Sushi to tak popularne danie, że chyba nawet McDonald’s ma mniejszą liczbę swoich restauracji od japońskich sushi barów na świecie. Jednak porównanie jest tylko ilościowe. A i klienci zróżnicowani.
Chociaż moim zdaniem jedzenie sushi nie jest trudniejsze od zjedzenia Big Mac’a, jednak zdecydowanie bardziej eleganckie. No i wymagające pewnej wiedzy i rytuałów.
Wchodząc do restauracji, po nawiązaniu kontaktu wzrokowego pytamy gestem, czy można zjeść. Niewerbalnie można przekazać informację, jaka jest liczba gości.
Przy czym gesty oznaczające liczby nieco się różnią: np. trójka to trzy palce wewnętrzne, jedynki nie można pokazać kciukiem, lecz palcem wskazującym podniesionym do góry. I warto pamiętać, szczególnie w Japonii, że jeśli przychodzimy sami, to trzeba okazać poczucie winy, zakłopotanie wobec właściciela baru, że nie jesteśmy w towarzystwie. Po pierwsze, bo marny z nas klient, a po drugie, w kulturze kolektywnej pojedyncza osoba odbierana jest jako ktoś o niskiej randze.
Jeśli chcemy się przysiąść do baru, przy którym ktoś już siedzi, nie pytamy właściciela czy szefa kuchni, który się krząta przed gośćmi, lecz zwracamy się do klientów siedzących obok. Kiedy uzyskamy pozwolenie, należy podziękować ukłonem, dużo głębszym niż tym stosowanym w Polsce (szczególnie przez kobiety, które kłaniają się tylko przez lekkie skinienie głowy).
rys. Katarzyna Walentynowicz
Zamówienie składamy bezpośrednio u szefa kuchni, który będzie sporządzał dla nas sushi. A jest w czym wybierać. Można zamówić różnego rodzaju formy: sashimi, czyli surową rybę bez dodatku ryżu, zwykle jedzoną na początek, maki, czyli niewielkie okrągłe sushi z ryżu z dodatkiem ryby lub owoców morza zawinięte w liście z glonów morskich, lub nigiri, czyli ryż uformowany podłużnie z płatkiem surowej ryby albo krewetki. Jest jeszcze możliwość zamówienia temaki, co oznacza, że gość przyrządzi sobie sushi własnoręcznie (podobno temaki były ulubioną przekąską japońskich gangsterów, grających przez długie godziny w karty). Można zamawiać też sushi z różnymi dodatkami: ika, czyli z kałamarnicą, suzuki, czyli z okoniem morskim, sake – z łososiem, hirame – z hailbutem czy popularne maguro – z tuńczykiem. Można jeszcze doprecyzować swoje zamówienie, wybierając konkretną część rybiego mięsa: ohtoro (z miejsc z większą ilością tłuszczu), chuutoro czy toro – z mniejszą.
Kiedy sushi pojawi się już przed gościem, można je zjeść albo pałeczkami, albo ręką, przy czym sushi bierze się tylko trzema palcami – kciukiem, palcem wskazującym i środkowym. Sushi można zanurzyć w sojowym sosie z dodatkiem pasty wasabi, po czym przechyla się głowę do tyłu – pod kątem mniej więcej 45˚- i wkłada kąsek do ust. Jeśli jest to nigiri, zanurza się je w sosie stroną zewnętrzną, czyli mięsną.
I nie jest prawdą, że nie wolno mieszać sosu sojowego z wasabi. Dużym błędem byłoby ryż podany w miseczce polać sosem sojowym i zawartość zmieszać. Sushi jest potrawą japońską, a Japończycy przywiązują ogromną wagę do ryżu, do jego doskonałości pod każdym możliwym względem. Zrobienie z niego sojowej mamałygi byłoby barbarzyństwem.
Oczywiście wasabi można zjeść oddzielnie, bez mieszania go z sosem, tylko nakładając bezpośrednio na sushi. Trzeba jednak uważać, żeby nałożyć go odrobinę, ponieważ jest niezwykle ostre. Poza tym szkoda byłoby, aby całkowicie zdominowało wykwintny smak samego sushi.
A jak dla kogoś to wszystko jedno, to zamiast temaki można w innym miejscu zamówić Big Mac’i.