Vivienne Westwood nie daje nam zapomnieć o tym, że poza modą istnieje szeroki świat – świat, który woła o naszą pomoc. Dlatego też podczas pokazu jesienno-zimowej kolekcji w Mediolanie na ścianie wyświetlano apel dotyczący katastrofalnych w skutkach zmian klimatycznych, które spowodował człowiek – między innymi za „pomocą” przemysłu modowego. O ile jednak ten komunikat był jasny i alarmujący, o tyle kolekcja damy brytyjskiej mody była na swój sposób lekka i radośnie dziwaczna.
Projektantka przyjrzała się bliżej współczesnym młodym mężczyznom, a właściwie różnorodnej grupie brytyjskich studentów. Z łatwością wyróżnimy w jej kolekcji uczniów elitarnych szkół, towarzyskich trefnisiów – cenionych za skłonność do żartów, artystów zanurzonych w świecie swych emocji i inspiracji, i nie do końca zdefiniowaną grupę hipsterów – gotowych na imprezowanie, wyczulonych na modę, ale jednocześnie zblazowanych. Przestylizowani modele, z umalowanymi ustami i włosami ułożonymi w fale a’la lata 20., byli jednocześnie wyrazem zaciekawienia, jak i “babcinej” ironii Vivienne, która przecież na świat nie patrzy tak całkiem serio.
Charakterystycznym elementem tej kolekcji jest motyw kraty – jeden z ważniejszych trendów sezonu, ale też jeden z najbardziej rozpoznawalnych wzorów nie tylko w męskiej linii Vivienne Westwood, ale również w modzie brytyjskiej w ogóle. Obszerne spodnie z wysokim stanem podkreślają rządzącą modą nonszalancję, a fantazyjne buty są wyrazem indywidualizm, potrzeby wystawania ponad tłum.
Vivienne już od lat bawi się modą – a my, jej publiczność, z równą przyjemnością obserwujemy poczynania projektantki. I choć nie jest to moda, którą prędko zobaczymy na polskich ulicach – i tak nam się podoba, na swój radośnie dziwaczny sposób.