Milan Fashion Week zakończył się hucznym otwarciem Gucci Museo i pokazami czterech istotnych kolekcji na sezon wiosna lato 2012.
Roberto Cavalli okazał się spektakularnym – bo niespodziewanym – sukcesem. Pokaz otworzyła seria zestawów zdominowanych przez złoto i orientalne motywy roślinne, następnie przechodziła w tajemniczą czerń, by wybuchnąć zestawieniami różnych wzorów. Włoski król kiczu zaskoczył oszczędnością i powściągliwością – widoczną pomimo bogactwa printów i zdobień.
Giorgio Armani stworzył kolekcję wyglądającą jak powierzchnia wody w świetle księżyca – jedwabie i satyny połyskiwały tajemniczo, emanując niezwykłym blaskiem. Projektant sięgnął do swoich ukochanych, chłodnych odcieni, opierając się na surowym minimalizmie fasonów.
W zespole Gianfranco Ferré przyszedł czas na zmiany – projektantów Tommaso Aquilano i Roberta Rimondi zastąpili Stefano Citron i Federico Piaggi. Ich pierwszą kolekcję dla tej marki zdominowała biel i minimalistyczne zestawy o charakterze oscylującym gdzieś pomiędzy oszczędnym jet set a futurystycznym high-tech.
Zupełnie inną atmosferę wprowadził braterski tandem Dsquared². Dan i Dean Caten przypomnieli nam o wyjątkowej aurze towarzyszącej muzycznym festiwalom. Modelki stąpały po zabłoconym wybiegu, ubrane w skórzane kurtki, kraciaste koszule i postrzępione szorty, a w dłoniach dzierżyły zielone butelki Heineken. Bracia Caten po raz kolejny udowodnili, że bacznie obserwują modę – i że najbardziej inspirujący są sami odbiorcy mody, czyli my.
I tak zakończył się przedostatni z największych światowych Tygodni Mody. Co nam przyniósł? Przede wszystkim różnorodność wzorów, fasony z lat 50. oraz amerykańskie inspiracje stylistyczne i pop-kulturowe. Aż żal opuszcząć Włochy – a przecież przed nami jeszcze Paryż!
A rivederci, Italia!