Trudno znaleźć drugiego projektanta, który tyle wagi przykładałby do pokazów i ich stylizacji, co Thom Browne. Projektant, który współpracuje ściśle z marką Moncler, lubuje się w spektakularnych inscenizacjach – modele pokazują jego projekty jeżdżąc konno i na rowerach czy w towarzystwie sfory psów rasy Beagle. Paryski pokaz autorskiej linii Amerykanina przeniósł publiczność do XVIII-wiecznej jadalni, gdzie przy stole zasiadali ojcowie-założyciele Stanów Zjednoczonych.
Kolekcja jesienno-zimowa została zdominowana przez kratę. Długie surduty i płaszcze – przypominjące raczej kostiumy teatralne niż ubrania oraz wysokie kapelusze zestawione z dużymi okularami tworzyły – jako całość – przedziwną, nie do końca realną atmosferę, kreując niepewne uczucie zawieszenia pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Złośliwi powiedzą, że Browne po prostu stracił kontakt z rzeczywistością – wystarczy jednak spojrzeć na jego komercyjne projekty dla Moncler, by zastanowić się, co takiego Amerykanin nam przekazuje poprzez swoje prace. Pierwsze, co nam przyjdzie na myśl to interpretacja mówiąca, iż do mody należy podchodzić z dystansem.
Być może projektant by się z naszym spojrzeniem nie zgodził. Tego jednak się raczej nie dowiemy – A Was Czytelnicy, zachęcamy do świadomego, przemyślanego interpretowania mody.