Paul Smith z męskiego looku „przetłumaczonego” na jezyk kobiety uczynił swoją wizytówkę – na szczęście trzyma się mocno tego właśnie stylu, mimo iż zdarzają mu się eksperymenty – niestety, niekoniecznie udane.
Jesienno-zimowa kolekcja dla kobiet stoi pod wielkim znakiem zapytania – brak w niej bowiem klucza, konsekwencji. Widać w niej odwołania do męskiej garderoby – obszerne płaszcze, spodnie skrojone na męską modłę, nieśmiertelną, nonszalancko rozpiętą koszulę o podwiniętych rękawach. Nie brak również prostych swetrów i nieco bardziej rockowych odwołań. A jednak, garnitur sprawiający wrażenie posprayowanego zdecydowanie zgrzyta – ta próba nie idzie w dobrą stronę. Welurowe legginsy przypominają albo o zamierzchłym przedszkolnym stylu 6-latek albo o niekoniecznie najmodniejszej dyskotece. A znowuż piękne, „pidżamowe” printy – idealne do noszenia na co dzień – są strzałem w dziesiątkę, podobnie jak często przez Smitha wykorzystywanym krój „kopertowy”.
Na szczęście, Paul Smith jest dobrym projektantem – to bodajże pierwsze jego wpadka od kilku świetnych sezonów – a na dodatek wciąż w jego projektach znajdujemy rzeczy, które chcemy nosić. Chyba jeszcze nie pora załamywać ręce.