Przemysł modowy w Polsce zaczął się rozwijać całkiem niedawno, nie ma zatem nic dziwnego w tym, że daleko nam do zagranicznych gigantów, cieszących się renomą na całym świecie. Nie można jednak powiedzieć, że moda polska stoi w miejscu. Przeciwnie – nowe talenty objawiają się nam każdego dnia. Także niedawno zakończony Fashion Week Poland, na którym większość pokazywanych kolekcji jest autorstwa osób nieznanych szerszej publiczności, pokazuje, jak wielki potencjał w nas drzemie.
Tym niemniej, pomimo wiedzy i niewątpliwego talentu polscy projektanci na naszym rynku stanowią swoistą niszę, w którą zepchnęły ich globalne marki.
Powodów, dla których polskie marki przegrywają konfrontację z zagranicznymi gigantami, jest co najmniej kilka. Jednym z nich są wysokie ceny. Można odnieść wrażenie, że wielu projektantów pragnie natychmiast wskoczyć na wysoką półkę – choć wielokrotnie estetyka bliska jest raczej awangardzie. Zweryfikujmy nieco ten pogląd. Większość z nas nie wie, jakie koszty stoją za stworzeniem kolekcji. Polska ma bardzo słabe zaplecze technologiczne i detaliczne – wiele tkanin należy więc sprowadzać spoza kraju. Projektanci, tnąc koszty, szyją po jednym egzemplarzu każdego projektu, czekając później na zamówienia. Zwykle pomagają im pojedyncze osoby – zaangażowanie ich także kosztuje. Zdarza się również, że środki są niewystarczające, aby zachować przy nich najwyższą jakość – wówczas projektant nie jest w stanie sprzedać tego, w co włożył tyle pracy.
Efekt? Astronomiczne ceny, niewyprzedane projekty, a zatem – przegrana, a czasem nawet plajta. A wystarczyłby inwestor – osoba, która byłaby w stanie zapewnić takiemu twórcy pomoc – nie tylko finansową, także wsparcie w postaci zespołu i miejsca pracy, a w końcu – miejsca, w którym mógłby sprzedawać swoje prace.
To są jednak czynniki od projektantów niezależne. Niepokoi natomiast fakt, iż moda polska, choć już przestawiająca się na sezonowość i regularne prezentowanie kolekcji, wciąż funkcjonuje w pewnym, nie do końca wyjaśnionym zawieszeniu. Wiele kolekcji na sezon jesień-zima 2011/12, prezentowanych podczas Fashion Week Poland zaledwie nawiązywało do sezonu zimowego – gdzieniegdzie pojawiał się płaszcz, kożuch, gruby szal… Trendy są sprawą drugorzędną – coraz mniej projektantów pragnie się w nie wpisywać, wyżej ceniąc indywidualizm marek, które reprezentują – ale sezonowość jest wszak niezbędna, choćby ze względów praktycznych!
Dziwi także negatywne nastawienie Polaków do rodzimej mody. Weźmy na przykład niedawno zaprezentowaną kolekcję marki La Mania – był to pierwszy pokaz tej firmy, zorganizowany dla klientów. Projektantce wytknięto odtwórcze podejście do mody, mówiono, że „to wszystko już gdzieś było”. Nie odważyliśmy się natomiast na krytykę wobec tak zwanych „odtwórczych” projektów światowej sławy projektantów. Zapominamy, że właściwie to już wszystko „było” – moda wciąż czerpie z dorobku, jaki zgromadziła na przestrzeni jakże obfitego w tendencje XX wieku. Natomiast kolekcja marki La Mania zaprezentowała światowy poziom, minimalistyczny szyk godny MaxMary czy Calvina Kleina. Powstały projekty, które faktycznie są modą użytkową – i słusznie, bo tej produkujemy bardzo niewiele.
Jako obiecujące wydarzenie odebrałam łódzki Fashion Week – widać było, że coraz częściej modą zajmują się osoby mające świadomość, jak funkcjonuje ów biznes. Przykładem niech będzie zespół Zuo Corp, który otwarcie mówił, że mając 50 tysięcy złotych, jest w stanie stworzyć kolekcję w tydzień. Pomimo niewątpliwego sukcesu, chcą oni robić wszystko, by utrzymać obecne ceny, które na tle innych polskich marek nie są wygórowane. Liczę również na to, iż wsparcie otrzymają inne marki, jak Bohoboco – które umiejętnie wpisują się w trendy, zachowując także swój charakter.
ilustracja: Katarzyna Walentynowicz
Jakich rozwiązań powinniśmy szukać, aby wesprzeć polską modę? Moda oraz projektanci w naszym kraju zasługują na nasze zainteresowanie oraz wsparcie. Jeśli inwestycje w sztukę i wina są dziś na porządku dziennym, być może czas na zwrot ku modzie. Taka pomoc z pewnością zaprocentuje – wzrośnie jakość polskich ubrań, ruszy produkcja na krajową skalę, co z jednej strony wyrówna ceny i zwiększy popyt, a z drugiej stworzy realną konkurencję dla marek zagranicznych. W przyszłości natomiast może stać się atrakcyjna dla klientów spoza kraju. Być może warto by było, wzorem zagranicznych Fashion Weeks, wokół pokazów organizować targi mody, które przyciągałyby inwestorów i kupców z całego świata i dostarczało polskim markom klientów.
Obecnie obserwujemy działania włoskich firm, takich jak Prada, Moncler czy Salvatore Ferragamo, które czekają na rozpoczęcie sprzedaży oferty publicznej. Uważam, że należy myśleć o polskiej modzie w szerokiej perspektywie – także pod kątem inwestycji. Liczę na to, że takie spojrzenie wiele zmieni i być może – zagłuszy narzekania i niezadowolenia, a wprowadzi choć odrobinę optymizmu.