Katarzyna Górecka nigdy nie ukrywała swojego romansu z estetyką kampową. Do takich inspiracji przyznała się również przy okazji swojej jesienno-zimowej kolekcji 2014/2015. Ci, którzy rozumieją język kampu, doskonale wiedzą, że poruszanie się w jego obszarze to prawdziwy sport ekstremalny. Ryzyko sięgania po tego rodzaju środki jest oczywiste. Skoro kamp od zawsze balansował na cienkiej granicy kiczu, to potrafią z niego korzystać ludzie ze sporą dozą dystansu i poczucia humoru, bezczelni ironiści ze skłonnościami do sztuczności, przesady i ekstrawagancji.
W przypadku „Hotaru”, czyli najnowszej kolekcji Katarzyny Góreckiej, można było dostrzec tego rodzaju konotacje. Takie pomysły zaznaczyły już swoją obecność w „Girls Rule Boys Drool”, jesienno-zimowym sezonie 2013/2014 polskiej projektantki. W zeszłym roku na wybiegu pojawiły się słodkie księżniczki w pastelach, które wyglądały jakby wróciły z amerykańskiego konkursu piękności, organizowanego w koledżu. Bohaterkami „Hotaru” okazały się z kolei japońskie dziewczęta w kusych sweterkach i minispódniczkach.
Temat był wdzięczny, jednak przejdźmy do jego realizacji. Na wybiegu zobaczyliśmy szereg dziewczęcych sylwetek w dominującej czerni i ecru. Większość stylizacji ograniczała się głównie do prostych nieskomplikowanych zestawów, w których znalazły się spódnice, krótkie swetry, skarpetki i ciężkie lakierowane platformy. Projekty odróżniały się od siebie przede wszystkim drobnymi detalami – od długich paneli materiału swobodnie układających się na spódnicach, poprzez asymetryczne wycięcia przy swetrach czy bluzach, aż do symbolicznych znaków kanji, zdobiących część garderoby.
Proste, mało skomplikowane i bardzo dziewczęce kroje wpisują ten sezon w charakter komercyjnej i sprzedażowej mody. Nie jest to żaden zarzut – naturalną rzeczą jest to, że kolekcja powinna się sprzedawać, a propozycje Katarzyny Góreckiej z pewnością spełniają te wymogi. To, czego zabrakło w kolekcji „Hotaru”, to przede wszystkim atrakcyjnej formy prezentacji. Temu właśnie służą pokazowe stylizacje, które mają zwrócić uwagę publiczności na całość kolekcji i zaintrygować samym przekazem. Gdyby na wybiegu pojawiło się więcej zróżnicowanych zestawów, a stylizacje nie ograniczałyby się tylko do kilku akcesoriów, odbiór tej kolekcji zyskałby na większej sile.
Potencjał w odwołaniu się do estetyki kampowej był spory i idealnie podkreśliłby charakter kolekcji wybiegowej. Cały ładunek takiej wrażliwości opiera się przede wszystkim na stylu, przy jednoczesnej rezygnacji z treści. Takiej estetyki nie usatysfakcjonują również sztuczne peruki, którym bliżej do kiczowatości, niż kampowego mrugnięcia okiem. Jeśli w przyszłości, projektantka zdecyduje się na tego rodzaju rozwiązania, efekty mogą być piorunujące.