Roberto Cavalli znany przede wszystkim z zamiłowania do lamparcich cętkó1) i włoskiego kiczu rodem z lat 80., potrafi nas jeszcze zaskoczyć. Jego męska kolekcja tym razem przenosi nas w epokę dzieci kwiatów, a konkretniej przybiera postać dandysa prosto z szalonych lat 70. XX wieku.
Mamy tu zatem trzyczęściowe garnitury w ciepłych odcieniach brązu, chłodnej, butelkowej zieleni i klasycznych beżach, futrzane płaszcze oraz kurtki z wysokim kołnierzem. Nogawki spodni rozszerzają się lekko, a buty przypominają kowbojki vintage, pamiętające stare, dobre czasy. Hippisowskie ozdoby pojawiają się gdzie niegdzie – i są akcentem już nieco zbyt oczywistym. Jednocześnie jednak wiele jest modeli garniturów dwurzędowych i towarzyszące im fulary i apaszki – elementy te przenoszą kowbojsko-hippisowski styl na zupełnie inny poziom.
Możemy się spierać, na ile jest to praktyczne, i na ile ubranie Roberto Cavalli z jesienno-zimowej kolekcji mogą funkcjonować samodzielnie, w indywidualnej stylizacji (włoskiemu projektantowi często zarzuca się podejście „wszystko albo nic”, nie dopuszczające swobody stylizacyjnej). Nie da się jednak zaprzeczyć, iż umiłowany przez Włocha kicz odszedł na chwilę w zapomnienie. Wierzymy, że Cavalli podąży dalej tą drogą i ciekawi nas, dokąd ona go zaprowadzi.