16 listopada 2015 roku w odrestaurowanej kamienicy przy ulicy Mazowieckiej w Warszawie odbyła się premiera kolekcji Michała Szulca pt. „SIRTET” na sezon wiosna / lato 2016. Jaką atmosferę stworzył tym razem niekwestionowany „mistrz klimatu” mody polskiej, który poleca czytać nazwę nowej linii wspak?
Miejsce i oprawa
Michał Szulc zawsze wybiera nieprzypadkowe tło dla swoich kolekcji, a przy wyborze miejsca nigdy nie kieruje się argumentem dużej przestrzeni, a konotacjami, z jakimi kojarzy się upatrzona lokalizacja. W maju tego roku podziwialiśmy jesienno-zimową linię w Teatrze IMKA, a w poprzednim roku były to Muzeum Sztuki Nowoczesnej oraz kojarzona z modą industrialna przestrzeń Mysia 3. Tym razem nie było teatru, muzeum i lokalizacji modowej sensu stricto, ale odrestaurowana kamienica w warszawskim Śródmieściu.
Sama sala, choć bardzo kameralna, dawała wrażenie przestrzeni dzięki wysokości pomieszczenia oraz przeszklonej ścianie. Chociaż wnętrze było niewielkie, a wokół wybiegu rozstawiono wyłącznie dwa rzędy dla gości, wszyscy zaproszeni mieli dużo swobody i mogli komfortowo obserwować modelki chodzące po prostym wybiegu, na początku którego znajdowała się ścianka z kilkoma ekranami multimedialnymi. Pierwszy rząd z bliska mógł przyjrzeć się najmniejszym detalom kolekcji, a jasne, mocne oświetlenie dodatkowo poprawiało odbiór.
O oprawę muzyczną pokazu zadbał młody duet Lilly Hates Roses, który zagrał koncert na żywo – dynamiczne, a jednocześnie klimatyczne utwory stanowiły idealne tło dla prezentowanej tego wieczoru kolekcji. Pokaz reżyserowała niewątpliwa „królowa” polskich wybiegów – Kasia Sokołowska.
Kolekcja
fot. Marta Waglewska / LAMODE.INFO
Michał Szulc kontynuuje swoją wizję projektowania i konsekwentnie proponuje charakterystyczne dla swojej twórczości rozwiązania. Jednocześnie, również zgodnie ze swoją filozofią mody, obok pokazanych już koncepcji, możemy poznać coś całkiem nowego. Sam projektant przyznaje, że każda jego kolejna linia jest uzupełnieniem czegoś, co zaprezentował wcześniej. Tym razem novum staje się sentymentalna podróż do lat 90. „To dla mnie bardzo wyjątkowa kolekcja, ponieważ stała się subiektywną wyprawą do czasów nastoletnich. Z obrazów, które mam zapisane w głowie wybrałem te, które były dla mnie pod różnymi względami bardzo istotne, ale większość z nich wiąże się bezpośrednio ze mną, moją rodziną i najbliższym otoczeniem” – wyznaje projektant i ze wzruszeniem zwraca uwagę, że odległość od tych czasów niestety jest coraz większa: „Wtedy żyło się zupełnie inaczej, bliżej ludzi. Dziś gnamy za pracą, sprzedażą, popularnością, a chodzi przecież o to, by robić to, co jest zgodne z nami”.
Co z lat 90. mogliśmy zobaczyć na wybiegu? Możecie się zdziwić, ale mamy tu nie tylko odniesienia do mody tego okresu, ale również dizajnu, a ściślej mówiąc, architektury wnętrz. W kwestii trendów odzieżowych, pojawiły się inspiracje szytymi wówczas na eksport płaszczami w Próchniku, komplety i garsonki czy spodnie z półgolfem, wszystko oczywiście w monokolorze. Podczas prezentacji mogliśmy również obejrzeć trzy stylizacje pozornie niepasujące do całej kolekcji – sylwetki ikon ostatniej dekady XX wieku: Britney Spears, Pameli Anderson oraz Kelly Taylor z Beverly Hills 90210. Nawiązujące bezpośrednio do tych gwiazd looki wyraźnie dawały sygnał, że należy je intepretować tak, jak nazwę samej kolekcji – wspak! Ten zabieg to zaproszenie Michała do zabawy modą i traktowanie jej z przymrużeniem oka. Jeżeli natomiast mowa o wnętrzarskich inspiracjach, warto przypomnieć sobie jak wyglądały wtedy kanapy i tapczany. Charakterystyczne dla tamtej epoki pikowania na tapicerowanych meblach zostały przeniesione w formie rzędu guzików na sukienkach lub spodniach, często rozmieszczonych nieregularnie. Przyglądając się z kolei bliżej patchworkowej spódnicy, można odnaleźć nawiązania do popularnych w latach 90. poduszek szytych ze skaju.
Kolejnym przewodnim motywem w wiosenno-letniej kolekcji jest typowa dla projektanta asymetria. Zostaje ona zastosowana nie tylko we wspomnianych guzikach, ale przede wszystkim w krojach. Wystarczy spojrzeć na sukienki i spódnice z mocnymi cięciami, a także płaszcze z nieregularnymi klapami. Szulc po „HOLD THE RIVERS” kontynuuje również swoją wizję sylwetki o dopasowanej linii, chociaż tym razem liczne wycięcia, pęknięcia i kontrafałdy dodają całości lekkości. Pojawia się tutaj odważna ekspozycja ciała, jednak ogólny odbiór nie daje wrażenia przekroczenia granicy ze względu na surowość formy i sportowy sznyt wprowadzające równowagę. Oversize pojawia się sporadycznie, głównie w przypadku okryć wierzchnich.
Michał Szulc postawił na „mocne” tkaniny, głównie widoczne na skórzanych płaszczach o charakterystycznych fakturach, ale pojawiają się też wełny i gabardyny. W kwestii kolorów projektant proponuje zarówno neutralne biele, granaty czy czernie, kolory ziemi: beże, brązy i khaki, a także wyraziste akcenty pod postacią głębokich niebieskości i błękitów oraz czerwieni.
Całość looków dopełniają dwa modele butów z naturalnych skór, które Michał zaprojektował wspólnie z marką Wojas – szerokie beżowe kozaki za kolano oraz sandały na szpilce z paskiem wokół kostki w duecie kolorystycznym biel[&]nude. Przysłowiową kropkę nad „i” postawiła biżuteria Orskiej – złote naszyjniki i bransolety stylizowane na łańcuchy dodały pazura kobiecym i eleganckim zestawieniom. Istotnym uzupełnieniem stylizacji stały się tu również okulary przeciwsłoneczne – Michał Szulc zdecydował się na nowoczesne lustrzanki JOOP od firmy MENRAD The Vision.
fot. Marta Waglewska / LAMODE.INFO
Stylizacja, makijaż, fryzury
Stylizacje zaprezentowane na wybiegu były dopracowane w najmniejszym szczególe i posiadały świetnie zrównoważone proporcje. Nad ich koncepcją czuwała (po raz kolejny w przypadku Michała) konsultantka kreatywna i stylistka – Marcela Stańczyk. W kwestii urody, Szulc postawił na współpracę z tymi samymi markami, co dotychczas. Projektant zaproponował proste, gładkie fryzury – rozpuszczone lub spięte w kucyk włosy, za które odpowiadała firma La Biosthetique Paris. Na makijaż składały się zdecydowanie wychodzące na pierwszy plan usta w kolorze krwistej, matowej czerwieni, przez co oczy pozostały naturalne, a do tego podkreślone kości policzkowe – wykonali go wizażyści Sephora. Manicure i pedicure wykonali eksperci marki alessandro International, którzy postawili na ciemne, ale błyszczące paznokcie.
Goście
Wszystkie prezentacje organizowane przez projektanta są kameralne i tym razem również nie było inaczej. Wśród zaproszonych gości pojawiły się wyłącznie osobowości świata mody – od projektantów, przez stylistów i redaktorów, aż po blogerów.
Podczas tego „pokazu mody” zdecydowanie więcej było pierwiastka „mody” niż „pokazu”. Sentymentalna podróż w czasie skłoniła Michała Szulca do refleksji nad zmianami, które na przestrzeni ostatnich lat obserwujemy w społeczeństwie, a które nie zawsze są pozytywne. „(…) a chodzi przecież o to, by robić to, co jest zgodne z nami” – warto jeszcze raz przytoczyć słowa twórcy. Bez wątpienia, polski projektant to przykład osobowości, która podąża za swoimi pragnieniami i chce się nimi podzielić z obserwatorami swojej pracy. Bardzo osobiste wyznanie, które mogliśmy przeżywać wczoraj wspólnie z kreatorem, narzuca nam konieczność postawienia pytania, czy tytułowe SIRTET – TETRIS to jedynie zachęcenie przez autora kolekcji do zabawy formą, czy może wskazanie, że dzisiejszy świat funkcjonuje nie tak, jak powinien? Czy to wyłącznie moda działa wspak, czy może cała nasza rzeczywistość?