„Chcę cały numer różowy. Chcę cały kraj różowy. Wypędź czarny, spal niebieski i zakop beżowy. Myśl różowo, gdy kupujesz letnie ubrania. Czerwony jest martwy. Niebieski skończony. Zielony nieprzyzwoity, brązowy to tabu. Myśl różowo. Zapomnij, że Dior mówił czarny i rdzawy. Kto się tym przejmuje, kiedy nowy wygląd to brak biustu” – wyśpiewała swój pomysł na nowy numer pisma modowego Quality, redaktorka naczelna, Maggie Prescott.
Jeśli znacie słowa tej piosenki, to pewnie doskonale kojarzycie kultowy musical Stanleya Donena, z udziałem Audrey Hepburn i Freda Astaire. A jeżeli nic nie mówią Wam natchnione zdania filmowej naczelnej, to koniecznie zobaczcie „Funny Face” (1957) – absolutny klasyk amerykańskich filmów muzycznych z wielką modą w tle.
Wbrew pozorom, „Zabawna buzia” (bo tak brzmi polski tytuł słynnego musicalu) nie cieszyła się wielkim powodzeniem w czasie, kiedy weszła na ekrany kin. W zasadzie, film Donena był skazany na nieprzychylne recenzje w momencie, kiedy zdecydowano się na jego realizację. Listę powodów można by ciągnąć w nieskończoność – scenariusz filmu był oparty na kompletnie niekasowej sztuce, a w pierwszoplanowej roli fotografa mody został obsadzony podstarzały Fred Astaire. Nie ukrywajmy, że aktor wytańczył już swoje u boku nieodłącznej partnerki filmowej, Ginger Rogers, a wybór 58-latka do roli amanta, wyśpiewującego miłosne piosenki do młodziutkiej Audrey Hepburn, nijak korespondował z wizerunkiem typowego hollywoodzkiego przystojniaka.
źródło: youtube.com
Film kosztował 4 miliony dolarów, co śmiało można porównać do dzisiejszych wysokobudżetowych produkcji. O jego niepowodzeniu mógł świadczyć również sam temat, który niekoniecznie interesował mieszkańców małych miast. I choć film o życiu świata mody, miał o wiele lepszy odbiór wśród widzów z wielkich metropolii, zyski ze sprzedaży biletów zupełnie nie pokryły kosztów gigantycznego budżetu.
W historii kina zdarzały się jednak sytuacje, kiedy filmowy niewypał niespodziewanie eksplodował, wywołując coraz większy zachwyt u kolejnego pokolenia odbiorców. Decydującym bodźcem nagłej zmiany reakcji publiczności był z pewnością fakt, że z biegiem czasu film Donena zyskał na wartości historycznej ze względu na nieograniczoną ilość smaczków na temat kina i mody.
Wśród nich znalazła się również ciekawostka odnośnie genezy powstania samego filmu. Otóż dotyczyła ona słynnego fotografa mody Richarda Avedona, który stał się pierwowzorem postaci Dicka Avery. Scenariusz Leonarda Gershe’a został zainspirowany jego prawdziwą historią miłosną związaną z Dorcas Nowell, żoną Avedona. To właśnie ona stała się kluczowa dla fabuły „Funny Face”, opowieści o słynnym fotografie mody, który zakochuje się w pracującej w księgarni, młodej intelektualistce i czyni z niej popularną modelkę. Podobny los spotkał Nowell, która z pracownicy biurowej stała się promowaną przez Avedona, modelką i aktorką. Od filmowej historii, tę prawdziwą różnił tylko finał, bo małżeństwo słynnego fotografa rozpadło się po pięciu latach, a zmęczona sławą Nowell szybko uciekła w ramiona reżysera Dona Siegela (w trakcie realizacji „Funny Face” była już jego żoną).
Sam Richard Avedon stał się głównym konsultantem wizualnym filmu Donena, a jego zdjęcia możemy zobaczyć zarówno w scenie otwierającej, jak i w sekwencjach kręconych w Paryżu. Jednak nie tylko na państwu Avedon, kończy się lista inspirujących postaci ze świata mody, które zainteresowały twórców „Funny Face”. Jako pierwowzór Maggie Prescott, podaje się dwie ważne osobowości – dawną naczelną Vogue, Dianę Vreeland oraz redaktorkę Harper’s Bazaar, Carmel Snow. Co więcej, w filmie gościnnie pojawiła się Dovima, jedna z największych ikon mody lat 50, która tak naprawdę zagrała siebie, czyli znaną modelkę.
Warto również pamiętać, że kostiumy do filmu, oprócz Edith Head, stworzył także naczelny projektant i przyjaciel Audrey Hepburn – Hubert de Givenchy. Nie była to jednak pierwsza współpraca słynnej kostiumografki filmowej i francuskiego projektanta, którzy spotkali się już na planie „Sabriny” (1954) Billy’ego Wildera, również z udziałem Audrey Hepburn. Z filmem wiąże się pewna historia, związana z Oscarem za kostiumy. Otóż, Hubert de Givenchy, mimo że odpowiadał za filmowy wizerunek amerykańskiej aktorki, nie został wymieniony w czołówce „Sabriny”. W efekcie, Akademia nagrodziła tylko Edith Head, pomijając nazwisko słynnego projektanta. Ze względu na tak poważne niedopatrzenie, Hepburn dopilnowała, aby w przyszłości już nigdy nie zdarzyła się podobna sytuacja. Współpraca zaowocowała wielką przyjaźnią, a Givenchy stał się najważniejszą osobą dbającą o wizerunek hollywoodzkiej gwiazdy. Jego projekty dla Hepburn znajdziemy m.in. w takich filmach, jak „Śniadanie u Tiffany’ego” (1961) Blake’a Edwardsa, „Szarada” (1963) Stanleya Donena czy „Jak ukraść milion dolarów”(1966) Williama Wylera.
Choć fabuła „Funny Face” jest nieskomplikowana i nieco naiwna, z pewnością nie można mu odmówić solidnej dawki humoru. Oprócz tego, że nie zabrakło w nim mrugnięcia okiem w stronę egzaltowanego świata mody, doskonale parodiuje środowisko bitników i egzystencjalistów, na czele z fikcyjnym profesorem Flostre’em, twórcą emfatykalizmu czyli teorii przyciągania się ciał, która tak naprawdę służy mu jako doskonałe narzędzie seksualnych podbojów. Humor sięga zenitu, zwłaszcza w dwóch musicalowych piosenkach: „Clap Yo’ Hands” i „Basal Metabolism”, w których mamy okazję podziwiać galerię natchnionych osobowości w charakterystycznych czarnych golfach, zawodzących przy gitarze do ponurych melodii o życiu i śmierci.
Warto zwrócić uwagę na „Funny Face”, który jest z pewnością obowiązkowym filmem na liście wszystkich entuzjastów kina i mody.