Na rynku działa już w sumie 20 lat. Od 15 jednak jako D’VISION. Dziś to jedna z najlepszych agencji modelek w naszym kraju, odpowiedzialna za sukcesy m.in. Anji Rubik, Zuzanny Bijoch czy Mai Salamon, której nazwa na stałe wpisała się w polską branżę mody.
Jej założycielka Lucyna Szymańska zna specyfikę rodzimego rynku jak mało kto. Zaczynała, kiedy moda w Polsce tak naprawdę raczkowała. „Wtedy działała tylko Moda Polska i projektanci tacy jak Barbara Hoff czy Jerzy Antkowiak, więc modelki chodziły tylko w ich pokazach. Agencje właściwie nie istniały. Też niewiele dziewczyn pracowało za granicą, a scouting nie był jeszcze zbyt popularny. Pamiętam kiedy powstawał pierwszy numer ELLE, wszystko dopiero się rodziło, a ja przyglądałam się temu od samego początku” – mówi. Zrozumienie wszystkich procesów zachodzących w tej branży, jej złożoności i specyfiki to zdecydowanie podwaliny wysokiej pozycji jaką zajmuje dziś D’VISION. Skąd w ogóle pomysł na taką nazwę? Miała być związana z modą i się z nią kojarzyć. Popularne i często używane w branży słowo division (ang. dział) nieco więc zmodyfikowano. W każdej agencji znajdziemy division woman, division man i division new face, natomiast Lucyna Szymańska zlikwidowała w nim jedną literkę „i” oraz dodała apostrof.
Dziś agencja mieści się w jasnym biurze przy ul. Burakowskiej 5/7, na początku w niewielkim pomieszczeniu przy ul. Wiśniowej pracowały zaledwie dwie osoby włączając Lucynę Szymańską. Kiedy przeszło 14 lat temu D’VISION przeniosło się do obecnej lokalizacji, zajmowało lokal piętro niżej. Ale lepiej nie można było trafić. Wtedy było to prawdziwe modowe zagłębie – była Jaga Hupało, która do dziś stacjonuje ze swoją pracownią w tym miejscu, było studio Marka Straszewskiego, studio Jacka Poremby, pracownia Joanny Klimas, redakcja Activista. Panował piknikowy klimat, ludzie zostawali po pracy i siedzieli na trawie latem. Było bardzo swobodnie.
fot. Katarzyna Jabłońska
Obecnie Lucyna Szymańska zatrudnia znacznie większy team. Z niektórymi jego członkami pracuje od samego początku, część jest tu od niedawna. Najdłużej, bo 15 lat, z D’VISION związany jest Marcin Gajewski – dyrektor agencji, zajmujący się polskim rynkiem i D’VISION Art (agencją zrzeszającą m.in. fryzjerów i makijażystów). Dwa lata krócej pracuje jego żona Marta Gajewska – bookerka, której powierzono rynek zagraniczny. Równie długi staż w D’VISION ma należący do Gajewskich pies Cobi, który po raz pierwszy przyprowadzony został tu jako szczeniak. Dziś to ostoja spokoju i maskotka agencji, którą odwiedza codziennie, chyba, że właśnie jest w sanatorium u dziadków. Częścią tego (jak mówią o sobie) „najlepszego teamu na świecie” jest także Maria Pięta – asystentka Lucyny, Basia Kulawik – asystentka Marcina oraz Lucyna Żędzianowska zwana Lusią – junior international booker.
Każdy dzień w agencji wygląda zupełnie inaczej, każdy ma do wykonania zupełnie inne zadania, ale poniedziałki wyglądają zwykle bardzo podobnie. „Przez pierwsze dwie godziny panuje cisza, bo każdy odbiera e-maile. Nasze dziewczyny znajdują się w różnych strefach czasowych, więc korespondujemy z osobami na całym świecie” – wyjaśnia Lusia. „Zwykle nie wiemy co się wydarzy danego dnia, ale mamy kilka stałych punktów np. czekamy na wizytę Pana Kanapki (śmiech). Gdyby nie on, umieralibyśmy z głodu. Co poniedziałek z kolei na Hali Mirowskiej kupuję kwiaty, a Marta je układa. Jest świetną florystką (śmiech). Poza tym karmimy też nasze rybki.” – dodaje Marysia. W D’VISION nie można narzekać na nudę czy brak poczucia humoru, bo oprócz tego, że jest bardzo wesoło i od razu można wyczuć zgranie teamu, to cała reszta dnia upływa pod znakiem wytężonej pracy, bo przy takiej ilości modelek i opinii profesjonalistów, nie można pozwolić sobie na zaniedbania. Codziennie agencje odwiedzają więc modelki, które przychodzą załatwić swoje sprawy, pojawiają się nowe dziewczyny na casting, którym Lusia robi polaroidy w agencyjnym studiu fotograficznym. Dogadywane są zlecenia, ustalane są kolejne testy. D’VISION to bardzo dobrze naoliwiona maszyna.
fot. Katarzyna Jabłońska
Na pierwszy rzut oka widać, że tutaj ludzie lubią ze sobą pracować. „Mamy bardzo, bardzo fajny zespół i jak piszemy „dream team” to nie jest na wyrost. To niesamowite ze możesz pracować z ludźmi których bardzo lubisz, i z którymi wiesz, że przejdziesz wszystko” – mówi Marta. Nawet stresujące chwile? „Wiemy, że sobie z nimi poradzimy. I naprawdę fakt, że pracując tu prawie 14 lat uśmiecham się idąc rano do pracy, jest genialny. Atmosfera jest zawsze fantastyczna. ” – dodaje. Na pytanie o kryzys, czy kiedykolwiek zdarzyło się, że modelka zaginęła bo wysłano ją w złe miejsce otrzymuję jednogłośną odpowiedź: „nigdy!”. Jednak po chwili Marta przyznaje, że w ciągu tylu lat pracy zdarzyło jej się zaliczyć tylko jedną wpadkę, kiedy raz nie wysłała modelki do Australii. „W momencie kiedy miała siedzieć w samolocie siedziała ze mną przy biurku. W ogóle nie zauważyłam, że coś jest nie tak! (śmiech)” – mówi.
Choć działalność D’VISION to pasmo sukcesów, ze spektakularną karierą Anji Rubik na czele, nie jest to łatwy rynek, tym bardziej, że w Polsce w ostatnich latach przeszedł ogromną zmianę. Kiedyś na świecie panowały niepodzielnie ikony modelingu, powszechny był kult supermodelek. Dziś bardzo trudno wykreować taką osobowość. Zmieniły się oczekiwania, a i dziewczyn jest bardzo dużo. Na prawdę trzeba być więc wyjątkowym, by przez lata utrzymywać się w tej branży na szczycie. Nie trudno jest na niego wejść, trudniej jest z niego nie spaść. „Wypromować modelkę jest bardzo łatwo, ale pytanie tylko na jak długo? Z pomocą telewizji zajmuje to sekundę. Teraz panuje wielki boom na nowe twarze, jeden sezon pracy to nie problem, ale żeby ten new face został kimś – to już rzecz bardzo trudna” – dodaje Gajewska.
Bo w telewizji nie ma niemalże tygodnia bez informacji z dziedziny modelingu, czy to w paśmie porannym czy wieczornym. Informacje na ten temat są powszechnie i w dużych ilościach dostępne w internecie, jednak do zwiększenia zainteresowania modą i modelkami, co przyznaje sama Lucyna Szymańska, przyczynił się także program „Top Model”. Choć nie do końca pokazywał faktycznie realny świat mody, bo z założenia było to telewizyjne show, to jednak dotarł do szerokiego grona osób, które o modelingu nie miały prawie pojęcia. Teraz o samych modelkach jest dużo głośniej, ich zawód jest bardziej zrozumiały i przybliżony. „Kiedyś było to pojęcie bardzo enigmatyczne i właściwie kojarzyło się wyłącznie z niebezpieczeństwem, dziwnym światkiem, niejedzeniem. I tutaj wiele się zmieniło, wiele mitów zostało obalonych” – mówi Szymańska. Za tym wszystkim idzie zwiększająca się świadomość rodziców. Mając coraz większą wiedzę dokładnie sprawdzają, gdzie trafi ich dziecko, towarzyszą przy pierwszej wizycie w agencji. To bardzo widoczna i optymistyczna zmiana.
Do zupełnie innego podejścia do modelingu przyczyniły się także sukcesy polskich modelek, które nie tylko są zachętą dla młodych dziewczyn by spróbowały swoich sił w tym zawodzie, ale także argumentem dla rodziców, że modeling to nie tylko hobby. „Bardzo często przychodzą do nas mamy z 15-letnimi córkami, które chciałaby zostać modelkami, z założeniem, że to nie jest na poważnie, bo tak naprawdę to żaden rodzic nie myśli o tym, że to ma szanse przerodzić się w coś poważnego”. – tłumaczy Marta Gajewska. W wielu przypadkach okazuje się to jednak sposobem na życie. Aby tak się jednak stało, na samym początku agencja stawia nacisk przede wszystkim na zdrowy tryb życia przyszłej modelki czy modela. Nie chodzi tu o dietę, bo nie ma takiej, którą można utrzymać całe życie i bez względu na szerokość geograficzną w jakiej się pracuje. Nie zawsze bowiem dostępne są te same produkty. Poza tym diety mające na celu odchudzanie zawsze nas ograniczają, a młodzi ludzie powinni ją mieć bardzo bogatą i urozmaiconą. Chodzi o wyrobienie w sobie pewnego nawyku – uważania na to, co się je, jak często i co się przekąsza w międzyczasie. Do tego dochodzą ćwiczenia fizyczne odpowiednio dobrane do typu figury. To zdecydowanie podstawy i pierwsze wskazówki, jakie można usłyszeć na początku. Poza zdrowym podejściem do kwestii odżywiania, to, co na pewno uspokaja rodziców to także kwestia podejścia edukacji. „Nie zdarzyło nam się namawiać dziewczyny do rzucenia szkoły. Wszystko da się pogodzić, choć czasem jest bardzo trudno. Ale naprawdę da się” – mówi Marta. Rzucenie szkoły przez modelki nie jest żadną gwarancją sukcesu, dlatego tak ważne jest zamknięcie tego etapu w życiu, zdanie matury. Niezwykle ciężko jest później po latach przerwy wrócić do nauki i przystąpić do takiego egzaminu, jeżeli chce się pójść na studia. I mimo że w Polsce nie ma rynku dla młodych dziewczyn, a na zagraniczne zlecenia często jest jeszcze za wcześnie, agencja jest w stanie poczekać na dziewczynę i wykorzystać ten czas np. na zadbanie o ciało, naukę angielskiego, zbudowanie portfolio. Zdarza się, że trzeba poczekać także na zdjęcie aparatu ortodontycznego.
fot. Katarzyna Jabłońska
Od startu D’VISION minęło już sporo lat i o ile agencja wyczuwa przekształcający się nieustannie rynek, dostosowuje się do nowych tendencji, to wciąż nieugięcie i według własnego know-how wprowadza do branży kolejne nazwiska. O wielu z nich, na pewno usłyszymy nie raz. Czy jednak czasy początków agencji różnią się bardzo od tych dzisiejszych? Jak bardzo zmieniła się sama branża? „Poniekąd na lepsze, poniekąd na gorsze. Zależy z jakiej perspektywy się na to patrzy, ale zdecydowanie jest po prostu innaczej. Zmieniła się na pewno wspomniana już kwestia promocji modelek. Nagle okazało się, że telewizje śniadaniowe interesują się nimi i że jest to temat, który w ogóle kogoś interesuje poza nami (śmiech). Nie mówiąc już o kwestii działania agencji od strony technicznej. Jak zaczynałam pracować to nie było e-maili, zlecenia przychodziły faksem. Nie mieliśmy smartfonów, a książki (portfolio modelek – przyp. red.) rozwoziło się samemu. Zdjęcia drukowaliśmy w punktach druku. To był zupełnie inny świat!” – mówi Marta Gajewska.