Kto był Twoim pierwszym modowym wzorem do naśladowania?
Nigdy nie miałam i nie szukałam wzorów do naśladowania. Być może to moja artystyczna dusza chroni mnie przed pójściem w stronę naśladownictwa? Są natomiast osoby, które niezmiennie cenię za ich styl i konsekwencję. To między innymi Bogna Sworowska oraz Kasia Sokołowska.
Przeczytaj również naszą rozmowę z Indią Indre Sakale.
Czy w Twojej szafie można znaleźć ubrania vintage, z którymi wiążą się szczególne historie i trzymasz je z sentymentu?
Mam kilka rzeczy vintage. Między innymi piękną jedwabną koszulę Galliano z Londynu. Nie noszę jej, ale też nie potrafię się z nią rozstać. To nietypowe, bo z ubraniami zazwyczaj rozstaję się łatwo, szybko i bez sentymentu. Może dlatego, że ta koszula kojarzy mi się z pierwszą moją zagraniczną wystawą? A może chodzi o to, że jest po prostu unikatowa, a do tego czarna? No i nie zapominajmy, że to Galliano, którego uwielbiam. Na razie pozostaje „obiektem” w szafie i jest bardziej do podziwiania, niż do noszenia.
Dzięki uprzejmości Adama Leja, właściciela jednej z największych prywatnych kolekcji mody w Europie, miałam również w szafie, a także na sobie, prawdziwą perłę vintage – żakiet YSL haute couture z 1989 roku.
Pamiętasz swój studniówkowy look?
Oczywiście! Jeżeli pamięć mnie nie myli, była to sukienka, którą spokojnie mogłabym założyć także dzisiaj. Czarna, długa i prosta, z niewielkimi wycięciami na ramionach. Można by rzec – klasyk! Nie wiem, jak to możliwe, że w tamtych czasach udało mi się uniknąć dużych ilości tafty.
Jaka była pierwsza markową rzecz, którą miałaś w swojej szafie? Dlaczego to właśnie ją wybrałaś i kiedy to było?
To była marynarka Vivienne Westwood. Najlepsze jest to, że nie nosiłam jej za często. Nie była wtedy w moim stylu, ale ponieważ kochałam i nadal kocham projekty Vivienne, chciałam po prostu mieć taką rzecz w swojej szafie. Od lat pozostaję wierna jednej marce, Rickowi Owensowi. Rick jest niesamowity. Estetyka, po którą sięga, w dużym stopniu pozostaje niezmienna. Dzięki temu, rzeczy sprzed 15 lat wyglądają świetnie w zestawieniu z czymś z nowej kolekcji.
Gdybyś miała do końca życia nosić jedną rzecz, którą masz w swojej szafie, co by to było i dlaczego?
Tu pojawia się kłopot, bo mam przynajmniej kilka takich rzeczy. Gdybym resztę życia miała spędzić za kołem podbiegunowym, to z pewnością zabrałabym moją ukochaną kołdro–kurtkę Ricka Owensa, bo tylko dzięki niej daję radę przetrwać zimę. Z kolei, gdyby chodziło o wyjazd w tropiki, pewnie wzięłabym którąś z sukienek Pillow od YES TO DRESS Bożki Karskiej. Jestem w stanie ubrać i zawiązać je tak, że każdego dnia wyglądają inaczej.
Na miumag.eu przeczytasz inspirującą rozmowę z projektantem Marcellem Pustulem.
Jak opisałabyś swój styl? Co jest dla Ciebie ważne w modzie?
Mój styl jest dość konsekwentny i spójny, często z dużą domieszką koloru czarnego. Kocham spektakularne, długie suknie i spódnice z trenami oraz kimona od Joanny Hawrot. Im bardziej szalone trendy, tym bardziej mam ochotę… je rysować! Natomiast na co dzień zachowuję w stosunku do nich zdrowy dystans.
Masz na swoim koncie jakieś modowe faux pas, które szczególnie zapadło Ci w pamięć? Jeśli tak, opisz nam je.
Zapewne było ich mnóstwo. Jest jedna naczelna zasada, której staram się trzymać, a mianowicie, jeżeli czuję się w czymś dobrze, nie zważam na dress code czy ewentualne modowe „wykroczenia”. Na szczęście dzisiaj moda zmienia się tak szybko, że trudno stwierdzić jednoznacznie, co należy uznać za faux pas.
Skąd czerpiesz inspiracje na stylizacje?
Z własnej szafy! Tam się dużo dzieje, o ile przebrniemy najpierw przez wszystkie odcieni czerni, jakie można sobie wyobrazić.
Zdjęcie główne: Archiwum prywatne, Anna Halarewicz w kimono Joanny Hawrot