Ann Demeulemeester, belgijska projektantka pokazująca swe kolekcje w Paryżu, znana jest ze swego zamiłowania do eksploracji najmroczniejszych zakamarków duszy. Jej prace mają w sobie coś z wampirycznych motywów – wysokie kołnierze, staromodne żakiety, aplikacje z piór… Projektantkę charakteryzuje konsekwencja i upór – koncentruje się ona bowiem nie na otoczeniu, czy trendach, ale własnym stylu i jego rozwoju.
Jesienno-zimowa kolekcja męska zainspirowana została postacią XVIII-wiecznego poety Williama Blake’a i tego, jak ubrałby się dziś, w XXI stuleciu. Marzyciel o nieposkromionej wyobraźni to zresztą jeden z ulubionych tematów Demeulemeester – w tym sezonie wprowadziła, w nawiązaniu do twórczości Blake’a, element żywiołów – ognia, ziemi, wody i powietrza. Wśród niemal wszechobecnej czerni i grafitowych szarości wypływają zatem czerwień, spopielona biel, głęboki granat oraz pomarańczowy ugier, pojawia się też rozświetlona imitacja nocnego nieba pełnego komet i gwiazd. Projektantka nawiązała również do mitologii greckiej, tak często w tekstach twórców romantyzmu – fryzury modeli przypominają zatem końskie grzywy, przywodząc na myśl Pegaza, skrzydlatego wierzchowca.
Ów opis może budzić skojarzenia z beztroskim, sielankowym pejzażem, jednak Demeulemeester umiejętnie wplata motywy z różnych dziedzin sztuki, wpisując je w swój mroczny świat. Wychodząc od klasycznych ubrań romantyków tamtej epoki, „przetłumaczyła” je na dzisiejszy język – skórzane spodnie, wysokie buty, efektowne rękawice, i wreszcie – luźne, niemal powiewające na wietrze płaszcze, żakiety i koszule. Siłą tej kolekcji jest z pewnością indywidualizm i bezkompromisowość, stanowiąca fundament modowej awangardy. To dobrze – Demeulemester i inni twórcy jej podobni są przeciwwagą dla komercji, która niektórym może wydawać się wszechwładna i wszechobecna. Nic zatem dziwnego, iż belgijska projektantka przyciąga swym wyjątkowym stylem wolne duchy, jak choćby artystkę Patti Smith, która po paryskim pokazie miała rzec: I znów jestem zakochana.