KOPI – WYWIAD Z NATALIĄ KOPISZKĄ
Jest przykładem tego, że czasem warto postawić na jedną rzecz, wkładając w nią całe serce i energię. Projekty biżuterii i akcesoriów, które tworzy pod szyldem marki KOPI, trafiły właśnie do Urban Outfitters i są dowodem na to, że moda i sztuka potrafią wywołać na twarzy szczery uśmiech. O drodze do sukcesu i planach na przyszłość rozmawiamy z Natalią Kopiszką.
***
Pamiętam, jak kilka lat temu przyglądałam się Twoim projektom na platformie Cloudmine i mimo, że wtedy nie wzbudziły we mnie zachwytu, dziś z podziwem patrzę na nowe kolekcje biżuterii KOPI. Co wydarzyło się u Ciebie przez ostatnich kilka lat?
Na pewno moje projekty bardzo dojrzały – wiadomo, że otwierając markę, szukałam swojej drogi. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że mój styl jest już rozpoznawalny i marka KOPI kojarzy się z pewnymi, charakterystycznymi projektami. Chociaż mam w planach jeszcze nie raz Was zaskoczyć!
W KOPI widać dużo geometrii, opływowych kształtów zaczerpniętych z natury i wzorów inspirowanych częściami ludzkiego, a w szczególności kobiecego ciała. Mam wrażenie, że to niepozornie jedna z najbardziej feministycznych marek biżuterii na polskim rynku.
Najwięcej inspiracji czerpię ze sztuki. Tacy artyści jak Elsa Schiaparelli czy Henri Matisse i ich prace miały ogromny wpływ na moje projekty i rzeczywiście – te inspiracje widoczne są na pierwszy rzut oka. Ostatnio na Dzień Kobiet zaprezentowałam typowo kobiecą kolekcję, którą od razu pokochały moje klientki. Przyznam szczerze, że byłam mile zaskoczona, bo przed premierą miałam obawy, czy projekty nie są zbyt odważne. Ale jak się okazuje, my kobiety jesteśmy coraz bardziej pewne siebie i chętniej sięgamy po akcesoria i biżuterię, dzięki którym możemy podkreślać swoją kobiecość.
(fot. materiały prasowe)
Wracając do początków – studiowałaś architekturę krajobrazu i projektowanie ubioru, swoją kolekcję ubrań pokazałaś nawet na łódzkim fashion week’u… i postanowiłaś zająć się biżuterią. Dlaczego?
Od zawsze wiedziałam, że muszę zajmować się modą. Ukierunkowanie się na biżuterię było odpowiedzią na to, czego oczekiwali moi odbiorcy. Gdy zaprezentowałam moją pierwszą kolekcję biżuterii, rezultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Zrozumiałam, że jeśli chcę robić coś naprawdę dobrze, muszę skupić się na jednej rzeczy. Nie znaczy to jednak, że poprzestanę tylko na tym – w głowie mam jeszcze wiele planów i pomysłów na rozwój KOPI.
Wiele osób uważa, że polski rynek mody jest zamknięty na nowych projektantów. Co w prowadzeniu własnej marki sprawiło Ci na początku najwięcej problemu?
Myślę, że nie ma takiej branży, w której od samego początku jest łatwo. Sukces nie przychodzi z dnia na dzień, trzeba na niego zapracować. Warto po prostu skupić się na tym, co rzeczywiście chce się robić, włożyć w to dużo serca i energii, nie zapominając przy tym, dla kogo tak naprawdę powstają nasze projekty.
(fot. materiały prasowe)
Dziś twoją autorską biżuterię i akcesoria możemy spotkać nie tylko w nowo otwartym butiku w Warszawie, ale też w Paryżu, Amsterdamie i na platformie Urban Outfitters. To wielki sukces – jak udało Ci się tam trafić?
Muszę przyznać, że w życiu mam sporo szczęścia. Podczas targów w Gdańsku podeszła do mnie dziewczyna, z pochodzenia Polka, która urodziła się w Chicago. Miałyśmy okazję chwilę porozmawiać i jak się okazało, wcześniej pracowała dla firmy PR-owej. Przygotowałyśmy katalog i informację, później rozesłałyśmy to do brandów, z którymi chciałabym współpracować. Nie pokładałam w tym dużej nadziei, ale właśnie dzięki temu odezwał się do mnie Urban Outfitters. I tak, teraz przygotowuję dla nich już kolejną wysyłkę.
Inne butiki często odzywają się do mnie same, co zawsze bardzo cieszy. Nie wchodzę we wszystkie współprace, wybieram wyłącznie te, do których jestem w 100% przekonana. Dzięki temu KOPI jest dostępna w wielu naprawdę świetnych miejscach w Europie i na świecie, z czego jestem bardzo dumna.
(fot. materiały prasowe)
Jak radzisz sobie ze współpracą z takim gigantem, jakim jest Urban Outfitters?
Kiedy wysyłałam do nich produkty po raz pierwszy, zainteresowanie biżuterią przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Kolekcja wyprzedała się w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Kolejną partię pakowałam wspólnie z moją przyjaciółką. Teraz przygotowuję się do następnej sporej wysyłki.
Sama projektujesz, przygotowujesz sesje wizerunkowe, obrabiasz zdjęcia – należysz do grona młodych projektantów, którzy stawiają na całkowitą niezależność i samodzielność. Jakie są tego wady i zalety?
Zależy mi na tym, żeby w KOPI wszystko od początku do końca było tak, jak ja zaplanowałam. Jestem perfekcjonistką i osobiście dbam o to, aby marka była spójna od A do Z. Zalety to przede wszystkim całkowite poczucie kontroli nad tym, co się dzieje. Wadą jest za to notoryczny brak czasu! Oczywiście korzystam z pomocy innych, ale jeśli decyduję się z kimś na współpracę, musi być to osoba, której ufam w 100%.
(fot. materiały prasowe)
W jednym z wywiadów powiedziałaś, że zakładając markę zdecydowałaś się postawić na jedną rzecz i robić to dobrze, bez rozdrabniania się. Czy to współczesny przepis na sukces?
Nie wiem, czy taka teoria sprawdzi się u wszystkich, ale myślę, że w dużej mierze przyczyniła się do sukcesu KOPI.
Wiemy już trochę o marce KOPI, a kim tak naprawdę jest Natalia Kopiszka?
KOPI to odbicie mojej osobowości. Jeśli prywatnie coś mnie zachwyca, daje temu wyraz w moich projektach. Nie lubię dzielić się moją prywatnością, to jest ten kawałek świata, który mam wyłącznie dla siebie.
(fot. materiały prasowe)
Czego możemy życzyć Ci na kolejne miesiące?
Niedługo premiera nowej kolekcji, więc trzymajcie mocno kciuki, aby spodobała się moim odbiorcom. Na ten moment wszystko jest dobrze, dlatego jeśli można mi czegoś życzyć, to tylko tego, żeby było tak samo – albo jeszcze lepiej! I oczywiście więcej czasu, bo tego wciąż mam za mało.
*
Projekty KOPI znajdziecie tutaj oraz w butiku stacjonarnym marki przy ul. Nowogrodzkiej 40 w Warszawie.