Największy showmen męskiej mody i w tym roku nas nie zawiódł – jego pokaz powstał w nawiązaniu do estetyki filmów z Charlie Chaplin’em.
Modele wychodzili z gigantycznej machiny pełnej kół zębatych i trybików. Jako pierwszy pojawił się Scott Barnhill, z charakterystycznymi wąsami, melonikiem i upudrowaną na biało twarzą. Galliano, nawiązując do ikony kina, pragnął zwrócić naszą uwagę na zmianę proporcji w męskiej sylwetce – obszernych spodniach i dopasowanych marynarkach. Trend ogólny zaś, już w szerszej interpretacji, to pewien rodzaj luzu i zwrot ku ulicznej modzie, tworzonej głównie przez młodych i niezależnych artystów.
John Galliano w swojej kolekcji ubiera mężczyzn w klasyczny garnitur, drwi jednak z tradycyjnie przyjętej rozmiarówki. Pojawiają się elementy garderoby dżentelmena – szelki, kamizelki i płaskie słomkowe kapelusze. Kolory są oszczędne – dominuje czerń, biel, jasny beż i szarość, pojawia się także granat. Całość mogłaby być „poważna”, ale, wzorem Charlie’ego Chaplin’a, zaburzone zostały proporcje, przez co efekt jest groteskowy.
John Galliano wciąż bawi się modą, a zaskakiwanie nas nie sprawia mu większych trudności. Nas już ciekawi, co nam zaproponuje na przyszłą jesień…