Z książkami o modzie wydawanymi w naszym kraju bywa różnie – albo jest ich niewiele, albo w dużej mierze i tak najlepiej czyta się je w oryginale. Często bowiem jest to tematyka traktowana po macoszemu, a polskie przekłady nie są w stanie oddać istoty myśli czy błyskotliwości autora, nie mówiąc już o problemie uporania się ze słownictwem, które w naszym języku nie ma swoich odpowiedników. Na szczęście w tym przypadku cała kwintesencja Christiana Diora – jego lekkie pióro, geniusz, humor i przenikliwe przemyślenia nie straciły płynności, dzięki czemu jego pisanie, podobnie jak moda, w równie dużym stopniu pochłonęło naszą uwagę, wciągając nas w barwny życiorys projektanta, który marzył o małym i skromnym interesie, a stworzył imperium, które na stałe wpisało się w historię nie tylko francuskiej, ale także światowej mody.
Christian Dior w autobiografii „Dior i ja”, której pisanie zakończył na kilka miesięcy przed niespodziewaną śmiercią w 1957 roku, w bardzo dokładny sposób przedstawia lata swojej kariery przez pryzmat dwóch zależnych od siebie i zarazem bardzo odmiennych postaci – Diora jako osoby prywatnej i Diora jako osoby publicznej. Dzięki temu zabiegowi, sprawnie prowadzi czytelnika przez ważne wydarzenia w jego życiu oraz przez etapy swojej drogi zawodowej przerywanej przez wojny, raz naznaczonej dostatkiem, innym razem biedą, która zaczęła się od przygody ze sztuką, by dzięki późniejszej pracy ilustratora mogła zakończyć się na projektowaniu.
Wszystko to, zostało opisane na wielu płaszczyznach, dzięki czemu stanowi ogromne źródło wiedzy nie tylko o nim samym, ale także o realiach tamtych czasów – o procesie, jakim było powstawanie domu mody w ówczesnej Francji oraz o tym, jak wyglądały pierwsze pokazy czy podejście do kwestii plagiatu.
Najwięcej uwagi autor poświęcił jednak sukienkom, o których pisał z ogromną czułością i wokół których kręciło się całe jego życie. Wiele stron książki zapisał także wspomnieniami o kobietach, których ubieranie uczynił swoim powołaniem. Opisał modelki, klientki oraz wszystkie panie pracujące w jego atelier od pierwszego dnia istnienia domu mody Christian Dior. Wszystko to, ujmując z humorem i ogromnym dystansem, dlatego każdego, kogo zauroczył Raf Simons w filmie dokumentalnym o tym samym tytule możemy uspokoić – założyciel prawdopodobnie zrobi to samo.