Marc Jacobs zdecydował się na pełny zwrot – po mrocznej jesienno-zimowej kolekcji, zainspirowanej tematem obsesji i fetyszu projektant stworzył zupełnie nowy, całkowicie odmienny od poprzedniego świat.
W scenografii przedstawiającej białą karuzelę Jacobs pokazał swe delikatne, słodkie oblicze – dowodząc przy tym, iż w owej subtelności kryje się ogromna siła kobiet. Senną aurę budują kwiatowe i pierzaste aplikacje, nie umykające oku koronkowe konstrukcje, duże, zaokrąglone kołnierzyki – a wszystko to w pastelowycvh barwach pudrowych cukierków: kremowej bieli, żółci, błękitu, różu. Pojawiły się dwie lub trzy sylwetki w czerni i granacie – jednak całość niesie ze sobą jasną, wiosenną wieść.
Fasony krążą wokół grzecznej stylistyki pensjonarek i wychowanek z najlepszych francuskich domów (tym razem jednak bez perwersyjnej nuty!), nawiązującej (czy z premedytacją…?) do estetyki New Look, wprowadzonej przez Diora u schyłku lat 40. Dodatki nieco przełamują ów wymiar – choćby buty ze spiczastym noskiem, które jednocześnie są futurystyczną wariacją na temat zapinanych na sprzączki pantofelków.
Kolekcja zdaje się być pewną zapowiedzią modowego „transferu” Jacobs – z Louis Vuitton do Christian Dior… Sceptycy zapewne potraktują to jako pobożne życzenie, nie można jednak zaprzeczyć – Jacobs pokazał po raz kolejny, na jak wiele go stać. Jego projekty – jeśli chodzi o wykończenie i wizję – zahaczają zalotnie o haute couture, które jest dodatkowym obowiązkiem kreatorów słynnej francuskiej marki.
Następcę Johna Galliano poznamy zapewne już niedługo. Tymczasem, cieszmy oko kolejną wyjątkową kolekcją Jacobsa – ponownie inną od poprzednich, fascynującą i intrygującą.