Kris Van Assche, projektant męskiej linii Dior, nazwał jesienno–zimową kolekcję Dior Homme „swoim własnym żołnierzem”. W rezultacie kolekcja ta jest szeroką wariacją na temat munduru – inspirowaną głównie minimalistycznymi i mundurami żołnierzy stacjonujących w Afryce podczas epoki kolonialnej.
Van Assche oparł kolekcje na czterech kolorach – jasnym, piaskowym beżu, oliwkowej zieleni, czerni i bieli. Temat, który sobie opatrzył, pozwolił mu na bardzo rozwinięte interpretacje – widoczne są inspirację ubiorem sportowym, zabawa klasycznym modelem trenczu, wojskowe kurtki. Jak podkreślał po pokazie sam projektant, dotąd zajmował się on przede wszystkim garniturem i wydawało mu się niewłaściwe zestawianie tego z ubiorem sportowym. Wydaje się jednak, iż Van Assche powoli wkracza na nowy poziom projektowania.
Dzięki tej zmianie ubrania Dior Homme nagle nabierają realności, odsłaniają rzeczywsite wykorzystanie w codziennym użytkowaniu. Zupełnie jakby Van Assche nagle zmęczył się strukuralną, ascetyczną awangardą i postanowił powrócić na ziemię. Z pewnością sama marka na tym nie ucierpi – być może jednak wizja domu mody Dior straci trochę ze swego „wizjonerstwa”.