– I LOVE JUICE, to miejsce które powstało z miłości i pasji, więc kiedy przychodzi gorszy czas, jesteśmy przekonani, że i tak sobie poradzimy – Ewelina Fabisiak, edukatorka i pasjonatka w zakresie żywienia, z wykształcenia dietetyczka i prawniczka. Założycielka I LOVE JUICE.
Z MIŁOŚCI? NATURALNIE
I LOVE JUICE powstał z miłości do natury i z przekonania o jej silnym oddziaływaniu na nasze zdrowie, popartego wiedzą i pasją.
– Tworzenie tego konceptu to kolejne, ważne etapy w naszym życiu i potężna lekcja, jaką odebraliśmy, żeby móc działać na naszych zasadach oraz gotowość do płacenia za własne błędy – wyznaje twórczyni marki, Ewelina Fabisiak.
7 lat temu, po latach pracy w korporacji, wspólnie z moim mężem Marcinem podjęliśmy decyzję, która zmieniła nasze życie, a wiara w marzenia okazały się silniejsze niż obawy i niektóre głosy z otoczenia mówiące, że to się nie uda. I to był najlepszy prezent, który zrobiłam sobie na swoje 30. urodziny.
Od pierwszego dnia trzymaliśmy się własnego kodeksu, którego główną zasadą było to, że jesteśmy dla tych, którzy nam zaufali. Dlatego tworzymy miejsce, szerzej – przestrzeń przyjazną ludziom, w której liczą się przede wszystkim dwa elementy: wartość jaką jest czas i jakość produktów, które oferujemy.
NAUKA SIEBIE
Wiedzieliśmy, że nasz rozwój jest jednoznaczny z rozwojem naszego Zespołu. Wiedzieliśmy również, że budowanie Zespołu to też tworzenie dobrych warunków i atmosfery pracy, bo jeśli wewnątrz firmy nie ma dobrej energii, szacunku do jakości, pasji i wiary w to, co się robi, to nasi goście od razu to wyczują, od samego wejścia, od pierwszego kęsa, od pierwszego łyku.
A my marzyliśmy o tym, żeby stworzyć miejsce wyjątkowe, z dobrą energią i przyjazną atmosferą, które daje radość naszym gościom i możliwości rozwoju nam i ludziom, z którymi pracujemy. I to okazało się zadaniem najtrudniejszym. Przede wszystkim musieliśmy – Marcin i ja – wykonać potężną pracę nad sobą, żeby nie tylko nauczyć się zarządzać ludźmi, ale też być szefami, którym oni zaufają. To była długa droga pełna porażek, ale jak się okazało – dla nas najcenniejszych lekcji. Moja wrażliwość nie pomagała mi przez długi czas, aż do momentu, kiedy zrozumiałam, że może być siłą napędową, która pozwoli mi zadbać o Zespół tak, jak dbam o naszych Gości odwiedzających nas w realu i w sieci oraz naszych Podopiecznych, dla których tworzymy programy żywieniowe na miarę ich indywidualnych potrzeb – czyli wszystkich, którzy razem z nami mogą się przekonać o mocy zdrowego żywienia. I teraz, po 7 latach mamy Zespół ludzi, którzy nie tylko dla nas pracują, ale też współtworzą z nami firmę i są jej integralną częścią.
DOM OTWARTY
Naszym celem jest rozwój wielokierunkowy – w sklepie internetowym sprzedajemy zdrową żywność i naturalne produkty, moje autorskie indywidualne programy dietetyczne oraz detoksy, a w restauracji śniadaniowej podajemy dopracowane posiłki pod każdym względem. Oddani rozwojowi ILJ, pomieszkujemy w wynajętym malutkim mieszkaniu, a całą energię i środki inwestujemy właśnie w ILJ mieszczącym się w warszawskim Miasteczku Wilanów. Każdy szczegół jest tutaj przez nas dopieszczany, celebrujemy kolejne zmiany i szalejemy z radości, kiedy na przykład okazuje się, że stać nas na nowe lampy czy stworzenie nowej sali, w której mogę rozwijać swoją mikrohodowlę ziół i kwiatów i w której uprawiam nawet pomidory. Czasami, kiedy wszyscy już wyjdą, wracamy do naszej firmy, którą nazywam moim domem, zamykamy się od środka i słuchamy do późna muzyki ciesząc się naszym otwartym domem.
SMAKOWANIE NATURY
Przestrzeń to jedno, drugie to miłość i szacunek do żywności – świadomości jej mocy i wsparcia, jakie daje ludzkiemu życiu. O tym właśnie są nasze śniadania. Kilka dni temu Alona – nasza kelnerka pochodząca z Ukrainy, opowiedziała mi z przejęciem o Panu, który wpadł do nas na śniadanie po raz pierwszy i zachwycony powiedział, że to najlepsze śniadania w mieście. Wtedy Alona spontanicznie dodała od siebie, że jest dumna z tego, bo wie, że on miał rację i chciałaby, żeby jak najwięcej osób mogło nas poznać.
Spotkanie z nami to nie tylko smakowanie, ale i doznania estetyczne, a często nawet zaskoczenie i odkrywanie. Jakość zaczyna się od produktu i jego drodze, każdy jest sprawdzany i ma transparentne pochodzenie, kupowany od zaufanych dostawców, często tak jak my – prawdziwych pasjonatów. Ekologiczne jajka, ekologiczny łosoś Wester Ross, którego podajemy w postaci marynowanego gravlaxa (jest to nasze danie popisowe), mikrozioła od Rysia Pacześnika, chleb na zakwasie i pyszny bezglutenowy oraz cała lista produktów, które wręcz kochamy. Nasz sok z serca białej kapusty z jabłkiem, cytryną i ostropestem najpierw budził przerażenie, a dzisiaj jest hitem. Podobnie jak smoothie wspierające bakterie jelitowe czy desery bez cukru (jestem zdecydowaną przeciwniczką cukru i wkładam dużo serca w edukację innych na ten temat). Nie za bardzo lubię opisywać to, co podajemy, wychodząc z prostego założenia, że jedzenia należy próbować, smakować czyli doświadczać, więc zachęcamy do tego wszystkich.
ZAPROGRAMOWANI NA DIETĘ
Nasze działania to znacznie więcej niż śniadania. Moim „ukochanym dzieckiem”, któremu oddaję kawał swojego serca i wiedzy są DIETY PREMIUM czyli usługa „szycia na miarę” programów żywieniowych. To jest mój autorski projekt oparty na indywidualnej, kompleksowej opiece dietetycznej nad wąskim gronem Podopiecznych. Chociaż bardzo wymagająca, jest jednak najbardziej satysfakcjonująca. Wspólnie z naszymi Podopiecznymi wychodzimy z chorób, osiągamy niesamowite cele sportowe, rodzą się i dorastają z nami dzieci. Kocham ten rozdział mojej pracy i daję z siebie bardzo dużo.
OCZYSZCZENIE W PAKIECIE
To właśnie DIETY PREMIUM zainspirowały nas do opracowania DETOKSÓW, czyli pakietów posiłków i napojów funkcjonalnych. Przez marketing szeptany trafiało do nas wiele osób chętnych na DIETĘ „na miarę” i niestety natrafiały na ścianę – nie mogliśmy spełnić ich oczekiwań. Problem polega na tym, że nie jestem w stanie obsłużyć więcej niż 30 Podopiecznych, bo tylko przy takiej ilości mogę zapewnić najwyższy standard usługi. Bolało mnie to, ale wiedziałam, że z czasem przyjdzie rozwiązanie – tutaj kluczem jest umiejętność dawania sobie czasu. I przyszło po jednej z ważnych dla mnie konferencji dietetycznych na temat żywności funkcjonalnej, która jest moją pasją od lat i stanowi bazę każdego z działań naszego konceptu. Pierwszy detoks, który opracowywałam pół roku w ramach hobby trafił do szuflady, bo dużo się wtedy u nas działo. To był czas, w którym zaangażowałam się w niesamowity projekt dla Q Hoteli, zostałam ich dietetykiem i szkoleniowcem i mogę się pochwalić, że jako pierwsi w Polsce w branży hotelarskiej zrealizowaliśmy tak zaawansowany projekt zdrowych śniadań. I wtedy przyszła pandemia. Zamknęły się drzwi do restauracji. Byłam wtedy na Bahamach, w Polsce został mój przerażony zespół, a ja nie wyobrażałam sobie, że dopuszczę do zwolnienia kogoś. Nie było czasu na strach. Musieliśmy zmienić myślenie. Zaakceptowałam zmianę i zaczęłam inaczej myśleć. Wtedy wróciłam do DETOKSÓW. Po miesiącu od tego momentu wyszło pierwsze pudełko z przesyłką. Są to produkty, które mają przynieść zmianę i wspierać budowanie świadomości. W moich detoksach mieści się moja misja – przede wszystkim obalania mitu o tym, że głodzenie się jest wskazanym rozwiązaniem prozdrowotnym, bo przecież tego typu rozwiązania stawiają człowieka we wrogiej relacji z żywnością, a jedzenie to przyjaciel, to paliwo dla organizmu. Wszystkie moje detoksy niezależnie od funkcji wiążącej łączy ta najważniejsza – funkcja przeciwzapalna, która w praktyce oznacza wysoki indeks przeciwzapalny i jednoczesna podaż dużej dawki naturalnych antyoksydantów. Tego właśnie potrzebuje nasz organizm w dzisiejszych czasach stresu, zanieczyszczeń, śmieciowego jedzenia i zalewu cukru. Żywność ma wspierać i dawać moc oraz przyjemność płynącą ze smaku. I takie są nasze detoksy. Rozwój tego produktu jest potężnym wyzwaniem i sama nie wiem, kiedy to się stało, że możemy dostarczać nasze detoksy praktycznie na terenie całej Polsce. Czasami jeszcze w to nie dowierzam, ale nadal brakuje mi czasu, by o tym głębiej rozmyślać.
ZAWSZE POD KONTROLĄ
Jestem skupiona na tworzeniu i kontroli procesu, który ma zapewnić najwyższą jakość na każdym etapie. Najnowsze badania wykazały, że dzień naszego detoksu istotnie wspiera wątrobę. I nic dziwnego, bo przez ostatnie 6 lat zbieraliśmy pokrzywę z podwórka w górskim domu teściów, tuż przy strumieniu, wysoko w górach. Wystarczało na potrzeby Podopiecznych. Odkąd używam jej w detoksach, nie wiem, jak poradziłabym sobie bez mojego teścia Michała, który w sezonie zbiera tę najlepszą. Sok z rokitnika i ekologicznych malin z konkretnego gospodarstwa. Ręcznie zbierane zioła z Bieszczad. Mogłabym jeszcze długo wymieniać, bo tu chodzi o skuteczność i pochodzenie składników. To właśnie moje marzenie – pełna kontrola historii produktu.
ODPOWIEDZIALNIE
Ekologiczne rozwiązania są z nami od bardzo dawna. Czy to podążanie za nowymi trendami? Nie, to nie ja. Pierwsza paletę szklanych butelek do soków zamówiłam wiele lat temu, w porównaniu z plastikiem koszt był kosmiczny. Chciałam dogadać się z zaprzyjaźnionymi restauratorami, aby wziąć na spółkę, ale nikt nie chciał. A ja dopięłam swego. Dzisiaj wokół ILJ budujemy społeczność odpowiedzialną ekologicznie działając wg zasady „zwróć nam butelkę słoik, a dostaniesz nagrodę” . I wiesz, co jest fajne? Na przykład to, kiedy dochodzi do nas dźwięk dzwoniącego szkła. Wtedy myślę sobie: „aha, to pewnie nasza klientka Pani Ania jedzie z wózeczkiem pełnym naszych szklanych pojemników do zwrotu”. Na punkcie plastikowych butelek jestem wyczulona, więc pewnie między innymi dlatego zdecydowałam się na bycie ambasadorką marki Dafi. Ta marka daje narzędzia do działania i wzmacnia mój głos. Czuję, że moim sukcesem jest każda osoba, która wysyła mi komunikat „dzięki, mam już swoją butelkę z filtrem”. Pragnę zarażać innych mikrodziałaniami i braniem odpowiedzialności za swoje decyzje, a mój szacunek do Matki Ziemi zrodził się z chęci poznawania świata i miłości do podróży, które otwierają umysł.
https://www.instagram.com/i_love_juice_wilanow/