Jeśli ktoś jeszcze miał jakiekolwiek wątpliwości, czy Raf Simons powinien był zastąpić Johna Galliano, to wraz z pokazem kolekcji ready-to-wear wiosna lato 2013 powinien przekonać się, iż były dyrektor kreatywny Jil Sander jest nie tylko właściwą osobą na właściwym miejscu, ale że znalazł się na nim o właściwym czasie. Ten zdolny projektant zdołał bowiem osiągnąć cel, w który Dior bezskutecznie mierzył od dłuższego czasu – sprowadził modę z powrotem do jej pierwotnych, użytkowych zadań.
Pokaz rozpoczął się kilkoma sylwetkami złożonymi ze smokingowych marynarek zestawionych z rozkloszowanymi mini spódniczkami. Proste i szykowne. Sylwetka „klepsydra” to zresztą znak firmowy New Look, przywoływany przez bodajże każdego projektanta francuskiego domu mody, Simons jednak uczynił go świeżym i młodszym – wolnym od ciężaru tradycji. To właśnie wolność jest hasłem przewodnim nowego dyrektora kreatywnego marki. Wolność i minimalizm.
Kolekcje zdominowały jednak proste sukienki odsłaniające ramiona – było dużo czerni, trochę deminu, tu i ówdzie pojawiły się pastelowe akcenty i mocne uderzenia kolorystyczne (oranż, żółć, róż), niczym zdecydowane pociągnięcia pędzlem. Minimalizm pozwolił na wyjawienie, po raz kolejny, oczywistej już prawdy – o wadze dodatków i subtelnych zdobień. Wygląda na to, że Dior skłania się ku stylowi jetset – zmiana akcesoriów nadaje sukience zupełnie nowego oblicza. En fin, to właśnie o to w tym wszystkim chodzi!