Niepokojące, mroczne lato zgotował nam Raf Simons, tworząc męską linię dla marki Jil Sander na sezon wiosna lato 2012. Inspirowana z jednej strony latami 80. w Berlinie, z drugiej zaś – 40. w Londynie, kolekcja ta niosła ze sobą pewien smutek, deprymującą aurę buntu, który nie wierzy we własną siłę.
Podstawą kolekcji są bardzo krótkie szorty oraz dopasowane marynarki. Simons włączył do linii także obszerne koszule z rękawem kończącym się tuż na łokciem i przedłużonymi kołnierzykami. Dominują czerń i granat, gdzie niegdzie przebija się też melanżowa wełna w odcieniach szarości, zgniłej zieleni, bladej czerwieni.
Na tę surową, pełną chłodu bazę Simons „rzucił” motyw wężowej skóry. To z niej wykonane są wieszane na szyi małe torby – farbowanych na słoneczną pomarańcz, czerwień i żółć. Mocnego koloru jest jednak tak niewiele, iż wydaje się on przytłoczony czernią oraz granatem – błyszcząca skóra płaszczy uszytych na wzór litery „A” dopełnia dzieła.
Kolekcja, choć ciekawa, nie spotkała się jednak z powszechną przychylnością krytyki. Simonsowi zarzucono powtarzalność form i brak nowych, pomysłów, które wykazałyby ewolucję w myśli i twórczości projektanta. Czy słusznie? Tę ocenę pozostawiamy już Wam.