Znane nazwisko, wysoka jakość, ale od kilku lat tworzenie mody dla klientek. Nadszedł czas zmiany. Oswobodzenia. I z tą wolnością jest mu nad wyraz dobrze. Wreszcie oddycha w pełni świadomością siebie i swojej mody. Tak można krótko powiedzieć o projektancie Maćku Zieniu. Nowym Zieniu, bo nastąpił pewien przełom, który rodzi plany i pociąga za sobą konsekwencje. Czy będzie branżową odmianą roku? Specjalnie dla nas: konkretnie o sobie, kolekcji i pokazie, który już dziś wieczorem.
Zobaczcie co powiedział Maciej Zień w wywiadzie Marcina Brylskiego w ramach bloga marcinbrylski.natemat.pl
Marcin Brylski: To już prawie dwa lata od naszej ostatniej rozmowy. Co się w Tobie zmieniło?
Maciej Zień: Dojrzałem. To przede wszystkim. Przeszedłem sporą transformację myślową i twórczą w kilku pokazach. Dużo działo się we mnie wewnętrznie. Zmieniłem też swoje spojrzenie na modę. Unowocześniłem ją.
Tzn. że wreszcie uwolniłeś się spod „jarzma klientek”?
Tzn. że nastał ten czas, kiedy chce tworzyć modę taką, jaką czuję ja, a nie jaką czują moje klientki. Oczywiście prawdą jest, że wywodzę się od projektanta, który szyje na miarę, więc kontakt z klientkami pozostanie, ale tworzenie obecnie dwóch linii, pozwoliło się oswobodzić z tego zamkniętego koła.
Mianowicie?
Linia prêt à porter Zień, będzie odpowiadała bardziej potrzebom moich klientek pozostając w inspiracji do wybiegowych sylwetek. Natomiast kolekcja pokazowa sygnowana będzie metkami Zień Laboratoir.
Odchodzisz od nazwy Atelier na rzecz prób i konstrukcji w laboratorium?
Dokładnie. Słowo Atelier trochę się zestarzało, a Laboratorium będzie służyło odkrywaniu i pracy nad nowymi konstrukcjami oraz tworzeniu nowych wzorów oraz tkanin. Jako jedyny projektant w Polsce będę miał na miejscu specjalne maszyny, programy i skaner 3D, które pozwolą na jeszcze bardziej dokładne i innowacyjne konstrukcje. Już wkrótce będziemy też tworzyli technologicznie nowe tkaniny od zera, a te sprawdzone i sprowadzane od lat, udoskonalali.
Zatem przenosiny pracowni z Promenady na Mokotowską, to część nowego etapu, nowego Zienia.
Tak. To spory przełom i gdyby nie to, pewnie nie zrewolucjonizowałbym siebie i swojego podejścia tak szybko.
I pewnie dlatego nowa kolekcja, którą zobaczymy już dziś nazywa się „JESTEM”.
Owszem. Przez kilka ostatnich lat rozwijałem i siebie i swoją świadomość i moją modę. Teraz jestem pewien, że to jest to, że tak ma ona wyglądać i tym będę się kierował przy kolejnych kolekcjach.
Jednym słowem rewolucja!
Na pewno będzie to pokaz, jaki chcę żeby był. Kolekcja bez hamulców. Bez oglądania się na sztywne ramy co się sprzeda, na co mogę sobie pozwolić. Oczywiście zobaczycie w tym wszystkim Zienia, którego znacie, ale w nowej odsłonie.
A nowa odsłona to?
To inspiracja energią, jej różnymi rodzajami i to, co może zdziałać. Temat ten długo rozpracowywałem, bo energią jest człowiek, są nią również ubrania, a także kolory. Znajdzie się w niej delikatny błękit i srebro, biel, czerń i mocna zieleń. Pojawia się też złota i srebrna folia, kryształy Swarovskiego łączone ze skórą w nietypowych miejscach, wyrazistość. Generalnie nowoczesne glamour. Z kolei drugą inspiracją stała się tematyka religijna i eleganckie stroje, które nosi się do Kościoła.
Będziesz szokował czy się uświęciłeś?
Bez przesady. Ubrania są jak najbardziej nowoczesne, a nawiązania do religijnych emblematów nie są dosłowne. Poza tym pokaz odbędzie się w Kościele, więc stało się to naturalnym tłem dla kolekcji.
Pomógł Ci ktoś w tej całej przemianie? Wywierał nacisk?
Nikt nie musiał tego robić, bo sam bardzo się ze sobą męczyłem. Dusiłem się w swoich twórczych ramach i znudziły mnie już moje projekty. Więc decyzja ta była niezbędna do dalszego funkcjonowania jako projektant.
Ale przecież te ramy sam sobie kiedyś narzuciłeś.
Owszem. Na początku się sprawdzały, ale im dalej, tym częściej myślałem o zmianie, tylko długo nie wiedziałem jak to wszystko ze sobą pogodzić. Aż postanowiłem odwrócić sytuację.
Czyli?
To nie klientki będą rządziły i mówiły czego chcą, tylko ja. Ja będę prawdziwym projektantem i kreatorem rzeczywistości. Który proponuje, który ubiera kobiety, który mówi jak mają się ubrać. Przestałem też oglądać się na to, co pokazuje się gdzie indziej. Chcę tworzyć swoją modę dla klientek, dla Polek, może i dla świata.
Więc kolekcja „Rentgen” była zamierzonym prześwietleniem twórczości i przygotowaniem do zmian?
Zgadza się. Chciałem to wszystko podsumować, ale i zaznaczyć już coś nowego w postaci technologii łączenia koronki z lateksem.
Nie boisz się, że teraz klientki się zbuntują, odejdą?
Wiem, że klientki dokonują bezpiecznych wyborów. Ale nawet jeśli nowy ‘ja’ nie do końca im się spodobam, zawsze będą miały wybór rzeczy z drugiej linii albo szycia na miarę. Poza tym w dniu pokazu rusza sklep internetowy na stronie www.zien.pl, gdzie zostanie zaprezentowana kolekcja prêt à porter z sukienkami w cenie od 600 zł.
Przenosząc pracownię, zamknąłeś jednocześnie butik. Planujesz nowe?
Tak. W przyszłym roku planujemy kilka otwarć m. in. w Krakowie i Katowicach? Stworzenie jeszcze jednej linii typu basic dla wszystkich lubiących historie weekendowe i wygodne, tanie bawełny.
Widać, że na nowe linie miejsce wciąż jest, a na nowych projektantów?
Jak najbardziej. Moda w Polsce nadal ewoluuje. Fakt, że ostatnio dresy i styl a’ la Rick Owens opanowały ulice – co uważam za dość nudne i wtórne, bo przecież i same kolekcje Owensa się zmieniły – to z każdym nowym projektantem i sprzedażą ubrań, wzrasta świadomość Polaków jako konsumentów mody. A wciąż trochę do nadrobienia mamy.
I jak tą edukację nadrobić?
Powinniśmy używać mediów szeroko pojętych do tego, by zbliżać ludzi do mody. Ale do tej dobrej, prawdziwej, a nie ilustrującej stroje gwiazd w rankingach, bo to do niczego nie prowadzi. Poza tym te wybory są często mało trafne, mało prawdziwe, bo takich wyborów ludzie oczekują, taki jest ich ogólny styl. A musi się przestać mówić o samych stylizacjach i strojach, bo moda to coś więcej. Ona niesie za sobą pewien ładunek emocjonalny i jest energią samą w sobie, dlatego trzeba ją właściwie wykorzystać.
A sami zainteresowani modą, są dobrze edukowani? Mamy właściwych ludzi na właściwych miejscach?
Nie. To wszystko jest za bardzo skostniałe. Dziwię się temu, bo przecież wiele uczelni ma kontrakty międzynarodowe, a nie wykorzystuje ich odpowiednio. Widzę sporą różnicę pomiędzy stażystami przychodzącymi z polskich szkół i z zagranicznych. Nie chodzi o to, że polscy studenci są gorsi, tylko o to, że są niezadowoleni z form nauczania i podejścia do tematu samej mody.
Dla Ciebie sama moda to co?
To przede wszystkim coś innowacyjnego, dobrze skrojonego, na poziomie, dobrze uszytego i z dobrych tkanin, a do tego pielęgnującego jakąś tradycję, jak np. fach ręcznego wyszywania, który stosuje. A u nas, modą nazywa się nawet t-shirty z sieciówki, więc to jest ta przepaść, którą musimy nadrobić i zmiana, do której musimy dojrzeć, tak jak ja wreszcie dojrzałem do swojej mody.
Ewidentnie obudził się w Tobie apetyt na nową modę.
I mam nadzieję, że taki sam apetyt obudzę u innych już wieczorem.