Słoneczny dzień i samochody – nagrzane, błyszczące, przyczajone i gotowe, by pomknąć z zawrotną prędkością w dowolnym kierunku. Dodajcie do tego scenerię Ameryki w latach 60., i otrzymacie wszystko, co zainspirowało Miuccię Pradę do stworzenia najnowszej, wiosenno-letniej kolekcji.
Podczas pokazu na widowni wrzało – Prada odczytała bowiem zupełnie jasno pragnienia mężczyzn, zwłaszcza Włochów. W swojej kolekcji dała im bowiem to, co cenią najbardziej – kobiety i samochody właśnie. Stworzyła kobietę zalotną, której nie sposób nie zauważyć i dała jej okazję do wysublimowanego flirtu. To się nazywa tupet i to potrafi tylko Miuccia!
Klasyczne fasony z epoki – luźne kroje, plisowane spódnice kończące się tuż na kolanem, płaszcze o zaokrąglonych ramionach i rękawach – zostały wplecione w kult samochodów. Szpilki ozdobione skrzydłami rodem z wyścigowych aut, powtarzające się serie wzorów i motywów – wszystko to tworzy spójny, zadziwiający obraz. Całość utrzymuje się w atmosferze święcącego triumfy nurtu retro – nawet kolory są nieco przygaszone, jakby odcisnął się już na nich ząb czasu.
Miuccia Prada znalazła całą garść sposobów, by oddać swoją wizję – połączyła w niej słodycz lat 60., prędkość i szyk. Pewnie i bez zahamowań skorzystała z dobrodziejstw kiczu – nie obawiając się chybionych pomysłów. Więc jeśli diabeł faktycznie ubiera się u Prady – to dokładnie wie, co robi.