Początki z reguły bywają trudne, także w branży mody. Świetnie potwierdza to przypadek Hediego Slimane’a na stanowisku dyrektora kreatywnego Saint Laurent, które przejął po Stefano Pilatim w 2012 roku. Po zaprezentowaniu debiutanckiej kolekcji dla kultowego domu mody, krytycy nie zostawili na Hedim suchej nitki. Projekty na miarę tych na wieszakach popularnych sieciówek zarzucała mu Cathy Horyn z The New York Timesa, a oliwy do ognia dolała zmiana charakterystycznego loga marki “YSL”, które Slimane postanowił zastąpić minimalistycznym Saint Laurent.
Niepokornemu Francuzowi od początku kibicował jednak Pierre Bergé, porównując jego działalność do wielkiego Yves’a. To właśnie on stworzył w końcu modę „do noszenia”, a przy tym zawsze przekraczał „obowiązujące” zasady, by stworzyć coś znacznie lepszego. Slimane od momentu wypuszczenia pierwszej kolekcji, starał się udowadniać, że Saint Laurent, to coś więcej niż ubrania. Skupił się na marce jako całości, także od strony promocyjnej. To on decydował o tym, kto pojawi się w kampaniach, a w rezultacie osobiście stawał za obiektywem. I choć jednym z kolejnych odważnych posunięć ze strony projektanta było przeniesienie marki z Paryża do Los Angeles, wszystko to odbywało się pod bacznym okiem władz z grupy Gucci, a właściwie holdingu Kering.
Dzisiaj, biorąc pod uwagę dotychczasowy dorobek Slimane’a w szeregach francuskiego domu mody, chyba nikt nie ma za złe, żadnej z tamtych decyzji. Odświeżony, choć ciągle odwołujący się do korzeni look brandu, przyniósł zyski, których być może nawet niekoniecznie się spodziewano – w końcu wszechobecny kryzys finansowy nie pominął także segmentu dóbr luksusowych. W przeciągu trzech lat, od kiedy Slimane projektuje dla brandu należącego do grupy Gucci, francuski dom mody podwoił swoje dochody. W samym 2014 roku sprzedaż wzrosła o 27%, osiągając w efekcie wynik 707,3 miliona euro.
Takim rezultatem, Hedi Slimane i jego buntownicza postawa, które okazały się istną żyłą złota dla Saint Laurent, podniosły dość wysoko poprzeczkę pozostałym markom wchodzącym w struktury grupy Gucci. Spółka nie ma jednak powodów do zmartwień. Bardzo dobry wynik odnotowała bowiem marka Bottega Veneta, która w minionym roku zarobiła 1,13 miliarda euro, odnotowując tym samym trzynastoprocentowy wzrost sprzedaży. Teraz, wszystkie oczy zwrócone będą w kierunku domu mody Gucci, na którego czele stanął właśnie nowy dyrektor kreatywny. Do tej pory to właśnie wloska marka przynosił holdingowi Kering najbardziej zadowalające wyniki (3,5 miliarda euro dchodu w 2014 roku). Współtwórczynią takiego stanu rzeczy była bez wątpienia Frida Giannini, która pod koniec 2014 roku, po 8 latach pracy, zrezygnowała ze stanowiska głównej projektantki. Jej miejsce zajął 42- letni Alessandro Michele, przed którym stoi więc nie lada wyzwanie. Czy będzie w stanie utrzymać dobrą passę Gucci, „robiąc swoje” i jednocześnie pozwalając zarabiać spółce spore pieniądze? Slimane’owi się udało, mimo, że na początku przecież wcale nie było łatwo.