Jesienno-zimowym pokazem Raf Simons zakończył siedmio-letnią współpracę z włoskim domem mody Jil Sander. Dziś wiemy już, że projektant belgijskiego pochodzenia przejął schedę po Johnie Galliano – wówczas jednak pożegnaniu towarzyszył żal i niepewność co do przyszłości tego zdolnego twórcy.
I Raf Simons przeszedł samego siebie – zaprezentował publiczności kolekcję będącą kwintesencją jego powściągliwego stylu. Początek pokazu zdominowały takie kolory jak pastelowy róż, biel, niewinny błękit, odcienie nude zestawiane z camelowym brązem, granatem, czerwienią. Paleta barw tworzyła zgrany duet z prostymi krojami – nieco obszernymi, minimalistycznie uszytymi, uderzającymi spokojem, pewnością siebie, perfekcyjnością. Kolekcja ta prezentuje styl dojrzały, wysmakowany, ale wolny od jakiejkolwiek bufonady – co nadaje mu uniwersalnego charakteru.
Czy coś z tego zachwycającego minimalizmu zobaczymy w kolejnych projektach Simonsa dla domu mody Christian Dior? Pozostaje nam cierpliwie zaczekać na efekty tej współpracy – warto nadmienić, że ostatnia kolekcja Diora wskazuje na chęć powrotu do tradycji i stonowanych projektów. Jedno jest pewne – każde ubranie stworzone przez Simonsa możemy wziąć w ciemno!