W pierwszej połowie maja poznamy zwycięzcę szóstej edycji Fashion Designer Awards. Do tego momentu wszystkich kandydatów do tytułu czekają etapy eliminacji i półfinału. Rywalizacja, choć wymagająca, dla wielu warta będzie przysłowiowej świeczki. Różnorodne jury oceni ich pod każdym względem, bo wygrywa zawsze najlepszy, a utalentowanych młodych ludzi u nas nie brak, o czym świadczy ilość zgłoszeń wysyłana, co roku.
O konkursie, temacie przewodnim i młodej polskiej modzie rozmawialiśmy z Joanną Sokołowską-Pronobis, twórczynią FDA.
Skąd w ogóle pomysł żeby wspierać młodych projektantów?
Na pomysł wpadłam na wakacjach w Nowym Jorku. Był to rok 2008. Wtedy wymyśliłam konkurs całościowo – czyli po co, dlaczego, z kim i jaka idea miałaby mu przyświecać. Pierwsze edycja wystartowała niecałe 5 miesięcy później.
Więc dlaczego?
Bardzo lubię pomagać, stwarzać możliwości. To jest trochę jak bajka o spełnianiu marzeń, bo ten konkurs rzeczywiście spełnia te o wyjeździe za granicę, dostaniu się na staż do znanego projektanta czy spróbowaniu czegoś nowego. U nas nie ma domów mody i atelier gdzie np. zatrudnionych jest pięćdziesiąt czy sto osób, a moi zwycięzcy jeżdżą do takich. To ogromne przeżycie i przygoda, która na pewno daje im takie wyobrażenie o tym jak ten biznes modowy funkcjonuje.
Powiedziałaś tez, że wiedziałaś, z kim. Skąd, więc taki dobór jury?
Żeby wziąć odpowiedzialność za swój wybór i dokonać tego trafnego, już na samym początku wymyśliłam, że potrzebuję autentycznych ekspertów, osób, którym temat mody jest bliski. Dlatego z założenia to jest komplementarne grono. Buduję je tak, by były w nim osoby, które na modę patrzą pod rożnym kątem – jedni pod użytkowym, drudzy zgodności z tematem i oryginalności, inni jak to się ma do współczesnych trendów czy pod względem potencjału młodego projektanta. Dzięki temu wydaje mi się, że te osoby, które wygrywają zawsze są naszym dobrym wyborem. Jak jadą na staż to zawsze dostają laurkę i wzorowe oceny, że są pracowici, zaangażowani, zdyscyplinowani, utalentowani i dobrze się z nimi pracuje.
Ty wyszłaś z założenia, że w Polsce ten talent jest wspierany za mało lub w ogóle.
W Polsce z jednej strony jest nasza pierwsza liga, grupa projektantów, którą media kochają, o której piszą. Z drugiej strony jest bardzo dużo projektantów szalenie utalentowanych, którzy nadal nie mogą się przebić. Jako debiutanci potrzebują bardzo dużo tego medialnego wsparcia, ale w związku z tym, że go nie mają, nie mają też sponsorów.
Poza Fashion Designer Awards robię bardzo dużo komercyjnych projektów i współpracuję z wieloma markami, dlatego często do współpracy zapraszam młodych projektantów, którzy przygotowują coś na potrzeby tych firm. Jak mam możliwość zlecenia takiego projektu młodemu projektantowi i dania mu możliwości wpisania sobie go do portfolio oraz zarobienia, to jestem bardzo szczęśliwa.
Wsparcie poza konkursowe?
Bardzo dużo go jest i mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej.
Czyli projektant, który bierze udział w Twoim konkursie jest jeszcze później promowany i wspierany?
Dokładnie. Teraz na potrzeby akcji „Avon kontra przemoc” trzech młodych projektantów – Michał Pająk, Piotr Drżał i Serafin Andrzejak stworzą printy inspirowane hasłem akcji „Otwórz oczy”. To ważne, że ich nazwisko pojawi się w kontekście dużego, prestiżowego projektu, bo te wszystkie małe cegiełki, które oni dokładają do swojego CV służą temu, żeby później było łatwiej i lepiej w rozmowie z innymi markami. Mogą pokazać, jaką mają historię, z kim współpracowali i jakie mają doświadczenia, żeby te drzwi jakoś się przed nimi otwierały. Byłoby jeszcze znakomicie gdyby szkoły uczyły zdecydowanie więcej o funkcjonowaniu w tym biznesie, marketingowego podejścia, że to nie jest tylko sztuka.
Brakuje tego?
Zdecydowanie brakuje i to jest największa bolączka. Dlatego z tych projektantów, którzy zaczynają, wielu przepada już gdzieś na starcie, bo nie mają biznesowych umiejętności zarządzania marką. O tym na konferencji mówił Dawid Tomaszewski – że chciałby pokazać na stażu w jego atelier w Berlinie właśnie te niezbędne podstawy.
Wielu młodych projektantów po szkole nie ma ambicji by pracować na swój sukces, dlatego chcą projektować w markach odzieżowych, których u nas niestety nie ma za wiele. Są też tacy, którzy marzą żeby budować własną i tutaj niestety mają niewielką wiedzę na ten temat, a trzeba wiedzieć jak sprzedawać i jak pozyskać potencjalnych klientów. A chciałabym, aby to szkoły dawały im wiedzę na start.
Przez to polska młoda moda nie może się przebić dalej?
Że nie może się sprzedać? Na szczęście są platformy, które w tym pomagają, sklepy, które im to umożliwiają. Pytanie tylko czy młodzi są gotowi na to by sprzedawać seryjnie. Często jak dostają zamówienie na 30-40 sukienek to zaczynają się schody. Bo trzeba kupić materiał i wyłożyć z własnych pieniędzy, uszyć w określonym czasie, czyli wyrobić się z terminem. I trzeba poczekać aż przyjdzie pieniądz zwrotny.
Poza konkursem, obserwując młodych projektantów dostrzegasz takich, którzy mają szansę się przebić?
Jeżeli osoba jest bardzo pracowita i absolutnie zdeterminowana żeby odnieść sukces, nie ma możliwości żeby się nie udało. Nie jest sztuką zaczynanie od ubierania gwiazd, bo tu funkcjonuje określony model – promocja za wypożyczenie. Dlatego widzę, że są dwa kierunki. Jeden prowadzi w stronę celebrytów, a drugi w budowanie siły marki na sprzedaży. I myślę, że ta druga grupa ma większe szanse żeby się utrzymać.
Ty kogoś szczególnie obserwujesz?
Jasne jest, że te nazwiska, które pojawiły się lub otarły o FDA są mi bliskie. Również od 4 lat robię galę dyplomową MSKPU. Pokazujemy tam najlepsze kolekcje studentów i z tego też jest zawsze przynajmniej kilka nazwisk, które widomo, że zaistnieją. Mają bardzo wypracowany styl, wszystko jest mocno i wyraźnie zdefiniowane i wiedzą, co chcą robić. Nie ma w tych kolekcjach żadnego zawahania.
I tego też szukasz w konkursie.
Serafin Andrzejak wygrał, bo jak tylko otworzyło się jego teczkę, widać było, że ma pomysł i wie jak tworzyć spójne kolekcje. Był w tym jednocześnie jakiś niepokój, który sprawił, że chcieliśmy to oglądać.
W tym roku tematem są lata 20. i lata 30.
Zainspirowały mnie do tego tematu zdjęcia mojej babci z jej młodości. Kobiety wtedy wyglądały nieprawdopodobnie – ich fryzury, makijaż, kreacje. Nawet na spacerze było widać szyk, klasę i elegancję. Nie było też tej masowości w modzie, więc liczył się detal. Nie było też takiego pędu, więc można było się nad całym strojem zastanowić, bo był na to czas. Kobiety wymyślały to wszystko same, więc tutaj wielki podziw należy się ich gustowi.
Uważasz, że to ciężki temat?
Każdy temat wydaje się pozornie łatwy, ale trzeba do każdego dobrze się przygotować. Poczytać, pooglądać czy zdjęcia czy filmy, porównać sylwetki. Trzeba mieć podstawę merytoryczną, do której dokłada się coś od siebie w kolekcji. I absolutnie nie kopiować.
UWAGA! Chętni zgłoszenia mogą wysyłać jeszcze do 10.02!