Kiedy wpadam do radia na program „to warto wiedzieć” na temat savoir-vivre’u, pierwsze pytanie, jakie słyszę, to: „o czym dzisiaj”? Widziałam uśmiech zdziwienia w oczach wydawcy i prowadzącej, kiedy usłyszały moją odpowiedź: „o zupie”. Kiedy upewniły się, że nie żartuję, podałam cały szereg pytań, z jakimi spotykam się podczas zajęć z zachowania się przy stole, i jak się potem okazało, na wszystkie wyjaśnienia nie wystarczyło nawet czasu antenowego.
Czy zupę jemy zawsze łyżką? Generalnie tak, chyba że chcemy wypić resztę czystego barszczu czy bulionu z filiżanki, wówczas po odłożeniu łyżki na talerzyk, ostatni łyk czystej zupy można wypić bezpośrednio z filiżanki. Chociaż są i przeciwnicy tego zachowania, którzy uważają, że wyjadanie czegokolwiek do końca nie najlepiej świadczy o gościu. Jednak argumentacja zwolenników jest bardziej przekonująca, ponieważ mówi o odczuciach gospodarzy, którzy odbierają to jako duży komplement dla swojej kuchni. Żeby zamknąć sprawę wyjadania zupy do końca, to trzeba jeszcze wspomnieć o jedzeniu jej z głębokiego talerza, który można lekko przechylić w stronę od siebie. To ma też swoje uzasadnienie: takim ruchem – od siebie – nabiera się zupę na łyżkę.
A skoro była mowa o zupie czystej, to warto przypomnieć, że powinno się ją jeść okrągłą łyżką, w odróżnieniu od owalnej, która służy do wszystkich innych rodzajów zup. Częstym niedopatrzeniem obsługi restauracji jest podawanie okrągłych łyżek do zup typu krem, co jest dość dużym błędem. Z okrągłej łyżki zupę spija się bokiem, natomiast krem jest zbyt gęsty, żeby można było to uczynić. Tu może paść zastrzeżenie czy pytanie, to po co spijać bokiem, jak można sobie włożyć całą tę łyżkę do ust, jak każdą inną. No właśnie, każdą inną – czyli owalną – można ładnie wprowadzić do ust węższą stroną, a okrągła łyżka tej węższej nie posiada. I w przypadku dużych sztućców to prawdziwy kłopot. Tak, ale to błąd restauracji. A co ma począć klient? Otóż ma aż trzy wyjścia: może trochę się pomęczyć, gorzej wyglądać i mimo wszystko zjeść, może poprosić o inną łyżkę albo może zrezygnować z tego dania. Trzecia możliwość wydaje się bulwersująca, jednak przy słabej obsłudze, gdybym co chwilę była zmuszona o coś prosić, chyba miałabym obiekcje, czy aby kelner nie powetował sobie strat moralnych.
Ale wróćmy do zupy. Żeby ją ładnie zjeść, nie wystarczy mieć odpowiednią łyżkę. Trzeba nią jeszcze właściwie się posłużyć. Co nie jest banalnie łatwe, jeśli gość chce utrzymać ładną postawę przy stole i przy tym się nie oblać, nie poplamić. Ale jest to możliwe, jeśli gość nie będzie napełniać łyżki po brzegi. Z kolei żeby uniknąć spadającej kropelki spod spodu łyżki, wystarczy tę kroplę każdorazowo odsączyć. Przy dobrej wprawie, nie jest to kłopotliwe.
Natomiast wyjątkowo kłopotliwe może okazać się jedzenie długiego makaronu w rosole czy innej zupie. Taka sytuacja, to znowu wina restauratora. Gość oczywiści może próbować się zmierzyć z zadaniem, krojąc łyżką makaron, tak aby dało się go nabrać. Niestety, każdy wie, że jak się uda ukroić jakąś wiązkę nitek, to i tak na łyżkę dostaje się jakaś nie pokrojona i problem pojawia się znowu.
Co w takim razie zrobić? Już nie będę powtarzała możliwości, jakie ma każdy gość. Ale jeśli ktoś chce skorzystać z tej ostatecznej, to trzeba jeszcze wiedzieć, jak odłożyć łyżkę. W przypadku zupy podanej w głębokim talerzu, łyżka pozostaje w tym talerzu. Natomiast w przypadku filiżanki – na talerzyku, na którym ta filiżanka została wniesiona. A jeśli została przyniesiona bez talerzyka…
Irena Kamińska-Radomska