Do haute couture wkracza kamp w wielkim wydaniu, bo proponowany przez francuski dom mody Schiaparelli. W sezon jesień zima 2014/2015 Marco Zanini wplata lata 30., łączy je z sylwetkami, wydawałoby się, pasującymi bardziej do kolekcji ready-to-wear, a wszystko to oprawia w kicz. Jednak czy nie taka powinna być wysoka moda? Prowokacyjna, szokująca, poszerzająca horyzonty?
Zanini przyznał, że w poprzednim sezonie był przerażony ideą czerpania z dziedzictwa Elsy Schiaparelli, lecz świadomość, że jest to nieuniknione, pomogła mu pójść na całość. W najnowszej kolekcji długie do ziemi, jedwabne suknie inspirowane czasami Wielkiej Depresji ozdobione są ręcznie naniesionymi printami – wiewiórek z Cental Parku walczącymi z gołębiami Notre Dame i ciem siedzących na bluszczu. Mimo stale obecnego surrealizmu, duch Elsy nie opuścił Place Vendôme – miejsca w którym odbył się pokaz i w którym projektantka otworzyła swój pierwszy sklep – nawet na chwilę. W sylwetkach wyraźnie zaznaczone zostały ramiona, a w bolero wykorzystana została reprodukcja ukochanego przez projektantkę małpiego futra. Nie zabrakło różu, który Zanini prezentuje na wełnianym, maxi płaszczu z zaznaczoną talią i z inicjałami „ES” naszytymi na piersi.
Kolekcja z pewnością jest propozycją dla osób cierpiących z powodu nieobecności Christiana Lacroix czy Johna Gallino na rynku mody. Gdzie indziej znaleźliby wieczorowy płaszcz z rękawami, kształtem przypominającymi łańcuch choinkowy?
Niemal każdej kreacji asystowało nakrycie głowy projektu Stephena Jonesa – od turbanów po stożki rodem z dziecięcych przyjęć urodzinowych.
„Schiaparelli jest tak żywa jak obraz w Waszej głowie” powiedział Zanini po pokazie, a udowodnił nim, że Elsa jest wciąż obecna w domu mody, który założyła 80 lat temu.