubowskiego są głównie kobiety. Ich złożone osobowości artysta oddaje przede wszystkim za pomocą koloru. Jego największym artystycznym autorytetem jest kanadyjski portrecista Andrew Salgado.Uczestnik wielu wystaw w Polsce. Chętnie angażuje się w projekty o charakterze społecznym. Jego prace znajdują się w kolekcjach prywatnych na terenie całej Europy.
Credo:
Moim malarskim celem jest obrazowanie emocji. To właśnie one w ogromnym stopniu wpływają na kształt naszego życia – formują osobowość, pozwalają na podejmowanie słusznych decyzji, tworzą z nas partnerów, rodziców, przyjaciół. Tożsamość człowieka w dużej mierze składa się z sumy przeszłych doświadczeń i odczuć. Jak więc ukazać na obrazie emocje, jeśli nie za pośrednictwem portretu? Moją największą inspiracją są ludzie spotykani przeze mnie w zwyczajnych, codziennych sytuacjach. W swoich pracach pragę jak najlepiej oddać złożoność ich osobowości. Służą mi do tego celu przede wszystkim barwy – to właśnie z nich konstruuję wizualny język emocji.