Marta Wojtal to znana fotografka mody. Do tej pory jej nazwisko w mediach pojawiało się głównie w kontekście sesji zdjęciowych. Jednakże w maju 2025 roku branża na chwilę wstrzymała oddech. A wszystko dlatego, że artystka poinformowała w social mediach o złym samopoczuciu i przymusowej hospitalizacji w albańskim szpitalu. Dziś wiadomo, że kobieta usłyszała diagnozę: sepsa. Jak aktualnie się czuje?
Marta Wojtal walczyła z sepsą. Fotografka wróciła już do domu
Marta Wojtal pod koniec kwietnia 2025 roku wybrała się na wakacje do Albanii. Niestety zamiast eksplorować kraj, wolne dni spędziła w szpitalu. Wysoka gorączka, dreszcze, wymioty i silny ból dały jasny sygnał, że z organizmem dzieje się coś niedobrego.
Rzadko boję się o siebie. Przecież ja – twardzielka, ogarniam wszystko. Tym razem nie ogarnęłam. Cztery hospitalizacje. Karetka. Ból, który odbiera oddech. Gorączka sięgająca 40 stopni, wymioty, drgawki. Obcy kraj. (…) Ostanie dni to dla mnie konfrontacja z granicą. Granicą bólu, bezradności, wstydu i lęku – pisała na Instagramie.
Chwilę później okazało się, że jej ciało zaatakowała sepsa. Lekarze, walcząc o życie fotografki, musieli usunąć jej nerkę.
Usunięto mi nerkę. Zakażenie wdarło się z impetem i zaczęło siać spustoszenie w całym organizmie. Dreszcze przy 40-stopniowej gorączce i spuchniętej nerce… to były chwile, które przypominały tortury. Ale nie będziemy się tu rozczulać – bo życie toczy się dalej. […] O ile lekarze rozprawili się z tym wewnętrznym intruzem, to zostało jeszcze parę komplikacji do uporządkowania. Potrzebuję czasu, żeby nabrać sił, nauczyć się znowu chodzić, wrócić do siebie – informowała w sieci swoich obserwatorów.
Kila dni po operacji, Marta wróciła do kraju, gdzie ponownie została hospitalizowana. Z zamieszczonych przez nią relacji na Instagramie wynika, że w szpitalu spędziła 21 dni.
Mam wzloty i upadki. Jak w 100 procentach nabiorę sił, opowiem Wam o tym – czytamy w sieci.
fot. IG @martawojtal
Jak dziś czuje się fotografka? Marta Wojtal w ostatnim tygodniu maja została wypisana ze szpitala. Na Instagramie poinformowała, że ma już za sobą pierwszą noc w domu. I choć wciąż dochodzi do siebie, wydaje się, że wszystko zmierza w lepszym kierunku. We wtorek (27 maja) artystka relacjonowała fanom, jak po tych kilku tygodniach zadbała o drobne przyjemności, takie jak zakupy czy manicure. W środę z kolei wyjawiła, że wraca na plan zdjęciowy. Nam z kolei opowiedziała, jak zareagowała na wielką falę wsparcia, która przypłynęła w jej kierunku, gdy znalazła się w szpitalu, a także o planach na przyszłość.

Marta Wojtal, fot. IG @martawojtal
Marta Wojtal opowiada o stanie zdrowia, fali wsparcia i przyszłości
LaMode.info: Branża mody wstrzymała oddech, gdy pojawiła się w sieci informacja o Twoim stanie zdrowia. Jak zareagowałaś na falę wsparcia?
Marta Wojtal: To był moment, który mnie zatrzymał. Nie tylko fizycznie – w szpitalnym łóżku, po operacji – ale i emocjonalnie. Nagle wszystko, co robiłam przez lata, wróciło do mnie w formie czułości, wiadomości, telefonów, uścisków myśli. Dostałam setki wiadomości od ludzi z branży, znajomych, ale też od osób, które po prostu śledzą moją drogę i poczuły się poruszone. Nie byłam gotowa na taką falę dobra. Przez chwilę, zupełnie po ludzku, się popłakałam. Ale to były łzy wdzięczności.
Zrozumiałam wtedy, że to, co dajesz światu – wraca. Że sposób, w jaki traktujesz ludzi, zostaje w nich na długo. I że nawet jeśli czasem czujesz się samotna w swojej walce, to w rzeczywistości jesteś otoczona miłością, której nawet nie byłaś świadoma.
Jesteś niezależną kobietą, dla której kondycja fizyczna jest niezwykle ważna w wykonywaniu zawodu. Czy to trudne doświadczenie zmieni Twoje podejście do życia i aktywnej pracy w mediach?
Zrozumiałam, że nie jestem niezniszczalna. Że moja siła nie polega tylko na tym, ile potrafię udźwignąć, ale też na tym, czy potrafię odpuścić. Nie chcę już pracować „mimo wszystko”. Chcę pracować w zgodzie ze sobą. Chcę wybierać projekty, które naprawdę mnie poruszają. Chcę odpoczywać – bez poczucia winy. Chcę być obecna nie tylko w mediach, ale przede wszystkim – w swoim własnym życiu. To doświadczenie nauczyło mnie szacunku do siebie na nowo. I choć wciąż kocham to, co robię, wiem już, że zdrowie i spokój to nie luksus – to warunek, żeby móc działać z pełną mocą.
Jakie masz plany, gdzie w najbliższym czasie zobaczymy Martę Wojtal?
Powiem tak – choć moje ciało na chwilę zwolniło, moja dusza nigdy nie znała pauzy. Wracam z ogromnym apetytem na życie i sztukę. Moje spojrzenie na fotografię pogłębiło się, wyostrzyło, nabrało nowej uważności. I to zobaczycie w moich najbliższych projektach – bo tworzę z jeszcze większą świadomością i sercem niż kiedykolwiek wcześniej. Już w szpitalu, razem z naczelną i dyrektorką artystyczną „WO”, pracowałyśmy nad moodem do kolejnej kobiecej okładki- dziewczyny mnie odwiedziły. To będzie edycja pełna emocji i siły – taka, jak kobiety, które kocham fotografować. Równolegle kończę pracę nad wyjątkowymi warsztatami online, w których pokażę, jak robić piękne, wyraziste zdjęcia telefonem – dostępne dla każdego, kto chce poczuć magię fotografii. Jestem też tuż przed premierą albumu „W razie W” – reportażowej opowieści o bohaterach Powstania Warszawskiego. To projekt bliski mojemu sercu, zrealizowany z pełnym szacunkiem, delikatnością i ogromnym wzruszeniem.
To sporo…
A to nie wszystko. Szykuję kampanię, która będzie afirmacją kobiecej siły, różnorodności i cielesności. Nie mogę jeszcze zdradzić wszystkich szczegółów, ale jedno mogę obiecać: będzie to manifest miłości – do siebie, do życia, do naszych niedoskonałości. Wkrótce wyjeżdżam też do Szwajcarii na wyjątkowy projekt z wymarzoną marką – tym razem w roli influencerki, co pozwala mi łączyć moje doświadczenie artystyczne z siłą autentycznego przekazu. Projektów jest masa. Część sesji – te najważniejsze – czekały, aż wyjdę ze szpitala. I teraz, kiedy wracam, czuję się gotowa. Z nową energią. I z ogromnym poczuciem sensu.

Marta Wojtal. fot. IG @martawojtal