„Buy before it’s sold” – głosi hasło zapowiadające premierową odsłonę drugiej linii Michała Szulca. Biorąc pod uwagę nazwę jego nowej marki, trzeba przyznać, że jest to całkiem sprytny i dobrze przemyślany slogan. Tej prostej grze słów nie brakuje dystansu, a jest to cecha absolutnie wymagana przy zachowaniu zdrowego rozsądku – szczególnie, kiedy mamy na myśli polski rynek mody.
Na naszej rodzimej scenie istnieje co najmniej kilka nazwisk, dla których warto śledzić to, co regularnie się na niej tworzy. W tym gronie nie powinna nikogo dziwić obecność Michała Szulca, projektanta, którego skromność idzie w parze z talentem, a wrodzony dystans nigdy nie stanowił bariery dla zaistnienia w świadomości polskiej branży mody. Można się łudzić i snuć idealistyczne wizje, że posiadanie w ręku takich kart jest jak wymarzone rozdanie w rozgrywce w pokera. Okazuje się jednak, że szansę na wygraną podwyższa inna strategia – chociażby ta polegająca na budowaniu sukcesu komercyjnego marki w oparciu o tańszą linię swoich produktów.
W opisie prezentującym główne założenia jego nowej marki, pojawiają się słowa-klucze takie jak „funkcjonalność”, „wygoda” oraz „prostota”. Kolejnym ważnym punktem odniesienia są dzianiny – to właśnie one okazały się podstawą kolekcji, która doczekała się swojego debiutu na wybiegu 11. edycji FashionPhilosophy Fashion Week Poland. Wśród trzydziestu sześciu sylwetek znalazły się podstawowe elementy garderoby, nawiązujące do stylu miejskiego, zwanego powszechnie modą streetwearową. Wszystkie tuniki, sukienki, bluzy i okrycia wierzchnie zyskały charakterystyczne dla estetyki Michała Szulca przeskalowane kroje i detale. Bazą dla projektów okazała się paleta monochromatycznych kolorów, którą ożywiły wzory takie jak motyw wojskowego kamuflażu, fale czy nieregularne kreski tworzące deseń kratki.
Nie sposób było nie zauważyć białych metek z czarnym logo SOLD – przez swoją wielkość prezentowały się na ubraniach niemal tak ostentacyjnie jak papierowe winietki na wylicytowanych na aukcji przedmiotach. Skojarzenie przypadkowe, choć można przypuszczać, że taki efekt był zamierzony. To jednak dość wyraźny komunikat, że Michał Szulc koncentruje się na sprzedaży. W nowym logo swojej marki niemal symbolicznie przekreśla swoje nazwisko, ustępując miejsca hasłu SOLD.
Czy nowa linia ma szansę na sukces komercyjny? Patrząc na sprytnie przemyślaną strategię, jaką było błyskawiczne otwarcie swojego sklepu internetowego (tuż po pokazie kolekcji) – miejmy taką nadzieję. Czy jego pomysły sprzedały się na wybiegu? Niekoniecznie. Pokaz mody to jednak taki spektakl, który aby zainteresować publiczność, musi postawić na bardziej charyzmatycznych aktorów. Do otrzymania takich bodźców potrzeba jednak kolekcji wybiegowej. Nie da się ukryć, że dla prostych dzianinowych ubrań najlepszym miejscem okazuje się prezentacja prasowa. Dowodem na to jest już sam lookbook kolekcji, który znacznie bardziej przyciąga uwagę niż sylwetki pokazowe. Kiedy zapoznacie się z nim, to pamiętajcie o haśle „buy before it’s sold”. Projekty w kolekcji są limitowane.